– Co to za cieÅ„, ciociu? – wyszeptaÅ‚a Nimue, kiedy wioÅ›larze odbili od brzegu. – To koÅ›ciół Glastonbury – odparÅ‚a Morgiana, zdziwiona, że jej gÅ‚os brzmi tak spokojnie. – On jest na innej wyspie, tej, którÄ… można stÄ…d zobaczyć. Twoja babcia, matka twego ojca, jest tam pochowana. Może pewnego dnia zobaczysz jej grobowiec. – Czy my tam jedziemy? – Nie dzisiaj. – Ale łódź pÅ‚ynie prosto tam, sÅ‚yszaÅ‚am, że w Glastonbury jest też klasztor... – Nie – przerwaÅ‚a jej Morgiana. – My tam nie jedziemy. Czekaj i patrz, i bÄ…dź cicho. Teraz nadchodziÅ‚ wÅ‚aÅ›ciwy test. Mogli zobaczyć jÄ… z Wyspy za pomocÄ… Wzroku i wysÅ‚ać łódź, ale czy potrafi otworzyć mgÅ‚y Avalonu... to bÄ™dzie sprawdzian tego wszystkiego, czego dokonaÅ‚a podczas ostatnich lat. Nie wolno jej podjąć próby i zawieść, musi po prostu wstać i zrobić to, nie wahajÄ…c siÄ™ i nie myÅ›lÄ…c. Byli teraz na samym Å›rodku Jeziora, a kolejne uderzenie wioseÅ‚ wepchnie ich w prÄ…d, który prowadzi prosto do wyspy Glastonbury... Morgiana podniosÅ‚a siÄ™ pÅ‚ynnie, szaty wokół niej zafurkotaÅ‚y. UniosÅ‚a rÄ™ce. I znów powróciÅ‚o wspomnienie... to byÅ‚o jak za pierwszym razem, kiedy to robiÅ‚a, szalone zdziwienie, że ta niezwykÅ‚a fala mocy jest cicha, choć powinna rozedrzeć niebo blaskiem bÅ‚yskawic i hukiem piorunów... nie Å›miaÅ‚a otworzyć oczu, dopóki nie usÅ‚yszaÅ‚a zalÄ™knionego i zadziwionego okrzyku Nimue... Deszcz zniknÄ…Å‚ i w ostatnich blaskach zachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca wyspa Avalon leżaÅ‚a przed nimi piÄ™kna i zielona. SÅ‚oneczny blask na Jeziorze, sÅ‚oneczny blask rozÅ›wietlajÄ…cy gÅ‚azy na szczycie Toru, biaÅ‚e Å›ciany ÅšwiÄ…tyni. Morgiana ujrzaÅ‚a to wszystko przez Å‚zy, zachwiaÅ‚a siÄ™ w Å‚odzi i byÅ‚aby upadÅ‚a, gdyby ktoÅ› nie podtrzymaÅ‚ jej za ramiÄ™. Dom, dom, jestem tutaj, wracam do domu... PoczuÅ‚a, jak łódź skrobie o piaszczysty brzeg i opanowaÅ‚a siÄ™. WydaÅ‚o jej siÄ™ niewÅ‚aÅ›ciwe, że nie ma na sobie szat kapÅ‚anki, choć pod jej sukniÄ…, jak zawsze, maÅ‚y nóż Viviany przymocowany byÅ‚ ciasno wokół jej talii. To byÅ‚o nieodpowiednie... te jej jedwabne welony, pierÅ›cienie na szczupÅ‚ych palcach... Królowa Morgiana z Północnej Walii, a nie Morgiana z Avalonu... cóż, to można zmienić. Dumnie uniosÅ‚a gÅ‚owÄ™, wzięła gÅ‚Ä™boki oddech i ujęła