Wyjednali sobie u Valarów przebaczenie i Finarfin objął władzę nad resztką Noldorów w Błogosławionym Królestwie...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Dlatego marzyła, żeby żyć wiecznie w legendzie, jak Ans-set, i zadała sobie wiele trudu, żeby dowiedzieć się o nim wszystkiego, co tylko możliwe...
»
Spojrzawszy na plan, jaki miałem przy sobie, zdecydowałem się wracać inną drogą, wybrałem więc Marsh Street zamiast State Street...
»
Lud rozmawiał głośno, nawoływał się, śpiewał, chwilami wybuchał śmiechem nad jakimś dowcipnym słowem, które przesyłano sobie z rzędu do rzędu, i...
»
Rozdział wrześniowy We wrześniu Stara Dama wyznała samej sobie, że minione lato było dziwnie szczęśliwe, a niedziele i te sobotnie popołudnia...
»
Trudno było pojąć opowieść na wpół szalonego ślepca, lecz kiedy Guthwulf mówił, Simon wyobraził sobie, jak hrabia wędruje tunelami, kuszony przez coś, co...
»
Dziesięcioletnie bliżniaczki ze Złotego Brzegu stanowiły całkowite przeciwieństwo tego, jak ludzie wyobrażają sobie bliźniacze siostry — były do...
»
cze, by wyrobi sobie negatywne wraenie na jego temat;doszlibymy do wniosku, e w sieci, owszem, istnieje ycie,lecz jest ono okropne, brutalne i pene...
»
Agnes poczuła ulgę: Laura zapewne nie umiała wyobrazić sobie niczego konkretnego jako “czegoś”, lecz jej gest nie pozostawiał cienia wątpliwości: to...
»
Jak ptaki rozprawiające świegotem o poranku o przygodach nocy, tak one po przejściu kalifa, na którego ślady rzucano zaraz kwiaty i miał bursztynowy, mówiły sobie...
»
84Grecy i Rzymianie znali dobrze inne liczne odmiany kwarcu, lecz nie zdawali sobie sprawy, e s one wszystkie t sam substancj mineraln...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Nie miał wszakże u boku synów, którzy nie zechcieli opuścić synów Fingolfina, gdy cały lud tego księcia poszedł dalej na północ, czując się do tego zobowiązany wobec współplemieńców i ulegając woli Feanora, a zarazem lękając się stawić czoło sądowi Valarów, gdyż niejeden splamił ręce bratnią krwią w Alqualonde. Przy tym Fingon i Turgon, Noldorowie o śmiałych i gorących sercach, raz podjąwszy zadanie gotowi byli wytrwać aż do końca, choćby to miał być koniec bardzo gorzki. Tak więc znaczna większość poszła dalej za Feanorem i wkrótce zaczęły działać w gromadzie złe siły, tak jak było zapowiedziane w proroctwie.
Noldorowie zawędrowali wreszcie na daleką północ Ardy, a gdy zobaczyli pierwsze kry na powierzchni morza, zrozumieli, że zbliżają się do Helkarakse. Na północy bowiem ląd Amanu wyginał się ku wschodowi, tak że od wysuniętych ku zachodowi wschodnich brzegów Endoru - czyli Śródziemia - dzieliła go wąska cieśnina, przez którą płynęły razem lodowate wody Morza Okrężnego i fale Belegaeru (Wielkiego Morza Zachodu); unosiły się tam gęste mgły i śmiertelnie zimne opary, nurt popychał ścierające się ze sobą góry lodowe i zgrzytające, głęboko zatopione kry. Taka była cieśnina Helkarakse, przez którą prócz Valarów nikt nie ośmielał się przeprawiać, z wyjątkiem jednej Ungolianty.
Feanor wstrzymał pochód i Noldorowie zaczęli się zastanawiać, co robić dalej. Cierpieli już dotkliwie od chłodu i lepkiej mgły, przez którą nie przenikał ani jeden promyk gwiazd; wielu żałowało teraz, że się w tę drogę wybrali, zwłaszcza Eldarowie z hufca Fingolfina szemrali i przeklinali Feanora jako sprawcę ich niedoli. Feanor wiedział, co o nim mówią, zawołał więc swoich synów na naradę. Żeby wydostać się z Aramanu do Endoru były tylko 56
