Ani przez moment nie dała po sobie poznać, że zna Cartona, lecz byłem pewien, że to spotkanie zostało ukartowane. Nie wiedziałem wtedy, że sir Eustachy Pedler przebywa w Cannes, sądziłem więc, że komedia z poszukiwaniem odpowiedniego domu stanowi pretekst do spotkania właśnie z nim. Wiedziałem, że był w Południowej Afryce, w czasie gdy popełniono kradzież u De Beerów, a nie znając go osobiście, natychmiast doszedłem do wniosku, że to pewnie on jest owym tajemniczym Pułkownikiem, o którym tyle słyszałem. Ruszyłem trop w trop za moimi podejrzanymi. Nadiną poszła w stronę hotelu „Hyde Park”. Przyśpieszyłem kroku i wszedłem tam za nią. Skierowała się wprost do restauracji. Doszedłem do wniosku, że nie będę ryzykował, gdyż mogłaby mnie rozpoznać, i postanowiłem udać się za Cartonem. Miałem nadzieję, że idzie po diamenty. Pomyślałem, że gdybym stanął nagle przed nim, w chwili gdy się tego najmniej spodziewa, może wreszcie wydusiłbym z niego całą prawdę. Poszedłem za nim na stację metra Hyde Park Corner. Stał na samym końcu peronu. W pobliżu była jeszcze jakaś dziewczyna, poza tym żywej duszy. Zdecydowałem, że podejdę do niego teraz. Wiesz, co było dalej. W nagłym szoku na widok człowieka, o którym sądził, że jest daleko stąd, w Południowej Afryce, stracił głowę i zrobił ten fatalny krok do tyłu, prosto na tory. Zawsze był tchórzem. Udając, że jestem lekarzem, przeszukałem jego kieszenie. Znalazłem portfel z kilkoma banknotami, jeden czy dwa zupełnie nieważne listy, rolkę filmu, którą potem musiałem gdzieś zapodziać, i kawałek papieru z zapisanym terminem spotkania, dwudziestego drugiego na pokładzie „Kilmorden Castle”. Śpieszyłem się, pragnąc jak najszybciej opuścić stację metra, zanim mnie ktoś zdemaskuje. Prawdopodobnie wtedy upuściłem gdzieś tę kartkę. Na szczęście zapamiętałem zapisaną na niej datę. Wszedłem do najbliższej toalety i pozbyłem się charakteryzacji. Bałem się, że mógłbym zostać aresztowany za okradzenie zmarłego. Potem wróciłem do hotelu „Hyde Park”. Nadina właśnie kończyła lunch. Nie będę ci opisywał wszystkich szczegółów, jak ją śledziłem w drodze do Marlow. W każdym razie weszła do domu, a ja podążyłem za nią, tłumacząc kobiecie ze stróżówki, że jesteśmy razem. Harry urwał. Nastąpiła chwila pełnej napięcia ciszy. - Anno, uwierz mi. Musisz mi uwierzyć. Klnę się przed Bogiem, że mówię prawdę. Wszedłem do tamtego domu za nią z żądzą mordu w sercu. Anita jednak była już martwa. Znalazłem ją w jednym z pomieszczeń na piętrze. Boże, to było okropne. Nie żyła. A ja wszedłem tam najdalej w trzy minuty po niej. W całym domu nie było śladu niczyjej obecności! Oczywiście natychmiast uświadomiłem sobie, w jak okropnym położeniu się znalazłem. Jednym mistrzowskim pociągnięciem szantażowany pozbył się szantażystki i jednocześnie znalazł ofiarę, której ta zbrodnia zostanie przypisana. Z pewnością było to dzieło Pułkownika. Po raz drugi padłem ofiarą jego machinacji. Wlazłem w pułapkę jak głupiec. Prawie nie pamiętam, co było dalej. Jakimś cudem udało mi się opuścić dom. Wychodząc, starałem się zachowywać zupełnie normalnie. Zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że niebawem morderstwo zostanie wykryte, a mój rysopis rozesłany po całym kraju. Przez kilka najbliższych dni nie odważyłem się uczynić żadnego ruchu. Wreszcie nadarzyła się pewna szansa. Udało mi się podsłuchać na ulicy rozmowę dwóch dżentelmenów w średnim wieku. Jednym z nich okazał się sir Eustachy Pedler. Od razu przyszedł mi do głowy pomysł, by zaangażować się jako jego sekretarz. Fragmenty rozmowy, które usłyszałem, dostarczyły pewnych wskazówek. Nie byłem już taki przekonany, że sir Eustachy rzeczywiście jest Pułkownikiem. Jego dom mógł być wybrany na miejsce spotkania zupełnie przypadkowo albo z jakichś powodów, których nie potrafiłem dociec. - Czy wiesz, że Guy Pagett był w Marlow w dniu morderstwa? - przerwałam mu. - To by pasowało. Sądziłem, że był w Cannes z sir Eustachym.
|