Na łące, nad wodą, w lesie, tak. A przy kołnierzyku, który był trochę za duży, przesunęła mi guzik, no, i miałem jeszcze docisnąć krawatem. Przez ten krawat jednak wydawało się, że już nie pójdę na zabawę, lecz wpadły do nas panna Ewelina z panną Różą, żeby znów zaprosić mnie na próbę tanga przed tą zabawą, i matce niechcący się wyrwało: - A co będzie próbował, kiedy nie idzie na zabawę. Na twarzach panny Eweliny i panny Róży pojawiło się przerażenie, zatrzepotały do siebie oczami. - Co się stało? - A co? A krawatu nie ma. A tu ani za co kupić, ani skąd pożyczyć - wyrzuciła matka, odwracając wzrok w stronę okna. Stały chwilę oniemiałe, jakby nie mogąc zrozumieć, że w domu może nie być męskiego krawatu, po czym zaczęły na przemian wyrzucać to mnie, to matce, dlaczego nic nie powiedzieliśmy: - Przecież pytałyśmy się pani, czy panu Piotrowi czegoś nie brakuje. A i pan Piotr mógł choć słowem wspomnieć, że 438 nie ma krawatu. Czy nawet powiedzieć, że ma, ale nie bardzo mu pasuje do koszuli czy do garnituru. Boże ty mój, a przecież krawatów u nas w bród! I zaczęły jedna przez drugą paplać, że przez tyle lat napozostawało tych krawatów po gościach, bo to ktoś zapomniał, a ktoś na pamiątkę im zostawił, bo lubią u mężczyzn ładne krawaty, po krawacie nieraz można poznać, kto jest kto, jak po oczach, po rękach, po głosie, i tylko zalegają im w szafie. Chciały już niektóre powyrzucać albo dać komu, przynajmniej te dawniejsze, ale z każdym mają jakieś wspomnienia, a znów te późniejsze, to ktoś może jeszcze wrócić i upomnieć się, nigdy nie wiadomo, i dlatego je trzymają. O, żeby tak szczęścia miały, ile tych krawatów. Wybiegły, a nie minęło pół godziny, gdy wróciły podniecone z pełnymi naręczami tych krawatów i od razu zaczęły mi przymierzać pod szyją. Ten chwaliły, tamten ganiły, a najchętniej wspominały, do kogo należał. I każdy odkładały, że ten jednak nie, pan Piotr ma niebieskie oczy, a w krawacie jest za dużo zielonego, a niebieskie z zielonym kłócą się. Ten, owszem, lecz za ciemny jak na szkolną zabawę, ten za poważny jak dla pana Piotra, pan Piotr jeszcze taki młodziutki, jakby kwiat co dopiero z kielicha się wychyla, a to krawat dla mężczyzny, któremu już skronie zaczynają siwieć. Ten znów jakiś niezdecydowany, a krawat musi mieć charakter, jak mężczyzna. Ten znów może byłby, ale raczej na przyjęcie, uroczystość, imieniny, bo na zabawę krawat powinien mieć więcej radości. Ten, o, nie, zupełnie nie pasuje do pana Piotra, mdły, pan Piotr ma twarz przybladłą, więc przydałoby się coś mocniejszego, wyostrzającego, właściwy krawat potrafi nieraz wydobyć z twarzy, co jest jeszcze ukryte, nieśmiałe, zawstydzone, co w późniejszych latach w zmarszczkach się ujawni, a w jeszcze późniejszych w bruzdach, w wyżłobieniach, w ociężałych 439 oczach, w opadłych powiekach, jakaś gorycz, znużenie, obojętność, co nieraz bardziej kobiety pociąga niż najmłodsza uroda. Bo kiedy człowiek młody jest, wydaje mu się, że młodość i za krawat mu wystarczy, bo za wszystko wystarczy, chociaż młodość bez krawatu jest nie tylko niemęska, lecz i w złym guście. O, ten to powinniśmy już dawno wyrzucić, nie pamiętasz, Ewelina, nie pamiętasz, Róża, czyj to krawat był? Nie warto pamiętać, bo i tacy się przecież zdarzali. Ten to raczej do pucułowatej twarzy, kipiącej, rozgadanej, roześmianej, a tak już z siebie zadowolonej, jakby życie było tylko śmiechem i gadaniem, a co reszta, nieważne. Takie twarze przeważnie duszą się w krawatach, jedyna męka w takich twarzach to z powodu upijającego pod szyją krawatu. Aż chciałoby się powiedzieć, niech pan sobie ulży i rozluźni ten krawat, po co się tak męczyć. A pan Piotr, choć młodziutki, rna twarz poważną, skupioną, nie, ten zupełnie nie, a ten tym bardziej nie, to już lepiej bez krawatu. Są mężczyźni, którym się wydaje, że byle krawat, a już krawat, tu w sobie taki nawet całkiem elegancki, a pod szyją wisi mu szkaradztwo. O, ten brązowy na pewno nie, nie lubią brązowych,
|