Tak zatem, kiedy następna grupa żałobników weszła do kościoła, myśli inspektora Sloana odbiegły jeszcze dalej w przeszłość niż myśli Cynthii Paterson...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
- ustaw federalnych i innych aktw normatywnych prezydenta, parlamentu i rzdu,- konstytucji i statutw podmiotw Federacji, jak rwnie| innych aktw normatywnych,- porozumieD midzy organami wBadzy paDstwowej a organami podmiotw Federacji oraz porozumieD midzy organami wBadzy poszczeglnych podmiotw,- porozumieD midzynarodowych, ktre zostaBy podpisane, lecz nie weszBy jeszcze w |ycie
»
wszystkim, dał mu przeto taką kurę, na którą, kiedy zawołać: – Kurko, kurko! znieś mi złote jajko! – w istocie złote znosiła jajko...
»
16|98|Kiedy recytujesz Koran, to szukaj ucieczki u Boga przed szatanem przekletym!16|99|Nie ma on bowiem zadnej wladzy nad tymi, którzy uwierzyli i którzy ufaja...
»
3|51|Zaprawde, Bóg jest moim i waszym Panem! Przeto czcijcie Go! To jest droga prosta!"3|52|A kiedy Jezus poczul w nich niewiare, powiedzial: "Kto jest moim...
»
Niezawiadomienie przez sąd o terminie rozprawy oskarżonego, kiedy obecność jego nie jest obowiązkowa, jest uchybieniem naruszającym jego prawa do obrony (art...
»
Kiedy korzystasz z biblioteki open-uri, wystarczy, że wpiszesz instrukcję open() z adresem URL, a skrypt zwróci odpowiednią stronę WWW...
»
Trudno było pojąć opowieść na wpół szalonego ślepca, lecz kiedy Guthwulf mówił, Simon wyobraził sobie, jak hrabia wędruje tunelami, kuszony przez coś, co...
»
Dzwoniono na Angelus, kiedy zjawił się obok mnie wieśniak włoski na ośle swoim i obadwa zdjęliśmy kapelusze, po krótkiej modlitwie wraz przez toż uczestnictwo w...
»
Kiedy więc King robiąc któregoś wieczoru rundkę po restauracjach i klubach trafił na * MacIntosh, jego córkę, psa i dwoje innych ludzi, spożywających późną...
»
Kiedy ju¿ wyst¹pi aktywne zaanga¿owanie siê w jakiœ kierunek dzia³ania, obraz w³asnej osoby zostaje poddany podwójnemu naciskowi na utrzymanie konsekwencji w...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Daniel Marchmont i jego żona znajdowali się wśród tej grupy; mimo zaprzątniętej czym innym uwagi ani Sloan, ani Cynthia nie przeoczyli tego. Rzadko się zdarzało, aby ktoś nie zauważył Marjorie Marchmont. Jej męża można było nie zauważyć. Z łatwością. Ale nie pani Marchmont. Była z natury impulsywna, co podkreślała jeszcze jej pokaźna postać - nawet okoliczności pogrzebu nie przygasiły jej. Jak dziecko pochłonięta była zawsze chwilą obecną.
Zarówno Sloan, jak i panna Paterson zauważyli, że zaledwie weszła, spojrzała uważnie na kwiaty w kościele, a potem wyszła z ławki i wepchnęła z powrotem na miejsce jakąś niesforną gałązkę zieleni. Cynthia sama nieźle umiała układać kwiaty i uważała poprzednie ułożenie za dużo lepsze; Marjorie jednak uznała widocznie, że jej dekoracja jeszcze nie jest dość dobra, wepchnęła więc kwiaty głębiej do wazonu i wróciła na swoje miejsce.
Sloan zauważył również, że - nie licząc rodziny - wszyscy goście z nieszczęsnego sobotniego przyjęcia zebrali się teraz w kościele. Policzył ich w myśli: powinno być osiem osób. Profesor - widział go, gdy wchodził z doktorem i jego żoną, to troje; państwo Marchmont, którzy właśnie weszli - nie można by jej przeoczyć - waży pewnie co najmniej 95 kilogramów - to pięć; państwo Renville'owie - to naprawdę bardzo ładna kobieta - jeszcze nie wiedział, co o nich sądzić - siedem; siedzieli obok tej ogrodniczki - panny Paterson - typowa małomiasteczkowa stara panna - razem osiem.
