Innym źródłem błędnych wniosków z eksperymentu jest stronniczość eksperymentatora. Jeśli eksperymentator chce lub oczekuje jakiegoś wyniku, to może delikatnie oddzia- ływać na proces powstawania takiego wyniku, czasa- mi nawet sobie tego nie uświadamiając. W ostatnich latach wzrosło zainteresowanie wpływem stronniczo- ści eksperymentatora na rezultaty badań nad terapiami psychologicznymi. W kilku przeglądach literatury na- ukowej stwierdzono, że terapia preferowana przez ba- dacza daje częściej niż pozostałe największą skutecz- ność w badaniach wyników (Luborsky i in., 1999). Nazywa się to efektem posłuszeństwa: po- słuszeństwo badacza wobec określonej terapii ma wpływ na wynik badania. Jak to się dzieje? Z kilku powodów jest to możliwe bez wiedzy eksperymenta- tora. Po pierwsze, może on wybrać do prowadzenia swojej ulubionej terapii najbardziej zaangażowanych i najbardziej kompetentnych specjalistów. Terapię „kontrolną" mogą natomiast prowadzić gorsi fachow- cy. Po drugie, innym źródłem efektu posłuszeństwa jest entuzjazm eksperymentatora. Podwładni mogą się domyślać, że jest on zwolennikiem określonego podej- ścia terapeutycznego i bardziej się starać, aby było ono skuteczne. Po trzecie, nie bez znaczenia są uczestnicy badania. Pacjenci mogą wyczuwać większe przekona- nie do terapii eksperymentalnej i uwzględniać to w sa- moocenie spadku natężenia objawów. Stronniczość eksperymentatora jest też potencjal- nym problemem w badaniach obserwacyjnych. Wy- kazano to w wielu obszarach badań. Obserwatorzy mieli na przykład oceniać zachowanie niemowląt, z których wszystkie były normalne (Woods, Eyler, Conlon, Behnke, Wobie, 1998). Powiedziano im natomiast, że część dzieci była w okresie prenatal- nym narażona na działanie kokainy. Wpływ tej in- formacji na ocenę zachowań niemowląt był bardzo wyraźny. Sądząc, że dziecko miało w okresie pre- natalnym kontakt z kokainą, oceniano je bardziej ne- gatywnie. W tym miejscu nasuwa się oczywisty pro- blem samospełniających się przepowiedni, czyli skłonności do spełniania oczekiwań innych. Czy do- rośli mimowolnie przekazują negatywne oczekiwania dzieciom, które były narażone na działanie kokainy? Czy w ten sposób mogą przyczyniać się do proble- mowych zachowań tych dzieci? Z odpowiedzią mu- simy poczekać na wyniki dalszych badań. Stronniczość podmiotu. Jeszcze większym proble- mem niż stronniczość eksperymentatora jest stronni- czość podmiotu. Człowiek zwykle kształtuje w sobie przekonania o tym, czego od niego oczekują inni. Jeśli ktoś wierzy, że ulgę przyniesie mu lek, który w rzeczywistości jest nieskuteczny, to i tak poczuje się lepiej po zażyciu tego środka. Około 35 procent spośród pacjentów doświadczających silnego bólu po operacji doznaje wyraźnej ulgi, gdy połknie pi- gułkę z cukru, czyli placebo (Beecher, 1959). Mor- fina, nawet w dużych dawkach, łagodzi ból jedynie u 75 procent cierpiących. Należy się domyślać, że przeciwbólowe właściwości morfiny zawdzięczamy również w pewnej mierze sile sugestii. Aby prze- zwyciężyć stronniczość podmiotu, posługujemy się grupą eksperymentalną, która zażywa prawdziwy lek, i grupą kontrolną, która zażywa placebo. Obie grupy otrzymują identyczne wskazówki. Samo prze- konanie wszystkich badanych, że tabletka zadziała, przynosi bardzo wyraźne efekty. Aby stwierdzić skuteczność, badacze muszą wykazać, że prawdzi- wy lek działa silniej niż placebo. Jeśli ani eksperymentator, ani podmioty badania nie wiedzą, kto należy do grupy eksperymentalnej, a kto do grupy kontrolnej otrzymującej placebo, to wyniki nie mogą być zafałszowane przez stronni- czość eksperymentatora lub podmiotu. Wzorcowy schemat, w którym zarówno podmiot, jak i ekspery- mentator są „ślepi" na to, co zażywają badane oso- by, nazywamy podwójnie ślepą próbą. Ekspery- ment, w którym tylko podmiot (lecz nie ekspery- mentator) nie wie, czy dostaje lek czy placebo, na- zywamy pojedynczą ślepą próbą. Schemat, w któ- rym „ślepy" jest tylko eksperymentator, nazywamy schematem ślepym dla eksperymentatora. BADANIE PSYCHOLOGICZNE, DIAGNOZA I METODY BADAŃ NAUKOWYCH 87 Cechy charakterystyczne oczekiwań. Pojęcie ce- chy charakterystyczne oczekiwań określa aspekty procedur badawczych, które zawierają wskazówki dla uczestników badania. Pewne informacje o celu eksperymentu mogą zawierać ogłoszenia naboru ochotników, zachowanie eksperymentatora, instruk- cje lub warunki w laboratorium. Każda z tych cha- rakterystycznych cech może wpływać na wynik ba- dania. W literaturze można znaleźć kilka klasycz- nych tego przykładów. W latach pięćdziesiątych XX wieku modnym te- matem była deprywacja sensoryczna. W badaniach nad tym zjawiskiem płacono studentom po 20 dola- rów za dobę leżenia na łóżku szpitalnym w ciem- nym, wyciszonym pomieszczeniu. Zakładano im ciemne okulary, przez które nic nie było widać, rę- kawice i mankiety, które uniemożliwiały odbieranie dotyku, i włączano maskujące dźwięki, które zagłu- szały inne odgłosy (Bexton, Heron, Scott, 1954). Stwierdzono, że badani mają omamy, odczuwają sil- ny stres, doznają zawrotów głowy, są pobudzeni i wyczerpani. Badacze wyciągnęli wniosek, że po- zbawienie widzenia, dotyku i słyszenia u normal- nych osób powoduje omamy wskutek stresu. Analizując eksperymenty z deprywacja senso- ryczna, Martin Orne i współpracownicy zauważyli jednak pewne podejrzane aspekty schematu bada- nia. Ich zdaniem zawierał on kilka wyraźnych cech charakterystycznych oczekiwań: badani byli przyj- mowani przez lekarza w białym fartuchu, na drzwiach znajdował się napis „laboratorium depry- wacji sensorycznej", uczestnicy eksperymentu mie- li podpisać groźnie brzmiące oświadczenie zwalnia- jące eksperymentatora z odpowiedzialności za ewen- tualne komplikacje. Był nawet przycisk awaryjny, który mógł zakończyć eksperyment, jeśli „zdarzyło się coś niepożądanego". Czy jest możliwe, że te ak- cesoria przekazywały pacjentowi oczekiwanie, że ma być zestresowany, a nawet doznawać omamów? Oznaczałoby to, że efekt eksperymentalny nie był spowodowany deprywacja sensoryczna, lecz cecha- mi charakterystycznymi oczekiwań. Aby się o tym przekonać, uczestników badania zaprowadzono do pomieszczenia z napisem „labo- ratorium deprywacji pamięci", gdzie przyjmował ich lekarz w białym fartuchu ze stetoskopem. Pod- sunięto im groźnie brzmiące oświadczenia o wyra- żeniu zgody na badanie. Poinformowano ich rów- nież, że w momencie, gdy eksperyment stanie się już nie do wytrzymania, mogą nacisnąć czerwony przycisk alarmowy zainstalowany w widocznym miejscu na ścianie laboratorium. Nie poddano ich jakiejkolwiek deprywacji sensorycznej. Siedzieli w dobrze oświetlonym pomieszczeniu z dwoma wy-
|