.. potem przez Cook Boulevard, na którego czterech rogach jak dzieÅ„ dÅ‚ugi przysypiajÄ… Popiluci i moczymordy... obok krÄ™gielni Loop Lanes, gdzie czai siÄ™ ze swÄ… czerwonÄ… kulÄ… Omar, jak rekin w wannie... obok Searaven Inn i przylegÅ‚ego salonu gry w bingo... obok przezacnych Crabe Potte, Sand Bar, Bear Flag Inn i Cannery Row Cannery (nazwy Bear Flag oraz Cannery Row Cannery byÅ‚y żartobliwym ukÅ‚onem pod adresem Johna Steinbecka; przy czym żaden z klientów nie byÅ‚ aż tak oczytany, żeby to docenić – i na tym dopiero polega kawaÅ‚)... a potem przeplata siÄ™ z palcem serdecznym i poddaje gasnÄ…cemu promieniowaniu rosyjskiej cerkwi, w której wciąż siÄ™ modlÄ… wierni, a krzaki bzu ojca Pribilofa wciąż kwitnÄ… mimo zaniedbania... aż wreszcie koÅ„cem tego palca okazuje siÄ™ liceum w Kuinak. CaÅ‚Ä… Å›cianÄ™ sali gimnastycznej pokrywa bÅ‚Ä™kit, zieleÅ„ i czerwieÅ„, sÅ‚owem indiaÅ„ski Ognisty Ptak Haida, wywiedziony ze starych wzorów, wrÄ™cz z prehistorii; lecz w salach i na korytarzach szkoÅ‚y, o których można wiele powiedzieć, tylko nie to, że straszÄ… pustkami, sÄ… do nabycia kolejne próbki wszelkich nowoczesnych mikstur, w każdej chwili zajęć szkolnych, miÄ™dzy ósmÄ… a wpół do piÄ…tej. PiÄ…ty, maÅ‚y palec tej zwieszonej, brudnej rÄ™ki trudno wÅ‚aÅ›ciwie nazwać drogÄ…; latem to kurz i wyboje, zimÄ… koleina dla toboganu. Ów paluszek elegancko odgina siÄ™ na wschód, wokół stalowej wieży ciÅ›nieÅ„, potem wokół barakorzeźni Loopów, na skraju owego Å›wiatowej klasy miejskiego Å›mietniska. Po uporaniu siÄ™ z wÄ…wozami wijÄ…cymi siÄ™ w Å›mieciach dróżka rusza pod górÄ™, niknie wÅ›ród wrzosów i paproci, aż koÅ„czy siÄ™ przed samotnÄ… mieszkalnÄ… przyczepÄ…. Boki i dach sÄ… wiÅ›niowe, okna pozalepiane plastykiem, a z opon uszÅ‚o powietrze. Jaskrawość koloru zdumiewa; przypomina lakierowany paznokieć u kresu brudnego palca. Jest jednak w tej starej przyczepie coÅ› walecznego – i szlachetnego – jakby ten rupieć wytężyÅ‚ siÅ‚y i zanim zginie, zdoÅ‚aÅ‚ odpeÅ‚znąć od wysypiska znacznie dalej niż reszta Å›mieci. WyglÄ…da walecznie, szlachetnie, lecz dość niemrawo. Niemniej Isaak Sallas przeżyÅ‚ tu ostatnie cztery lata ze swych ponad czterdziestu, na ogół samotnie i nie uskarżajÄ…c siÄ™, chociaż nie można powiedzieć, że szczęśliwie. I chÄ™tnie przeżyÅ‚by tu nastÄ™pne czterdzieÅ›ci, gdyby nie pewne wtrÄ™ty – gdyby zechciaÅ‚y zostawić go w spokoju stukniÄ™te koty, strwożone panienki, demony przeszÅ‚oÅ›ci, jachty jutra oraz Alice Carmody. ZwÅ‚aszcza ona. 5Skrawek bÅ‚ota za friko i skrÄ™canie siÄ™ flaków