- Raczej sową. Zresztą Kenneth czasem nazywał mnie swoją sówką. To dziwne, ale pod względem charakteru jestem znacznie bardziej jego dzieckiem niż moich naturalnych rodziców. - Twój ojciec był chyba zupełnie inny niż ojczym. W każdym razie takie odnoszę wrażenie. Laura szeroko się uśmiechnęła. - To dlatego, że matka, myśląc o drugim mężu, mnie pozostawiła wybór. Ian uniósł brwi. - Czyżby? Laura wzięła przykład z Iana i również zbudowała sobie oparcie z poduszek. - Tak. Zapytała mnie o zdanie, a kiedy wybrałam Kennetha, zaaprobowała to. - Zerknęła na męża i przekonała się, że poły jego luźnego szlafroka rozchyliły się, odsłaniając tors. Zapragnęła go dotknąć, wsunąć palce w poskręcane, ciemnokasztanowe włosy, rozchylić poły szlafroka szerzej... Szybko odwróciła spojrzenie. - Kiedy mój ojciec umarł, matka zdecydowała, że musi wyprowadzić się z Petersburga, więc zabrała mnie do wód w Szwajcarii. Pewnie uznała, że w ten sposób najłatwiej znajdzie sobie nowego towarzysza. Miała kłopoty finansowe, a poza tym taka kobieta jak ona nie mogła żyć bez mężczyzny. - Z twojego tonu wnoszę, że nie całkiem aprobujesz pośpiech, z jakim matka ponownie wyszła za mąż - zauważył Ian. - Ale dla większości kobiet małżeństwo jest dobrym wyjściem. Tylko nieliczne mają odwagę samotnie stawiać czoło światu tak jak ty. Ogarnęła ją wątpliwość, czy jej uporczywe trwanie w staropanieństwie nie było skutkiem oburzenia, jakie wzbudził w niej pośpiech matki. Uznała, że przy okazji musi się głębiej nad tym zastanowić. - Jej nie groziła długa samotność. Mężczyźni zawsze ciągnęli do niej jak pszczoły do cukru, więc w Szwajcarii również miała powodzenie. Niektórzy szukali tylko romansu, tych jednak natychmiast oddalała. Wkrótce miała kilku poważnych kandydatów. - Jak Kennethowi Stephensonowi udało się pokonać konkurentów? Nie wydaje mi się, żeby był typem człowieka spędzającego dużo czasu u wód. - Przyjechał tam całkiem przypadkiem - wyjaśniła Laura. - Wracał do Anglii, gdzie miał prowadzić zajęcia w szkole Kompanii Wschodnioindyjskiej w Haileybury. Przyjaciel, z którym podróżował, miał problemy zdrowotne w Indiach, więc chciał się trochę podkurować, no i zjawili się u wód. Kenneth powiedział mi kiedyś, że od pierwszego spotkania zapragnął poślubić Tatianę. Był piętnaście lat starszy od niej i wcale nie taki efektowny, ale za to, gdy raz coś postanowił, konsekwentnie dążył do celu. - Kiedy matka zasięgnęła twojej opinii? - Pewnego dnia w lodziarni zapytała mnie znienacka, czy któryś z jej adoratorów podobałby mi się jako nowy tata. - Laura uśmiechnęła się na to wspomnienie. - Jeden był bajecznie bogatym włoskim księciem, drugi nie mniej bogatym szwajcarskim bankierem. Konkurowali z nimi kupiec z Francji, handlujący jedwabiem, i pruski generał. Teraz wiem, że Kenneth miał z nich wszystkich zdecydowanie najmniej pieniędzy. Zachichotała. - Całkiem dobrze wychodziłam na tych konkurach, bo niektórzy kandydaci do ręki próbowali się wkraść w moje łaski. Włoski książę dał mi piękną lalkę, po czym powiedział, żebym poszła się nią pobawić gdzie indziej. Bankier zawsze przynosił niesamowite łakocie, dzięki Francuzowi miałam pod dostatkiem wstążek i koronek, generał organizował mi jazdę na kucu i tak dalej. Ale Kenneth jako jedyny naprawdę ze mną rozmawiał. Kiedy matka nas ze sobą poznała, przykląkł na jedno kolano, żeby nasze oczy były na równym poziomie, i powiedział: „Miło mi panią poznać, Laryso Aleksandrowno”, jakby naprawdę było mu miło. Poza tym on nie tylko mówił, lecz również słuchał. Gdy matka spytała mnie o zdanie, nie wahałam się ani chwili. Następnego dnia powiedziała mi, że wychodzi za mąż za pana Stephensona i przeprowadzimy się do Anglii. - Paw z sową. Czy oni byli razem szczęśliwi? Laura skinęła głową. - To dziwne, ale tak. Myślę, że matka miała dość burzliwych uczuć i melodramatów. Kiedyś powiedziała mi, że kobieta powinna znaleźć sobie męża, który będzie dla niej przyjacielem i zapewni jej bezpieczeństwo. Potem dodała jeszcze z goryczą, że namiętność jest zdradliwa jak ruchome piaski. - Mądrze postąpiła, że spytała córkę o zdanie - powiedział zadumany Ian. - Dziecko zwykle nie daje się oszukać powierzchownością, dociera do istoty człowieka. Kenneth Stephenson pewnie nie był najlepszym kandydatem według kryteriów eleganckiego świata, ale dla ciebie trudno było o lepszego ojczyma. Laura powstrzymała przykry dreszcz.
|