Wszyscy spotkali się w Strontf ield Park w sobotę wieczór tuż przed ósmą. Bili Fent zmarł prawie o północy. To były jedyne ustalenia czasu, jakimi dysponował inspektor. Zrobił, co w jego mocy, żeby wycisnąć jeszcze jakieś informacje od patologa. Miało to miejsce we wtorek. I nie było wcale łatwe.
- Sloan, nie można żądać ode mnie, żebym stwierdził na pewno - powiedział doktor Dabbe ostrożnie - kiedy zmarły zażył to, co zażył, dopóki nie wiemy dokładnie, co to było.
- Nic więcej, doktorze?
- Jeszcze nie. Kiedy będziemy wiedzieli dokładnie, co zażył...
- Lub co mu podano - rzeczowo podkreślił Sloan.
- Tak. To już naturalnie panów sprawa - odrzekł patolog. - Z mojej strony...
- Tak, doktorze?
- Mogę co najwyżej powiedzieć, że moim zdaniem zażył jakiś narkotyk i to najprawdopodobniej późno wieczór, bo gdyby zażył to wcześniej, skutki objawiłyby się, zanim wyruszył odwieźć staruszka do domu.
Sloan skinął głową.
- Jest jeszcze jeden wniosek, który możemy wyciągnąć, skoro już jesteśmy przy tym, inspektorze.
- No...
- Że gdyby substancja “X” miała właściwości emetyczne...
- Emetyczne?
- Wywołujące wymioty. - Doktor Dabbe uśmiechnął się. - Gdyby miała...
- Wówczas - skończył Sloan za niego - zmarły mógł ją zażyć dopiero po kolacji. Zgadzam się z tym w pełni. Słyszeliśmy, że kolację zjadł normalnie.
- Słyszeliście? - zarechotał głośno doktor. - Ja wiem na pewno, Sloan. Widziałem.
Ten nieco przyziemny aspekt sprawy wprawił w zakłopotanie jeszcze jedną osobę.
Konstabl Crosby, siedzący obok Sloana, poruszył się. Butny, niewyrobiony, doprowadzał stale do rozpaczy swoich kolegów: słusznie powiedział o Crosbym nadinspektor: nikt nie wziąłby go za policjanta. Jego wyobrażeniem “cywila” był staranny garnitur, a krawat, jaki wybrał na pogrzeb, Sloan mógł określić jako zdecydowanie nieodpowiedni.
- Proszę pana - szeptał teraz - co zrobią później z tą resztą?
- Z czym...? - zapytał ponuro Sloan.
- Z tym, co wzięto do badania...
- Jeśli jest tam coś, co nie powinno być, będzie to potrzebne jako dowód i zakonserwowane.
- Na zawsze? Sloan westchnął.
- Myślę, że możemy to podarować Muzeum Okropności.
- A jeśli nie, to czy...
Sloan nigdy nie usłyszał, co Crosby proponował, a nagłe poruszenie słomianego kapelusza Nellie Roberts zaoszczędziło mu konieczności zajęcia oficjalnego stanowiska w tej sprawie.
Muzyka organowa urwała się nagle i - idąc w ślad za Nellie - zebrani poderwali się na nogi. Przez otwarte drzwi od strony cmentarza dochodziło skrzypienie nóg na żwirze, a potem już w kruchcie kościoła silny głos obecnego proboszcza Św. Leonarda w Constance Parva, który zaczynał egzekwie.
Rozdział III
Pierwsza wstała panna Paterson. Uprzedziła niebieski słomiany kapelusz Nellie Roberts, bo podświadomie wsłuchiwała się w dzwonienie Fitcha. Przerwał je, kiedy orszak wchodził do kościoła - jego zadanie było chwilowo wykonane.

Powered by MyScript