Z początku Jaina była zaskoczona, że mały statek leci znów właściwym kursem, potem jednak uświadomiła sobie, że nie ma w tym nic nadzwyczajnego...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Dlatego marzyła, żeby żyć wiecznie w legendzie, jak Ans-set, i zadała sobie wiele trudu, żeby dowiedzieć się o nim wszystkiego, co tylko możliwe...
»
Spojrzawszy na plan, jaki miałem przy sobie, zdecydowałem się wracać inną drogą, wybrałem więc Marsh Street zamiast State Street...
»
Lud rozmawiał głośno, nawoływał się, śpiewał, chwilami wybuchał śmiechem nad jakimś dowcipnym słowem, które przesyłano sobie z rzędu do rzędu, i...
»
Rozdział wrześniowy We wrześniu Stara Dama wyznała samej sobie, że minione lato było dziwnie szczęśliwe, a niedziele i te sobotnie popołudnia...
»
Trudno było pojąć opowieść na wpół szalonego ślepca, lecz kiedy Guthwulf mówił, Simon wyobraził sobie, jak hrabia wędruje tunelami, kuszony przez coś, co...
»
Dziesięcioletnie bliżniaczki ze Złotego Brzegu stanowiły całkowite przeciwieństwo tego, jak ludzie wyobrażają sobie bliźniacze siostry — były do...
»
cze, by wyrobi sobie negatywne wraenie na jego temat;doszlibymy do wniosku, e w sieci, owszem, istnieje ycie,lecz jest ono okropne, brutalne i pene...
»
Agnes poczuła ulgę: Laura zapewne nie umiała wyobrazić sobie niczego konkretnego jako “czegoś”, lecz jej gest nie pozostawiał cienia wątpliwości: to...
»
Jak ptaki rozprawiające świegotem o poranku o przygodach nocy, tak one po przejściu kalifa, na którego ślady rzucano zaraz kwiaty i miał bursztynowy, mówiły sobie...
»
84Grecy i Rzymianie znali dobrze inne liczne odmiany kwarcu, lecz nie zdawali sobie sprawy, e s one wszystkie t sam substancj mineraln...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Mimo wszystko Kashyyyk był jedyną planetą zamieszkaną przez Wookiech, a Lowie i Chewbacca bardzo tęsknili za rodzinnym światem.
Dlaczego więc miała się dziwić, że obaj zapamiętali zestaw współrzędnych, dzięki którym mogli powrócić do domu?
ROZDZIAŁ 4
 
Zekk stał dumnie wyprostowany w zacisznej sali audiencyjnej, urządzonej na jednym z poziomów Akademii Ciemnej Strony. Walczył ze sobą, usiłując ukryć zdenerwowanie. Uniósłszy lekko głowę, czekał, kiedy otrzyma od dawna obiecaną nagrodę. Jego oczekiwanie wreszcie dobiegało końca.
W chłodnym powietrzu unosiła się ożywcza woń jakichś olejów czy smarów. Z metalowego sufitu padały jaskrawe smugi światła, co zmuszało młodzieńca do mrużenia szmaragdowozielonych oczu. Ich tęczówki były otoczone ciemniejszymi pierścieniami, podobnymi do mrocznej aureoli otaczającej jego osobowość. Zekk potrząsnął głową, by odrzucić do tyłu zmierzwione ciemne włosy, o odcień jaśniejsze od głębokiej czerni. Ciągle mrugając, spojrzał na lorda Brakissa, oświetlonego jasnym blaskiem rzucanym przez panele jarzeniowe.
