Pozostali siedzieli cicho, przysłuchując się rozmowie...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Sarabanda, tak jak się nagle zaczęła, tak nagle ustała i pozostały tylko dwie postaci: jeden katar wysoko na skale i, na drugim krańcu, jeden Michał Scoto...
»
 Overkill dla astrokalendarza pani Reiche  Pozostaje w zasadzie tylko “kalendarz astronomiczny” pani Reiche...
»
Nikt nie moe ponosi ujemnych nastpstw z powodu przynalenoci do zwizku zawodowego, pozostawania poza nim albo wykonywania funkcji zwizkowej...
»
Agnes poczuła ulgę: Laura zapewne nie umiała wyobrazić sobie niczego konkretnego jako “czegoś”, lecz jej gest nie pozostawiał cienia wątpliwości: to...
»
Mackiewicz Stanisław (Cat), Myśl w obcęgach7 czerwca 1954 roku zostaje powołany na premiera polskie­go rządu emigracyjnego (pozostaje nim, a także...
»
z nimi przy podziale załogi, gdyż na Kataną przetransportowano tylko oficerów, resz- ta pozostała na wraku Prince Adriana albo trafiła na Nuade...
»
oddzieleniu wszystkich blagierów, kłamców, histeryków i fantastów, pozostaje jeszcze znaczna grupa trzeźwych obserwatorów, ludzi nieraz zawodowo...
»
- Załóżmy jednak, że mógł on pozostawić przesyłki u wspólnika, nim jeszcze udał się do szpitala?- Jest to mało prawdopodobne, gdyż do pierwsze­go...
»
{mission_spy_settlement_body_barbarian} Naszemu czBowiekowi udaBo si zaprzyjazni z tymi ludzmi, mimo |e w gBbi serca pozostaje wobec nas lojalny
»
Pozostając całkowicie skoncentrowanym na oddechu, bez wysiłku poszerz swoje postrzeganie, aby poczuć, jak w czasie oddychania bije serce...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Bonifacy wyglądał na nieco przygnę­bionego. Pani Bibianna z niepokojem myślała o dziesięciu słoikach konfitur. Może ich nigdy nie odzyska. Linus bardzo gorliwie nastawiał uszu. Miał grudkę bitej śmietanki na czubku nosa i zupełnie zapomniał o kłóceniu się z sio­stra. Katinka miękko krążyła wokół stołu i ukradkiem zlizywała śmietankę z ręki Liny.
Talerz z waflami został opróżniony, przyszła kolej na ciastka. Joachim, wyciągnął rękę po upatrzone. Po to z truskawką.
Lecz ręka Romualda Rosomaka z błyskawi­czną szybkością sięgnęła po to właśnie ciastko. Takiego osłupienia Joachim jeszcze nigdy nie doznał.
Z odraza patrzył, jak Rosomak zjada ciastko, które właściwie było jego, Joachima. I Romuald Rosomak wydał mu się jeszcze bardziej służal­czy niż poprzednio.
Przez, chwile rozmawiano o tym i owym. Pa­ni Borsuczyna nalała im po drugiej i trzeciej filiżance kawy.
Joachim zapalił fajkę i wydmuchiwał pod sufit wielkie kłęby dymu. Romuald Rosomak zapalił grube cygaro. Dym z jego cygara też był jakiś oleisty.
Pani Borsuczyna spytała, czy nie dolać im jeszcze po kropelce, ale Joachim podziękował i powiedział, że musi iść do domu i wziąć się do opracowywania swoich spostrzeżeń.
Bonifacy odprowadził go na ganek. Joachim skorzystał ze sposobności, by zapytać, kto to taki ten Romuald Rosomak.
- Bardzo znamienita osoba - odpowiedział Bonifacy - jest nadkontrolerem w Królewskim Urzędzie do Spraw Igieł Sosnowych. Przybył do miasta służbowo, zabawi tu parę tygodni. Wynajął u mnie pokoik na poddaszu.
- Aha - powiedział Joachim. Królewski Urząd do Spraw Igieł Sosnowych
był jednym z najznaczniejszych urzędów w od­ległym mieście stołecznym. Pracownicy KUSIS-u słynęli ze lśniąco białych, sztywnych koł­nierzyków i nienagannie zawiązanych krawa­tów. Joachim zobaczywszy Romualda Rosomaka powinien był od razu domyślić się, że ma przed sobą jednego z urzędników KUSIS-u.
Bonifacy wyjaśnił, że Rosomak ma policzyć wszystkie igły na drzewach w Modrzejowie i w okolicznych lasach. Ma również dopilnować, by nikt nie zbierał igieł bez pozwolenia. Niektóre zwierzęta otrzymywały królewskie pozwolenie zbierania igieł na potrzeby domowe. Na przy­kład cietrzewie i łosie, które często żywią się igłami.
Ten pan jest bardzo wytworny i wy­kształcony - zakończył Bonifacy.
- Hm - mruknął Joachim i mimo woli po­myślał o ciastku z truskawką.
6
 
Joachim Lis wygodniej roz­siadł się w krześle i ziewnął. Wrócił właśnie od państwa Borsuków. Ten zawiły przypadek wy­czerpał go. Przydałaby się mała drzemka.
Nie, przedtem musi uporządkować papiery zawalające biurko. Mnóstwo torebek po suchar­kach, na których robił notatki, i sporo innych papierów.
Gdzie też położył notatki robione w piwnicy? Czy nie tu na prawo? Przysunął sobie papiery i wziął się do czytania.
- Dużą cebulę pokroić drobno i podsmażyć na margarynie lub, jeśli kto woli, na maśle...
Joachim urwał. Cóż to za kawał? To prze­cież nie ma nic wspólnego z tajemnicą zniknię­cia konfitur. To chyba kawałek przepisu na klopsiki. A pod przepisem leży rachunek za pranie
Jakże trudno utrzymać papiery w porządku!
W końcu znalazł swe zapiski opatrzone ty­tułem TAJEMNICA KONFITUROWA. Ale co pod nim napisał? Miot? Jaki miot, zdziwił się Joachim. Potem zobaczył, że to miód, i przypo­mniał mu się słoiczek z miodem w piwnicy. Nie tak łatwo odczytać te wszystkie bohomazy. No­tatki robił stojąc, nie miał na czym oprzeć pa­pieru.
Nagle Joachimowi przyszła pewna myśl do głowy. Odkrył, czego brakowało mu w biurze. Natychmiast zasiadł do sporządzenia nowego wielkiego plakatu. Wypisał taki tekst:
 
ZATRUDNIĘ SEKRETARZA PRYWATNEGOpożądany ładny charakter pisma
wrodzone poczucie porządku
JOACHIM LISdetektyw dyplomowany
 
Wywiesiwszy ogłoszenie, Joachim rozsiadł się w fotelu dla interesantów i zamknął oczy. Próbował odgadnąć, gdzie powinien szukać te­go, który popełnił kradzież konfitur.

Powered by MyScript