- Znowu pan wychodzi, panie Garrett?- Nocna praca nie została jeszcze wykonana...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
- ustaw federalnych i innych aktów normatywnych prezydenta, parlamentu i rzdu,- konstytucji i statutów podmiotów Federacji, jak równie| innych aktów normatywnych,- porozumieD midzy organami wBadzy paDstwowej a organami podmiotów Federacji oraz porozumieD midzy organami wBadzy poszczególnych podmiotów,- porozumieD midzynarodowych, które zostaBy podpisane, lecz nie weszBy jeszcze w |ycie
»
return replaceStream;}// sprawdza, czy obiekt zapisu nie został już zainicjowanyif (replaceWriter != null) {throw new IOException("Obiekt zapisu...
»
Tak zatem, kiedy następna grupa żałobników weszła do kościoła, myśli inspektora Sloana odbiegły jeszcze dalej w przeszłość niż myśli Cynthii Paterson...
»
– ChÄ™tnie sam bym siÄ™ do was przyÅ‚Ä…czyÅ‚ – zachichotaÅ‚ Wittgenbacher, kiwajÄ…c gÅ‚owÄ… w sposób jeszcze bardziej mechaniczny...
»
Dwukrotnie otwierał jeszcze usta, żeby się do mnie odezwać, zanim się oddaliłem, i nawet zrobił krok za mną, lecz zatrzymał się i uderzając biczem po nogach...
»
zapisanego na ścieżkach płyt CD-Audio do START/STOP/WYSUŃ znajdują się jeszcze wzmacniacza karty i odsłuchanie go na gło-przyciski POPRZEDNI/NASTĘPNY...
»
Jeszcze raz powracam do zanalizowania tej paskalowskiej konkluzji: Prawdziwa wiara znajdzie siÄ™ dokÅ‚adnie w poÅ‚o­wie drogi miÄ™dzy przesÄ…dem a libertynizmem...
»
Trzech mam synów i trzy jeszcze mam córki, podobne pysznym posągom, a wśród nich Minoe błyszczy jak poranna gwiazda, kiedy wstaje z morza...
»
b gGetwa ze swych dóbr dziedzicznych (Iclero¿) wówczas, gdy jeszcze haE i 7norski by³ w powijakach, a zyski z niego niewielkie: Równie¿ podcawc ;;ny tvlko...
»
Jednak zanim jeszcze komisja kontrolna (kierowa­na przez Paula Volckera) zdoÅ‚aÅ‚a siÄ™ zebrać, „przedsiÄ™biorstwo holokaust" zaczęło nalegać na zawarcie...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


- To niedługo już będzie noc.
Miał rację. Wkrótce świt da o sobie znać.
W powrotnej drodze udało mi się prześcignąć Morleya, ale zaledwie na czas, aby zbudzić Saucerheada. Potem przyszedł Dotes ze swymi ludźmi: Juchą, Sierżantem i Kałużą. Po piętach deptało mu jeszcze dwóch innych. Nie znałem ich osobiście i nie zależało mi na tej znajomości. Wiedziałem bowiem, kim są: Crask i Sadler, pierwsze skrzypce wśród morderców Chodo Contague. Urodzili się jako ludzie. Następnie zostali zabalsamowani i przerobieni na zombie, nie kłopocząc się umieraniem w międzyczasie.
- Co u diabła robią tutaj ci faceci? - prychnąłem. Nie pomogło mi, że wydawali się na równi zachwyceni widokiem moim i Saucerheada.
Morley zaczynał swoje stare sztuczki.
- Spokój, Garrett. Jeśli nie chcesz ruszyć za Pięknisiem zupełnie sam.
Ugryzłem się w język.
- Tak niestety musi być, Garrett - rzekł Morley. - Piękniś zaszył się w Dzielnicy Wilkołaków. Sterroryzował tamtejszych ludzi, ale nikt nie kiwnie palcem, jeśli nagle Piękniś zniknie z powierzchni ziemi. I on, i jego numer jeden, Skredli. Ty chcesz go dostać. Chodo też go chce. Chodo będzie cię osłaniał tak długo, jak długo będziesz grał czysto. