- Zastępca prokuratora już tu jest...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
W Warszawie, jako zastępcy Rządu Tymczasowego, zostali trzej ludzie: Stefan Bobrowski, Władysław Daniłowski i Witold Marczewski: pierwsi dwaj młodzi,...
»
mo¿na znaleŸæ dla niego jakieœ s³owo lub s³owa zastêpcze? Oczywiœcie i to bardzo prosto...
»
Nale¿y bowiem zauwa¿yæ, ¿e mediacja w ogóle nie znajduje racji bytu w wypadku innych wniosków prokuratorskich, z uwagi na ich specyficzny charakter209, w tym kontekœcie...
»
przewyższał wszystkie zastępy Polaków...
»
§ 2...
»
- Dziękuję za zaufanie...
»
Trudno jest tĂŞ chorobĂŞ wyleczyĂŚ...
»
- Błagam cię, usiądź...
»
Wszystkie te myśli przemknęły szybko Cymeryjczykowi, gdy pająk nacierał...
»
tami, wszyscy żołnierze dołączą do nas przy pilnowaniu Zawyspiarzy w pułapce...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Rozumiem, że mam przekazać mu swoją pracę.
Tan uniósł wzrok.
- Li? Widzieliście się z Li Aidangiem?
- Nie mówiliście, że prokurator miał zastępcę.
- To nie ma znaczenia. Li nic nie umie, to tylko szczeniak. Jao sam wykonywał całą pracę. Li czyta książki. Chodzi na zebrania. Oficer polityczny. - Tan popchnął w jego stronę teczkę w czerwone pasy, znak Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. - Zabójca już od młodości był chuliganem kulturowym. W 1989 brał udział w zamieszkach w Lhasie. Słyszeliście o powstaniu z osiemdziesiątego dziewiątego?
Oficjalnie do rozruchów, których pierwszym aktem było zajęcie przez mnichów świątyni Dżokang w Lhasie, nie doszło. Oficjalnie nikt nie miał pojęcia, jak wielu mnichów zginęło, gdy pałkarze otworzyli ogień z karabinów maszynowych. W kraju, w którym oddaje się zmarłych ptakom, łatwo stracić rachubę zgonów.
- Kilka lat później mieliśmy tu incydent - ciągnął Tan. - Na placu targowym.
- Słyszałem. Niektórzy mnisi zostali okaleczeni. Miejscowi nazwali to Buntem Kciuków.
Tan zignorował go. Czy to prawda, pomyślał Shan, że to właśnie on zarządził amputację kciuków?
- On też tam był. Większość z nich dostała trzy lata ciężkich robót. On dostał sześć, jako jeden z pięciu prowodyrów zamieszek. Jao prowadził jego sprawę. Piątka z Lhadrung, tak ich nazwano. - Pokręcił głową z odrazą. - Wciąż udowadniają to, co twierdzę. Że za pierwszym razem byliśmy dla nich zbyt łagodni. A teraz... stracić Jao przez jednego z nich... -W oczach zapłonął mu gniew.
- Mogę przygotować dla sądu listę świadków - oświadczył sztywno Shan. - Doktor Sungze szpitala. Żołnierze, którzy znaleźli głowę. Trzeba też będzie wskazać przedstawiciela strażników Czterysta Czwartej, żeby opowiedział im o odkryciu zwłok.
- Komu?
- Zespołowi z prokuratury.
- Już wam mówiłem. Do diabła z Li.
- Nie możecie go powstrzymać. On pracuje dla Ministerstwa Sprawiedliwości.
- Powiedziałem już, on jest od polityki. Po prostu odbywa staż, żeby uzbierać sobie punkty, zanim wróci do domu. Nie ma doświadczenia z poważnymi przestępstwami.
Shan spojrzał mu w oczy, by się upewnić, że się nie przesłyszał. Czy Tan istotnie sądził, że w Ministerstwie Sprawiedliwości są jakieś enklawy wolne od polityki? To nie przypadkiem prezes sądu okręgowego w Lhadrung cieszył się największym posłuchem w partii.
- On pracuje dla Ministerstwa Sprawiedliwości - powtórzył wolno.
- Powiem, że jest zbyt blisko. Jak gdyby ścigał zabójcę własnego ojca. Osąd zniekształcony przez żal.
- Pułkowniku, na początku mieliśmy śmierć nieznajomego, którą dałoby się zatuszować raportem powypadkowym. Potem doszedł związany z tym zgonem strajk w Czterysta Czwartej. Coś takiego trudniej już przeoczyć. Teraz macie nie tylko zbrodnię dokonaną na urzędniku bezpieczeństwa publicznego, ale i aresztowanie znanego wroga publicznego. To zauważą wszyscy. Partia będzie się temu uważnie przyglądała.
- Nie wierzę wam, Shan. Wy się nie boicie polityków. Wy nimi gardzicie. Właśnie dlatego znaleźliście się w Tybecie.
Spodziewał się znaleźć na twarzy Tana rozbawienie. Ale nie. Pułkownik spoglądał na niego z ciekawością.
- Chcecie się wycofać ze względu na sumienie, mam rację? - ciągnął. - Naprawdę uważacie, że nasze dochodzenie nie będzie w pełni uczciwe?
Shan zacisnął dłonie, aż zbielały mu kostki. Znów przegrał.
- W moim wydziale w Pekinie urządzaliśmy zebrania krytyki. Zarzucano mi, że nie potrafię dostrzec nadrzędności prawdy ustalonej poprzez konsensus.
Tan wpatrywał się w niego w milczeniu, które przerwał w końcu krótkim, gardłowym śmiechem.
- A więc wysłali was do Tybetu. Ach ten minister Qin. Nie można mu odmówić poczucia humoru. - Wesołość Tana ulotniła się, gdy uważniej spojrzał w twarz Shana. Wstał i znów podszedł do okna. - Mylicie się, towarzyszu - powiedział do szyby - sądząc, że ludzie tacy jak ja nie mają sumienia. Nie obarczajcie mnie winą za to, że nie potraficie tego zrozumieć.
- Nie umiałbym wyrazić tego lepiej.
Tan odwrócił się z zakłopotaniem, które szybko przerodziło się w irytację.

Powered by MyScript