Dotyczy to również ^leby - mamy przecież glebę w Kopule, nie możemy oddzielić się xl niej. Mamy także powietrze i wodę - odpowiednio przefiltro-vane. A z drugiej strony jest wiele ludzi, którzy oddychali zwy-dym powietrzem Erytro, pili surową wodę i są zdrowi, bez żad-iych konsekwencji. - W takim razie to muszą być prokarloty. - Niemożliwe. Chcąc nie chcąc wszyscy zjadamy je lub wdy-Aamy. Eksperymentowaliśmy na zwierzętach. Bez rezultatu. Po-'^L tym gdyby były to prokarioty. Plaga musiałaby być zaraźliwa, i nie jest. Eksperymentowaliśmy także z promieniowaniem Ne- 149 mezis, lecz ono również jest nieszkodliwe. Co więcej, kiedyś mieliśmy jeden przypadek - tylko jeden - zachorowania osoby, która nigdy nie opuszczała Kopuły. To wszystko jest bardzo tajemnicze. - Masz jakieś teorie? - Ja? Nie. Jestem po prostu zadowolony, że udało nam się powstrzymać tę chorobę. Dopóki jednak nie poznamy przyczyn Plagi, nigdy nie będziemy mieć pewności, czy nie zacznie się ona ponownie. Była co prawda pewna sugestia... -Jaka? - Przedstawił mi ją psycholog, ja zaś przekazałem ją dalej Pittowi. Otóż psycholog ten twierdził, że ci, którzy zachorowali, obdarzeni byli większą wyobraźnią od tych, którzy zachowali zdrowie. Inaczej mówiąc, bardziej podatni na chorobę są ludzie o niezwykłej psychice, bardziej inteligentni, twórczy, nieprzeciętni. Psycholog uważał, że bez względu na przyczynę choroby, odporność wybitnych umysłów jest mniejsza, łatwiejsza do przełamania. - Czy sądzisz, że miał rację? - Nie wiem. Problem polega na tym, że nie ma żadnych innych wyróżników. Chorowali ludzie obydwu płci - niemal po równo -bez względu na wiek, wykształcenie czy cechy fizyczne. Oczywiście ofiary Plagi stanowią małą próbkę, tak że trudno tutaj mówić o przekonującej statystyce. Pitt doszedł do wniosku, że powinniśmy trzymać się teorii psychologa i w ostatnich latach przysyła mi samych nudziarzy, co prawda inteligentnych, ale niezbyt bły- skotliwych. Takich jak ja sam. Jestem przykładem całkowitej odporności na Plagę - zwykły umysł, prawda? - Przestań Sieverze, nie jesteś... - Z drugiej strony - powiedział Genarr nie czekając na koniec protestów Insygny - wydaje mi się, że umysł Marleny jest bardzo nieprzeciętny. - O tak - dodała Eugenia - widzę, do czego zmierzasz. - Możliwe więc, że kiedy Pitt przekonał się o jej uzdolnieniach i zdał sobie sprawę, że chce lecieć na Erytro, olśniła go myśl, że wyrażając zgodę na jej prośbę może pozbyć się kogoś, kto od samego początku wydał mu się niebezpieczny. - W takim razie powinnyśmy natychmiast wracać... na Rotora. 150 r l - Tak, ale jestem pewien, że Pitt zabroni warn, przynajmniej | na razie. Będzie nalegał, że twoje pomiary są absolutnie niezbęd-jne i muszą zostać zakończone, a nie będziesz mogła użyć argu-|mentu Plagi. Jeśli tylko wspomnisz o niej, każe zbadać cię psychiatrom. Proponuję więc, żebyś dokonała tych pomiarów tak hszybko jak się da, a my zajmiemy się Martena. Na razie mamy (spokój z Plagą, a sugestia, że zapadają na nią niezwykłe umysły yest tylko... sugestią i niczym więcej. Nie ma rzeczywistych po-^wodów do obaw. Możemy ochronić Marlenę i zrobić Pitta w konia, Irozumiesz? f Insygna wpatrywała się w Genarra nie widząc go, a jej żołądek (zamienił się w mocno ściśnięty węzeł. SZESNAŚCIE HIPERPRZESTRZEN Adelia była bardzo przyjemnym Osiedlem, znacznie przyjemniejszym od Rotora. Krile Fisher odwiedził już sześć innych Osiedli oprócz Rotora i wszystkie były znacznie przyjemniejsze od niego. (Przez chwilę zastanawiał się nad listą nazw i westchnął: Osiedli było siedem, a nie sześć - pomału zaczynał się gubić. Być może za dużo od niego wymagano). Jednak bez względu naJiczbę, Adelia była najprzyjemniejszym Osiedlem, jakie odwiedził. Nie chodziło tu tylko o wymiar materialny - Rotor na przykład był jednym ze starszych Osiedli i zdołał wypracować sobie nawet własne tradycje. Na Adelii wszystko było doskonale zorganizowane, każdy dobrze znał swoje miejsce, cieszył się tym, co robił, i wszędzie czuło się radość z osiąganych sukcesów. Tessa, Tessa Anita Wendel. mieszkała na Adelii. Krile nie zabrał się jeszcze do wykonywania zadania - być może za bardzo przejął się opinią Tanayamy, wedle którego żadna kobieta nie mogła mu się oprzeć. Zdawał sobie sprawę, że Tanayama żartował lub nie zdołał opanować sarkazmu, mimo to - niemal wbrew swej woli - bardzo wolno zabierał się do powierzonej mu misji. Kolejne fiasko wyglądałoby podwójnie źle w oczach kogoś, kto wierzył -a może tylko udawał, że wierzył - iż Krile potrafi dawać sobie radę z kobietami. Zobaczył ją po raz pierwszy dopiero po dwóch tygodniach od zamieszkania na Adelii. Zawsze zdumiewał go fakt, z jaką łatwością przychodziło mu wyśledzenie dowolnej osoby na każdym z odwiedzanych przez niego Osiedli. Mimo lat spędzonych na Rotorze, ciągle nie mógł przywyknąć do niewielkiej powierzchni Osiedli, 152
|