dziecko za rÄ™kÄ™. Choć tak siÄ™ zmieniÅ‚a, choć minęło tyle lat, wciąż jest MorgianÄ… z Avalonu, kapÅ‚ankÄ… Wielkiej Bogini. Poza tym Jeziorem mgieÅ‚ i cieni mogÅ‚a być królowÄ…, małżonkÄ… starego i zdziecinniaÅ‚ego króla w dalekiej krainie... ale tu jest kapÅ‚ankÄ…, zrodzonÄ… z królewskiej linii Avalonu. Kiedy zeszÅ‚a na lÄ…d, bez zdziwienia ujrzaÅ‚a, że stoi przed niÄ… dÅ‚ugi rzÄ…d kÅ‚aniajÄ…cych siÄ™ sÅ‚użących, a za nimi oczekujÄ… jej ciemno ubrane kapÅ‚anki... wiedziaÅ‚y i przybyÅ‚y, by powitać jÄ… w domu. Poza liniÄ… kapÅ‚anek zobaczyÅ‚a twarz i postać, którÄ… dotÄ…d widywaÅ‚a jedynie w snach – wysokÄ…, jasnowÅ‚osÄ… kobietÄ™ o królewskiej postawie. Jasne wÅ‚osy splecione nisko nad czoÅ‚em. Kobieta podeszÅ‚a szybko wzdÅ‚uż rzÄ™du kapÅ‚anek i wzięła jÄ… w objÄ™cia. – Witaj, krewniaczko – powiedziaÅ‚a cicho. – Witaj w domu Morgiano. I wtedy Morgiana wymówiÅ‚a imiÄ™, które sÅ‚yszaÅ‚a tylko we Å›nie, dopóki Kevin go nie powtórzyÅ‚, potwierdzajÄ…c prawdziwość snu. – Witam ciÄ™, Niniano. Przywożę ci wnuczkÄ™ Viviany. BÄ™dzie tu wychowywana, na imiÄ™ jej Nimue. Niniana przypatrywaÅ‚a siÄ™ jej z ciekawoÅ›ciÄ…; Morgiana zastanawiaÅ‚a siÄ™, co też ona o niej sÅ‚yszaÅ‚a przez te wszystkie lata? Po chwili jednak Niniana odwróciÅ‚a wzrok i spojrzaÅ‚a na dziewczynkÄ™. – To wiÄ™c jest córka Galahada? – Nie – powiedziaÅ‚a Nimue. – Galahad to mój brat. Ja jestem córkÄ… dobrego rycerza Lancelota. – Wiem o tym – odparÅ‚a Niniana z uÅ›miechem – ale tutaj używamy imienia, które nadali twemu ojcu Saksoni, a on nosi takie samo imiÄ™, jak twój brat. No wiÄ™c, Nimue, przybyÅ‚aÅ› tu, by zostać kapÅ‚ankÄ…? Nimue rozglÄ…daÅ‚a siÄ™ po zalanym sÅ‚oÅ„cem krajobrazie. – Tak mi powiedziaÅ‚a moja ciocia Morgiana. ChciaÅ‚abym uczyć siÄ™ czytać i pisać, i grać na harfie, i wiedzieć wszystko o gwiazdach i o wszystkich innych rzeczach, tak jak ona. Czy naprawdÄ™ jesteÅ›cie tutaj zÅ‚ymi czarownicami? MyÅ›laÅ‚am, że czarownice sÄ… stare i brzydkie, a ty jesteÅ› bardzo piÄ™kna... – PrzygryzÅ‚a wargÄ™. – No i znowu jestem nieuprzejma. Niniana siÄ™ zaÅ›miaÅ‚a: – Zawsze mów prawdÄ™, dziecko. Tak, jestem czarodziejkÄ…. Nie sÄ…dzÄ™, bym byÅ‚a brzydka, ale sama musisz zadecydować, czy jestem dobra czy zÅ‚a. Staram siÄ™ wypeÅ‚niać wolÄ™ Bogini, a to wszystko, co czÅ‚owiek powinien czynić.
|