temu

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
w ktorej pozwolisz sobie na przywiazanie, w sensie jakie temu slowu nadaje, blokujesz otwartosc na wieleinnych spraw...
»
siejąc, jest to niemożliwe, chyba, że masz na myśli chwasty! Czytałem kilka lat temu o natychmiastowych karierach, błyskawicznym sukcesie,...
»
wowara, i ten, w dość określonym czasie, ma jej zostawić majątek co najmniej równy temu, który już posiada ta pieszczoszka...
»
No przeciw temu powiem – rozważ, czy słusznie; bo pewnego obrazu będę i ja, zdaje się, potrzebował, tak jak i Simiasz...
»
zresztą gadać ci otwarcie! Ze mną się będziesz spierał, com sześćdziesiąt lat temu...
»
- To było sześćdziesiąt milionów lat temu - zauważyła Nadia...
»
czasu przypatrywałem się temu koniowi z podziwem...
»
Temu Armantaro nie mógł zaprzeczyć...
»
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxc
»
pogubilibyśmy się we wszystkim, wypowiadając się i zachowując w laki sposób, który otaczającym nas osobom wydałby się co najmniej dziwaczny...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Często bowiem wylewali łzy skarżąc się na poniżenie, jakie ich spotkało, wywoływali imię matki i otwarcie już ośmielali się przed przyjaciółmi zarzucać ojcu niesprawiedliwość. Wszystko to Antypater wykorzystywał z właściwą sobie złośliwością i donosił Herodowi nie bez dodatków od siebie, skutkiem czego waśń domowa wielce się zaostrzyła. Król
bowiem rozjątrzony oszczerstwami pragnął upokorzyć synów Mariammy i wynosił Antypatra do coraz to większych zaszczytów, aż w końcu, zupeł-
nie mu ulegając, sprowadził na dwór jego matkę. Często pisywał także o nim do Cezara i osobiście gorąco go zachwalał. A gdy Agryppa po
dziesięciu latach sprawowania zarządu w Azji powracał do Rzymu, Herod wybrał się z Judei na spotkanie, wziąwszy ze sobą jedynie Antypatra i prosił, aby mógł on z nim pojechać do Rzymu, dodając liczne podarki dla zyskania sobie przyjaźni Cezara. Zdawało się teraz, że Antypater już wszystko osiągnął, a młodzieńcom nie pozostała żadna nadzieja osiągnięcia tronu.
IV. 1. Owa podróż okazała się bardzo zbawienna dla Antypatra, gdyż
i zaszczyt mu przyniosła niemały, i zdawała się potwierdzać jego pierwszeństwo przed braćmi. W Rzymie bowiem przyjęto go jako osobistość
znamienitą, ponieważ Herod polecił go swoim przyjaciołom. Nie był on jednak rad z tego, że musiał pozostawać z dala od ojca i nie miał sposobności do nieustannego oczerniania braci. Tym większy przeto lęk go
ogarniał, żeby ojciec nie odmienił swojego postępowania i nie chciał bardziej wyrozumiale patrzeć na synów Mariammy. Pod wpływem takich
myśli postanowił nie zasypiać sprawy, lecz nawet stamtąd nieustannie słał listy, ilekroć spodziewał się, że uda mu się wsączyć w duszę ojca jad niechęci i złości ku braciom. Udawał zaś przy tym, że czyni to dlatego, iż dręczy go niepokój o jego życie, a w rzeczywistości, idąc za głosem swej przewrotnej natury, łączył z tym swoje i to nie byle jakie nadzieje. W końcu doprowadził Heroda do tak wielkiej złości i wzburzenia, że już zaczął naprawdę ich nienawidzić. A że ten obawiał się, iż może się zbytnio powodować uczuciami i okazać się zbyt ospałym, bądź zbyt popędliwym, uznał, że lepiej będzie udać się do Rzymu i synów przed Cezarom oskarżyć. Wolał nie brać na siebie odpowiedzialności za taki postępek, który by ściągnął nań podejrzenie, jako akt tak wielkiego bezprawia. Po przybyciu do Rzymu udał się do miasta Akwilei pragnąc
jak najrychlej spotkać się z Cezarem. A gdy miał możność z nim rozmawiać, prosił, aby raczył wysłuchać, jak wielkie trapi go nieszczęście.
Następnie stawiwszy synów przed jego obliczem począł skarżyć się na ich szalone i zbrodnicze zamierzenia. Są jego wrogami — mówił — i starają się na wszelki sposób dać wyraz swej /nienawiści/ do ojca, bo zamy-
ślają nawet pozbawić go życia i w tak zbrodniczy sposób wydrzeć mu
tron. A przecież ma prawo na podstawie upoważnienia Cezara wyznaczyć przed swoją śmiercią, podług własnej woli, a nie z góry przewidzia-nej sukcesji, swoim następcą tego, który okaże się dlań najbardziej oddanym. Im wszakże nie chodzi tak bardzo o to, że mogą nie osiągnąć władzy, lecz nawet o własne życie by nie dbali, byleby tylko ojca zgładzić. Tak zapamiętała i straszna nienawiść owładnęła ich duszami. Los ten znosi już długo, lecz teraz zmuszony jest odsłonić wszystko przed Cezarem i uszy jego takimi słowy ranić. Bo jakąż to krzywdę im wyrzą-
dził? Albo czyż mogą się skarżyć, że choć raz postąpił z nimi z jaką-
kolwiek srogością? Czyż byłoby słuszne, aby nie miał dzierżyć władzy, którą sam zdobył wśród trudów i niebezpieczeństw, o niej decydować i przekazać temu, kto okaże się jej najbardziej godnym? I władzę oddaje się, tak jak inne przywileje, w nagrodę temu, kto okazuje synowskie oddanie i swoim postępowaniem potrafi dowieść, że zasługuje na takie wyróżnienie. Że zaś wtrącając się do tych spraw postępują niegodziwie, jest zupełnie oczywiste. Kto bowiem nieustannie myśli o osiągnięciu tronu, ten niezawodnie myśli też o śmierci ojca, gdyż nie będzie mógł
inaczej władzy osiągnąć. Sam zawsze starał się, aby jako następcy i synowie królewscy nie cierpieli żadnego niedostatku dostarczając im i ubiorów, i służby, i przyjemności, a nawet obmyślał dla nich bardzo zaszczytne związki małżeńskie, oddając jednemu za żonę — córkę swojej siostry, a drugiemu, Aleksandrowi — córkę króla Archelausa. A co najważniejsze, nawet i po takich postępkach nie ukarał ich mocą swojej władzy, lecz przywiódł ich do Cezara, wspólnego ich dobroczyńcy, i poniechawszy

Powered by MyScript