Naczelnik Akademii Ciemnej Strony był odziany w fałdzisty srebrzysty płaszcz, uszyty z tkaniny, która sprawiała wrażenie, jakby uprzędły ją jadowite pająki. Pod jedną ze ścian sali stała Tamith Kai, nieprzejednana przywódczyni nowego zakonu Sióstr Nocy. Jak zwykle, miała na sobie połyskującą czarną pelerynę, ozdobioną spiczasto zakończonymi naramiennikami. Pod bujną grzywą jej hebanowoczarnych włosów płonęły fioletowe oczy. Obok Tamith Kai czekały dwie inne sławne Siostry Nocy: urodziwa, chociaż niewysoka Garowyn i silnie umięśniona Vonnda Ra, ubrane w tuniki z opancerzonej jaszczurczej skóry i peleryny z czarnymi naramiennikami. Obie przyleciały z Dathomiry. Wszystkie trzy wiedźmy przywodziły Zekkowi na myśl wygłodniałe drapieżne ptaki.
Obok kobiet stał na baczność posiwiały pilot myśliwca typu TIE, eskortowany przez grupę najbardziej obiecujących przyszłych szturmowców. Jeden z najsilniejszych spośród nich, zakuty jak wszyscy inni w biały pancerz, to Norys, były przywódca Zagubionych, który jeszcze niedawno wydawał na Coruscant rozkazy innym członkom gangu. Podczas gdy pozostali kandydaci na szturmowców stali sztywno wyprostowani, z bronią na ramionach, Norys kręcił się i poruszał, zły i poirytowany, iż musi brać udział w ceremonii. Mając świadomość, że wszystkie jego zmysły wyostrzyło podniecenie, Zekk słyszał, jak z białego głośnika byłego przywódcy gangu wydobywają się ochrypłe ciche słowa:
- Ten śmieciarz... Taki ma zawsze szczęście.
Poruszając się cicho i dyskretnie, pilot Qorl położył na ramieniu Norysa ciężką i obdarzoną wielką siłą protezę, podobną do tych, jakie mają androidy. Ten stanowczy, niedwuznaczny gest miał uciszyć zawadiakę. Zekk wiedział, że sztuczna ręka Qorla jest tak ciężka, iż mogłaby strzaskać biały pancerz imperialnego żołnierza jak skorupkę jajka. Norys umilkł, ale każdym gestem dawał dowód, że jest rozdrażniony.
Zekk nie zwracał na niego uwagi. Pragnął napawać się chwilą swojej chwały i uśmiechnął się na myśl o tym, jak bardzo zmienił się w ciągu zaledwie kilku miesięcy... A teraz miał dostąpić najwyższego zaszczytu.
Z okazji uroczystości wtajemniczenia i mianowania miał na sobie nowiutki skórzany mundur. Ciężkie okrągłe ćwieki zdobiły usztywnione paski naramienników, nadając skórze wytrzymałość pancerza. Dłonie młodzieńca były ukryte w grubych czarnych rękawicach, które przyjemnie skrzypiały, kiedy zginał i rozginał palce.
Na uśmiechniętej i gładkiej jak porcelana twarzy Brakissa malowała się prawdziwa duma. Naczelnik Akademii Ciemnej Strony wręczył Zekkowi upominek - fałdzistą czarną pelerynę obrzeżoną ciemnoszkarłatnym pasem, którego intensywny odcień przypominał barwę świeżej krwi.
- Młody Zekku - zaczął Brakiss. - Wręczam ci ten dar jako symbol znaczenia, jakie masz dla Akademii Ciemnej Strony. Udowodniłeś, że jesteś pojętnym uczniem, dzięki czemu stanowisz cenny nabytek dla Drugiego Imperium. Nasze starania nie przyniosłyby takich rezultatów, gdybyś nie zechciał wziąć udziału w naszej walce. Pojedynkując się z Vilasem, drugim wybitnym kandydatem Akademii Ciemnej Strony, wykazałeś, że jesteś naszym mistrzem, naszą nadzieją na przyszłość... naszym Najciemniejszym Rycerzem.
Zekk zamrugał, usiłując powstrzymać kłujące łzy szczęścia i satysfakcji, napływające do jego oczu. Tymczasem Brakiss rozpostarł ciężką tkaninę, udrapował na watowanych ramionach munduru młodzieńca, po czym zapiął poły peleryny z przodu szyi i zatrzasnął zapinkę w kształcie drapieżnego srebrnego skarabeusza.

Powered by MyScript