Alice Carmody zaliczaÅ‚a siÄ™ do Popilutów. Wprawdzie nazywano jÄ… WÅ›ciekÅ‚Ä… AleutkÄ…, ale AleutkÄ… nie byÅ‚a. WywodziÅ‚a siÄ™ z plemienia Kuinak i stanowiÅ‚a jeden z ostatnich peÅ‚nokrwistych okazów. Dziadek Alice, nim spÅ‚odziÅ‚ jej matkÄ™, byÅ‚ przez pięćdziesiÄ…t lat plemiennym szamanem, a po nim wÅ‚aÅ›nie matka mocno trzymaÅ‚a w garÅ›ci to rzemiosÅ‚o, póki pewien gamoÅ„ – chociaż, trzeba przyznać, przystojny – szurajÄ…cy nogami rosyjski emigrant, nie przekonaÅ‚ biednych pogan, że winni odstÄ…pić od niecnych praktyk i podążyć za nabożnym chrzeÅ›cijaninem. Co niedzielÄ™ od rana do nocy wielbiÅ‚ DziewicÄ™ MariÄ™. W dni powszednie – mieszankÄ™ martini z wódkÄ…. NazywaÅ‚ siÄ™ Alexis Levertov i zaznaÅ‚ jakichÅ› niedoli, które wtrÄ…ciÅ‚y go w grubiaÅ„stwo i stan spragnienia. Czy piÅ‚ na skutek owych niedoli, czy kolej rzeczy należaÅ‚oby odwrócić? Matka Alice z pewnoÅ›ciÄ… rozmyÅ›laÅ‚a nad tÄ… zagadkÄ…; byÅ‚a zaÅ› kobietÄ… wcale inteligentnÄ…, a ponadto mÄ…drÄ…. W każdym razie wiedziaÅ‚a, że zagadka jest naprawdÄ™ przystojna i osiÄ…galna, zaÅ› szamaÅ„stwo ma siÄ™ coraz gorzej i przestaje cokolwiek znaczyć, kiedy ze starego plemienia ostaÅ‚o siÄ™ raptem kilkudziesiÄ™ciu ludzi. WiÄ™c ostatnia z szamanek plemienia Kuinak wyrzekÅ‚a siÄ™ pogaÅ„skiego dziedzictwa, odprzysiÄ™gÅ‚a siÄ™ transów, taÅ„ców i snów, a wór korzeni i wielce zagadkowych grzybów zamieniÅ‚a na różaniec i koktajlowy shaker. We wspomnianej już cerkwi, mizernym klejnocie na serdecznym palcu jeszcze mizerniejszego miasta, maleÅ„ka Alice zostaÅ‚a ochrzczona. Kiedy miaÅ‚a trzynaÅ›cie lat, matka zmarÅ‚a (klinika uznaÅ‚a, że na skutek zatrucia grzybami; czyżby stara kobieta oddawaÅ‚a siÄ™ jednak praktykom?) i miejsce starej damy, w cerkwi oraz na kutrze, zajęła u boku ojca czarnooka nastolatka. NauczyÅ‚a siÄ™ nawet miksować wermut z wódkÄ… na modÅ‚Ä™ ulubionÄ… przez grubiaÅ„skich Rosjan. W pierwszej licealnej wybrano jÄ… na gospodyniÄ™ klasy, a nastÄ™pnej jesieni, podczas dorocznej wizyty absolwentów, zostaÅ‚a księżniczkÄ… swego rocznika. ByÅ‚a piÄ™knoÅ›ciÄ…, miaÅ‚a czarne oczy z leciuteÅ„kim refleksem ultramaryny, peÅ‚ne piersi, peÅ‚ne wargi, szerokie ramiona i biodra. Lecz w przeciwieÅ„stwie do swych zakwitajÄ…cych krewniaczek miaÅ‚a taliÄ™ osy. – To dÅ‚ugo nie potrwa – pomrukiwali entuzjaÅ›ci wszystkiego, co żeÅ„skie, kiedy Alice w olÅ›niewajÄ…cej, gÅ‚Ä™boko wciÄ™tej wieczorowej sukience wysiadaÅ‚a z kabrioletu camaro podczas jesiennej parady. Nie ma prawa, jeżeli siÄ™ uwiniemy, myÅ›laÅ‚y sapiÄ…ce samce o maÅ›lanych oczach.
|