Ather z pewnością była jedną z tych istot. Aubrey teŜ, dobrze go pamiętałam. Znów ujrzałam, jak chowa nóŜ, ale nie mogłam sobie przypomnieć, po co go wyjmował z pochwy.
- Zamieniłaś mnie w... - urwałam.
- Wiesz, Ŝe mogę czytać w twoich myślach jak w otwartej księdze? - zapytała z uśmiechem Ather. -Jesteś
jeszcze młoda, część ciebie nadal naleŜy do świata ludzi. Wkrótce nauczysz się zasłaniać swoje myśli, być moŜe nawet przede mną. Jesteś silna, juŜ teraz. Ostrzegał, Ŝe tak będzie. CzyŜby się bał, Ŝe staniesz się zbyt silna, Ŝebym mogła mieć nad tobą władzę?
Milczałam, nie rozumiejąc, o czym mówiła. W głowie wirowało mi tak, jakbym w coś uderzyła. Nie byłam w
stanie się skoncentrować.
Ather przerwała, spojrzała na mnie i znów się
uśmiechnęła. Na widok jej białych kłów przeszedł mnie dreszcz.
- Chodź ze mną, dziecko - powiedziała. - Musisz zapolować, zanim twoje ciało ulegnie samozagładzie.
Polowanie, to słowo mnie przeraŜało. Przywodziło na myśl wilki i kuguary, zwierzęta, które łowią w lesie i zabijają swoje ofiary. Krew wsiąkająca w ziemię. Coraz więcej krwi...
Pragnęłam tej krwi. Moje myśli zaczęły krąŜyć wokół szkarłatnej śmierci. Ciepła, słodka krew...
Co się ze mną działo? PrzecieŜ to nie były moje myśli!
- Chodź, Risiko - ponagliła Ather. - Ból będzie stawał się coraz trudniejszy do zniesienia. Musisz zapolować, bo inaczej oszalejesz.
- Nie - odparłam zdecydowanie i bez chwili wahania, choć moje ciało domagało się czegoś przeciwnego.
Płonęłam, w moich Ŝyłach krąŜył piasek i kurz. Pragnęłam krwi, tak jak w upalny dzień pragnie się wody.
Wiedziałam, co Ather miała na myśli, mówiąc o polowaniu, ale nie zamierzałam zabijać, Ŝeby złagodzić własne cierpienie. PrzecieŜ nie byłam zwierzęciem, tylko człowiekiem...
Przynajmniej taką miałam nadzieję. Co Ather ze mną zrobiła?
- Risiko - odezwała się. - Jeśli nie zapolujesz.
krew, którą ci dałam, wkrte cię zabije. - Nie próbowała mnie namawiać. Przedstawiała mi fakty. - Nie umrzesz tak od razu, ale zanim nadejdzie ranek, będziesz zbyt słaba, Ŝeby polować, a ja nie zamierzam cię karmić. Poluj albo umieraj. Sama wybierz.
Wahałam się, próbuje sobie przypomnieć, dlaczego nie powinnam polować. Sprzeciwiłby się ktoś, kogo znałam i kochałam. Nie pamiętałam kto to. Nie mogłam sobie przypomnieć. Jedyny powód, jaki przychodził mi teraz do głow/. to nauki, które przez całe Ŝycie słyszałam od księŜy. Zabijanie to grzech.
Ale świadome naraŜenie własnego Ŝycia teŜ było grzechem.
Pewnie i tak byłam skazana na potępienie.
- Głupie dziecko - rzuciła Ather. - Spójrz na swoje lustrzane odbicie i powiedz, czy twój kościół nie przekląłby cię za to, kim teraz jesteś? Czy odrzucisz Ŝycie, jakie ci dałam, po to, by ratować duszę, którą twój Bóg potępił?
- Nie zaprzedam duszy, Ŝeby ratować Ŝycie -oświadczyłam, choć wcale nie byłam o tym przekonana. Mój
kościół był zimny i rygorystyczny, ale nicość, jaką była śmierć pozbawiona duszy, przeraŜała mnie bardziej niŜ
ogień piekielny, którym mnie straszono. MoŜe to Ather miała rację? A jeśli jest juŜ za późno?
- Nie - powtórzyłam, próbując przekonać bardziej samą siebie niŜ Ather. - Nie zrobię tego.
- Śmiałe słowa. A jeśli ci powiem, Ŝe to i tak bez znaczenia? - Ather szeptała, jakby w ten sposób chciała zaszczepić te słowa w moim umyśle. Niestety, jej metoda skutkowała. - Podpisałaś pakt z diabłem, kiedy kropla twojej krwi spadła na podarunek, który ode mnie otrzymałaś.
Przed oczami stanęła mi ta scena. Czarna róŜa o kolcach ostrych jak zęby Ŝmii. Kolec kaleczy dłoń trzymającą kwiat. Na czarny pąk spada kropelka krwi. Czarne oczy, podobne do oczu Ather, ale nieskończenie zimniejsze, wpatrują się w krwawiącą ranę. Wzrok Ŝmii wbity w kolce kwiatu, jakby to on mnie skaleczył...
Moją głowę wypełniły ponure obrazy. WęŜe, polujące bestie, krew na czarnym pąku róŜy. Ból, gniew,
nienawiść wdarły się do mojego serca. Zła krew, która skazała mnie na potępienie.
rozdział IX teraz
Odrywam się od wspomnień. AleŜ byłam głupia, myśląc, Ŝe te naiwne protesty uratują moją duszę.
Sługa Aubreya uciekł z mojego ogrodu, wyczuwam, Ŝe opuszcza miasto. Ma powody, Ŝeby obawiać się o swoje
Ŝycie. Gdyby został, musiałabym go zabić. Wie, Ŝe bym to zrobiła, wie, Ŝe czuję zapach jego strachu.
Zostałam zamieniona wbrew mojej woli, ale juŜ z tym nie walczę. Nie ma większej wolności, niŜ kiedy biegnąc przez las, czujesz na twarzy powiew nocnego powietrza. Nie ma większej radości niŜ łowy. Smak strachu
ofiary, szybkie i głośne dudnienie jej serca, zapach nocy.
Mieszkam w tym miasteczku, tak blisko zmarłych, a jednocześnie w sąsiedztwie wiernych naleŜących do
kościoła stojącego po drugiej stronie ulicy. Czuję strach ludzi uciekających z mojego domu. Boją się tego, kim jestem - łowcą. JuŜ dawno zrozumiałam, Ŝe nie mogę się tego wypierać.
Instynkt podpowiada mi, Ŝe powinnam ruszyć w pogoń za tym uciekającym, wystraszonym stworzeniem. W
końcu jestem wampirem. Nie jestem
jednak zwierzęciem, co więcej, kiedyś sama byłam człowiekiem. Instynkt łowcy i umysł człowieka, oto
dlaczego mój gatunek jest tak niebezpieczny. Człowieczeństwo to nic więcej jak okrutna zabawa ze światem, bezmyślne, brutalne polowanie na dzikie zwierzęta.
|