.. Z politycznego punktu widzenia nie mtaiżadnego znaczenia... - mówił Rudra. powoli odmierzając zdania i kroki. - Byłnatomiast jednym z Pierwszych, tych, którzy patrzyli na Urath. - Czyżby? - Murugan obrzucił rozmówcę bystrym spojrzeniem. - Owszem - kiwnął głową Rudra. - Wyróżnił się w wojnie przeciwkoLudowi Morza i Matkom Strasznego Płomienia... - w tym miejscu uczynił rękąjakiś znak. - Późnię) - ciągnął dalej - przypomniano sobie o tym i powierzo-no mu północne marchie podczas woj nyż demonami. W owych dniach zwano goKał kin, aż w końcu doszło do tego, że był znany jako Żaki inacz. Podniósł Atrybut.który uczynił go potężnym w zwalczaniu demonów. W ten sposób zniszczy!większość Jakszów. a Rakasze uwięził w zaklęciu. Gdy Kali i Jama pojmali gow Piekielnej Studni, właśnie był w trakcie uwalniania tych ostatnich. W tensposób Rakasze znowu zagrozili światu. - Czemu to zrobił? - Jama i Agni twierdzą, że zawarł pakt z ich przywódcą - wyjaśnił Rudra.- Podejrzewają, że wypożyczył ich wodzowi ciało w zamian za obietnicępomocy w walce przeciwko nam. Murugan drgnął. - Możemy się spodziewać ataku? - Wątpię - wzruszył ramionami Rudra, a w jego glosie wyraźnie za-brzmiała pogarda. - Jeśli nie dali rady tej czwórce w Piekielnej Studni, nieprzypuszczam, żeby zdołali stawić czoła całemu Niebu. W dodatku Jamaprzebywa właśnie w Pustym Dworze Śmierci, przygotowując nowe rodzajebroni. - A jego oblubienica? 143 - Kto to zgadnie? - wydął wargi Rudra. - l kogo 1o obchodzi?Murugan wykrzywił się w porozumiewawczym uśmiechu. - Myślałem dawniej, że byłeś dla niej kimś więcej niż przygodnymznajomym? - Za zimna, zbyt złośliwa... - mruknął z niechęcią Rudra. - Wygnała cię? Zapytany zwrócił ku Bogu Młodości swą ciemną twarz, która nie znałauśmiechu. - Wy, bóstwa płodności, jesteście gorsze od marksistów - powiedziałz jakąś melancholią w głosie. - Myślicie, że ta jedna rzecz, której patronujecie,wyczerpuje całą złożoność stosunków międzyludzkich. Owszem, przez pewienczas byliśmy przyjaciółmi, ale ponieważ Kali jest zbyt twarda... nawet dlaprzyjaciół... rozeszliśmy się, no i już. - Ale wygnała cię?... - Można to ująć i w ten sposób. - No! - uśmiechnął się triumfalnie Pan Murugan. - Zaś kiedy wzięła zakochanka Morgana, tego, który jako architekt osiągnął wszystko, co architektmoże osiągnąć, i gdy pewnego dnia Morgan wcielił się w ciało kawki i odleciał,ty rozpocząłeś wielkie polowanie na kawki. Przestałeś dopiero wtedy, gdyw Niebie nie było już chyba żadnej... - Nie - przerwał mu Rudra. - Polowanie trwa. - Ale dlaczego? - Bo nie znoszę, jak kraczą. - Zaprawdę.,. - pochylił głowę Bóg Młodości. - Zbyt chłodny, zbytdrwiący... - Nie życzę sobie, by drwił ze mnie ktokolwiek - na ostatnie stówo Rudrapołożył szczególny nacisk. - A teraz pokaż, czy będziesz w stanie wyrwaćz tarczy strzałę Rudry. Murugan uśmiechnął się z całym wdziękiem młodości. - Nie - odpart.