Tamże i car kasimowski[106] Tatarzyn miał swego syna. Potem, kiedy uszedł, [także] i bojarowie za nim niektórzy iść musieli, bo ich miał jakby w ręku, miawszy ich dzieci i żony pro obsidibuo[107]. Carowa ze swoimi przyjacioły została w obozie. Dimitr nas odbieżał; z posłów, albo z komisarzów o gotowiźnie tak wielkiej u króla, jako się spodziewali, nic nie wyczerpnęli; znowu wątpliwości; dopiero żałować, że zezwolili na traktaty, któiymi Dimitra wypłoszyli. A wtenczas kiedy się to u nas działo, Moskwa nie próżnowała. Skopin z tym wojskiem, cośmy go odeszli u Kolazina, postąpił dalej, wziął Perasław, pomknął się ku Trójcy Świętej, wziął Aleksandrową Słobodę. Gródkami dalej postąpiwszy, uczynił panu Sapiezie ciężko, że musiał ustąpić od Trójcy do Dimitrowa. Tam przemieniwszy się[108] ze strony królewskiej znowu na stronę Dimitrowę, przewabił od nas carową, czyniąc jej otuchę, że przy niej miał stać. Uciekła i ta od nas, tylko z jednym dziewczęciem, a z kilkąnastą duńskich Kozaków, i została na Dimitrowie przy panu Sapiezie, aż do pewnego czasu, jako niżej będzie. Książę Rużyńskie zaś z nami, cośmy z nim przestawali i z panem Zborowskim, nie chcieliśmy tej siewki [śpiewki?] grać; ale ujęliśmy się już królewskiego przedsięwzięcia, do któregośmy byli nie z chęcią przystąpili, przymuszeni prawie inszych niestatkiem. Większa część nierówno była w naszym obozie takich, co przedsięwzięcie Dimitrowę stawiać na nogi i onego szukać chcieli. W takim rozerwaniu odjechali nas komisarze; a że była rzecz niebezpieczna, rwać się nam pod bokiem nieprzyjacielskim, musieliśmy się, choć w tej niezgodzie tolerować. A w tym ci niechętni wespół z nami tak będący, poduszczyli duńskie Kozaki, aby jawnie poszli do Dimitra do Kaługi, upewniając ich w tym skrycie, że „[jeśli] rzuci się na was Rużyński, sami mu w tył uderzym". A działo się to już po Bożym Narodzeniu, jakoś na początku mięsopustu w roku 1610. Ruszyli się Kozacy, Zaruckiego tylko nie mogli przymusić, żeby z nimi przestać miał. Dał znać o tym Zaru-cki książęciu Rużyńskiemu, ale i samiśmy postrzegli. A bardziej rozumiejąc, że z Moskwą w stolicy mają jakie porozumienie, niż to, aby mieli do Dimitra iść, uderzono z działa według zwyczaju na trwogę, poczęły chorągwie te, co książęcia Rużyńskiego słuchały, wychodzić. A kiedy już wyszły, ruszył się za Kozaki z nimi książę Rużyńskie; ci dali bitwę w nadzieję obiecanych ratunków. Legło Kozaków duńskich pobitych na placu ze dwa tysiąca; drudzy uchodzili, gdzie mogli, insi się wrócili do swego obozu do Zarudzkiego. Tę pierwszą rzecz bunty nasze między nami a Kozakami duńskimi sprawiły. Po tej porażce Kozaków przyszło do tego, żeśmy mieli koło, chcąc przywieść rzeczy jako do zgody, żebyśmy wszyscy jedno rozumieli. Przyszliśmy my do koła, które wśród obozu blisko stanowiska Rużyńskiego było, nic się od swoich nie spodziewając, bezpieczne, pieszo i z szablami tylko. Przyjechało tamtych, co źle myśleli, na koniach ze sto osób z rusznicami, drudzy i we zbrojach. Kiedyśmy się z sobą racjami znosili, którego przedsięwzięcia, czy Dimitrowego, czy królewskiego trzymać się lepiej. Pokazaliśmy im, że Dimitra już osławionego[109] dźwignąć trudno. Dimitra dźwigając królowi będziemy darmo pożyteczni; bo Moskwa mając go sobie exosum[110], królowi będzie przychylniejsza. Było i to z między nich niektórych podanie, żeby z Szujskim traktować. Powiedzieliśmy na to, że Szujski nie będzie takim prostakiem, aby u was miał kupować pokój, mając już z królem wojnę. Mówili insi odejść wszystkim wojskiem od stolicy za Wołgę. Odkryjemy bok królewski, że go uciśnie nieprzyjaciel. I na to się dała taka racja, że królowi i tym sposobem będziem darmo pożyteczni, a król nam za to nie będzie nic powinien, bo Moskwa mając nas w ziemi, musi zawsze potęgę swoje rwać, i zupełną mocą szkodzić królowi nie będzie mogła. Jeszcze i takie zdanie było wynijść do Polski; to się tak zapłaciło, że nie mamy pretekstu, czegobyśmy się, do Polski wyszedłszy, upominać mieli. Rozjechać by się nam przyszło, a król nie przestanie tej wojny; też my się bez służby nie obejdziemy, tak wiele zasług swych tu ostradawszy, za nowy żołd na też tu wojnę zaciągać się będziem musieli. Tu kiedy racji naszych przeciwna strona racjami przeprzeć nie mogła, udała się do tumultu. Z tych, co na koniach przyjechali, odwiódłszy się od koła, broni dobywszy i rusznic, skoczyło ich kilkadziesiąt koni, którym był powodem do tego pan Tyszkiewicz, mający rankor[111] przeciwko książęciu Rużyńskiemu. Z okrzykiem, jak do nieprzyjaciół, wpadli na koło i prosto do książęcia Rużyńskiego, gdzie stał, z rusznic wystrzelili. Rozpierzchnęło się koło, oparł się książę Rożyńskie, ale go towarzystwo odwiodło ku stanowisku, skąd też z kilkunastu rusznic odstrzelewając go, strzelono.[112] Tumult ten był 20 martii
|