dwa sposoby: przejść po lodzie albo przepłynąć na statkach. Statków wszakże mieli za mało; sporo ich utracili w ciągu długiej żeglugi, a tych, które zostały, nie wystarczyłoby, żeby wszyscy naraz mogli się na nich przeprawić; nikt jednak nie chciał czekać na zachodnim brzegu, aż pierwsza partia zostanie przewieziona i statki wrócą po następną; bo lęk przed zdradą już nurtował serca Noldorów. Toteż Feanor i jego synowie postanowili zawładnąć całą flotyllą i wymknąć się cichcem; od dnia bitwy w Alqualonde zatrzymali władzę nad statkami, a ich załogi składały się wyłącznie z elfów oddanych bez zastrzeżeń Feanorowi i tych, którzy brali bezpośredni udział w bitwie z Telerimi. Jak na zawołanie zerwał się pomyślny wiatr z północno-zachodu i Feanor mógł wymknąć się skrycie wraz z synami i tymi spośród Noldorów, których uważał za najwierniejszych swoich zwolenników. Odpłynęli zostawiając Fingolfina z jego hufcem w Aramanie. Morze było w tym miejscu wąskie, więc sterując ku wschodowi i nieco na południe, bez strat dobili do drugiego brzegu i stanęli znów na lądzie Śródziemia. Wylądowali przy ujściu fiordu zwanego Drengist, wrzynającego się głęboko w krainę Dor-lomin.
Kiedy wyszli na brzeg, Maedhros, najstarszy syn Feanora, przyjaźniący się z Fingonem, dopóki ich nie powaśniły kłamstwa Morgotha, zapytał ojca:
- Które statki i których żeglarzy odeślesz teraz po resztę naszych współplemieńców i kogo przede wszystkim każesz wziąć na pokład? Myślę, że mężny Fingon powinien mieć pierwszeństwo.
Lecz Feanor wybuchnął opętańczym śmiechem i wykrzyknął:
- Nic i nikogo po nich nie odeślę! Nie martwi mnie strata tych, którzy zostali po drugiej stronie cieśniny. Okazali się niepotrzebnym obciążeniem w naszej podróży. Przeklinali mnie, niech więc przeklinają dalej, wracając z płaczem do klatki Valarów. A okręty spalę!
Maedhros stał samotnie na uboczu, gdy Feanor wydawał rozkazy podpalenia białych okrętów Telerich. Tam, na miejscu zwanym Losgar, w ujściu wąskiego fiordu Drengist, zginęły w ogromnym, jaskrawym i straszliwym ogniu najpiękniejsze statki, jakie kiedykolwiek pływały po morzach świata. Fingolfin i jego lud zobaczyli z dala czerwoną łunę pod chmurami i zrozumieli, że ich zdradzono. Takie były pierwsze plony Bratobójstwa i klątwy rzuconej na Noldorów.
Widząc, że Feanor opuścił go i że ma do wyboru albo zginąć w Aramanie, albo ze wstydem wrócić do Valarów, Fingolfin był rozgoryczony, lecz jeszcze gorącej niż przedtem zapragnął znaleźć jakąś drogę do Śródziemia, aby się porachować ze zdrajcą. Pod przewodem Fingolfina i jego synów oraz Finroda i Galadrieli hufiec musiał odbyć długą, niezmiernie uciążliwą wędrówkę, lecz w trudach rosło męstwo i hartowała się wytrwałość Noldorów; byli przecież wspaniałym plemieniem, pierworodnymi dziećmi nieśmiertelnego Eru Iluvatara, a że niedawno wyszli z Błogosławionego Królestwa, nie zdążyli się jeszcze znużyć bytowaniem na Ziemi. Serca ich płonęły zapałem młodości, a pod przewodem Fingolfina i jego synów oraz Finroda i Galadrieli odważyli się wejść do najsroższej krainy Północy; nie mając innej drogi przed sobą, stawili w końcu czoło grozie cieśniny Helkarakse i okrutnych gór lodowych. Niemało wspaniałych czynów dokonali później Noldorowie, lecz żaden chyba nie przewyższył bohaterstwa tej desperackiej przeprawy, podjętej wśród przeciwności i przygnębienia. Wtedy to zginęła Elenwe, żona Turgona, i wielu innych Eldarów. Ze znacznie zmniejszonym hufcem stanął wreszcie Fingolfin w Krainach Zewnętrznych. Nie kochali Feanora ani jego synów ci, którzy znowu szli jego śladem i w Śródziemiu zadęli w trąby o pierwszym wschodzie Księżyca.

57
X

Sindarowie


Powered by MyScript