- Ani żaden z Lokapalów nie dokona tej sztuki... bo zresztą i po co? - Kiedy przybieram mój Aspekt - zaczął Rudra - gdy wznoszę mój wielkiluk, ofiarowany mi przez samą Śmierć, wtedy mogę posłać strzałę do tarczyodległej o całą milę i skruszyć ją, niczym piorun. Murugan przygryzł wargi. - Porozmawiajmy o czymś innym - zapropono-wał. - Zgaduję, że nasz gość to ten sam, który onegdaj niedopuszczalnie okpi)PanaBrahmęw Maharatha i użył brom w świętym miejscu. Jak rozumiem, to tensam osobnik, który założył religię pokoju i Oświecenia, mam rację? - Tak. - Ciekawe. - Co?... - Ciekawe, co zrobi teraz Brahma? - wyjaśnił Murugan.Rudra wzrużył ramionami. - Jeden Brahma raczył wiedzieć - mruknął podnosem. W miejscu zwanym Zrządzeniem Świata, tam, gdzie budowle Miasta już niesięgają, lecz jedynie odległa kopuła Niebios wznosi się wysoko, w miejscu, 144 gdzie nic nie było, gdzie rozciągało się płaskie pustkowie, zakryte prze oczamiświata zasłoną szarobiałych mgieł, w miejscu tym stał Dom Ciszy, przykrytyokrągłym, szarym dachem, którego nigdy nie obmyły strugi deszczu, któregobalustrady i balkony rankiem skrywały gęste opary, a o zmierzchu targaływiatry, którego przestronne komnaty z rzadka tylko były umeblowane ciężkimi,ciemnymi sprzętami - w miejscu tym można było czasami spotkać bogów,siedzących na masywnych stołkach lub przechadzających się wśród kolumn,a także załamanych wojowników, nieszczęśliwych kochanków, którzy przy-chodzili tu na rozmyślania, którzy przychodzili, by ukoić swe bóle i roz-pamiętywać klęski, tu, pod kopuła nieba, nad którym górował Most Bogów, tu,gdzie było serce kamiennej pustyni, tu, gdzie barw było tylko kilka a jedynymdźwiękiem, dającym się słyszeć, był gwizd wiatru - tu, gdy minęły dniPierwszych, zasiadali filozofowie i czarownicy, bajarze i magowie, samobójcyi asceci wolni od pragnienia powtórnych narodzin czy odmłodzenia; tu,w samym centrum miejsca skłaniającego do wyrzeczenia i rezygnacji, wycofa-nia się z rzeczy ziemskich i odejścia ze świata, tutaj oto znajdowało się pięćpomieszczeń nazwanych imionami Pamięci, Strachu, Rozdartego Serca, Mar-nego Prochu i Rozpaczy; dom ten zbudował Kubera-Gruby, który choć nie miałpowodu, by troszczyć się o podtrzymywanie łych uczuć, wzniósł jednak tękonstrukcję na żądanie Kandi-Zapalczywej. zwanej niekiedy Durga lub Kali,albowiem on jeden spośród wszystkich bogów posiadał atrybut łączności zeświatem nieożywionym, toteż każdą pracę, której się podjął, napełniał uczu-ciem i namiętnością, żywo odczuwanymi przez tych, korzy potem korzystaliz dzieł jego rzemiosła. Siedzieli w pokoju zwanym Rozdarte Serce, pili somę i nigdy nie byli pijani. Dom Ciszy pogrążył się w zmierzchu. Wiatry, krążące w Niebie, wiały zewszystkich stron. Siedzieli w czarnych opończach na czarnych stołkach, a jego ręce spoczywa-ły na jej rękach, złożonych na stole, który stał między nimi, zaś horoskopywszystkich ich dni krążyły wzdłuż granicy oddzielającej Niebiosa od nieba,l była cisza wokół, gdy strona po stronie odczyty wali historię minionych wieków. - Sam - rzekła w końcu. - Czyżbyśmy nie byli bogami? -· Tak - odparł. - A za dawnych dni, gdy mieszkałeś jeszcze w Niebie... czy wtedy mniekochałeś?
|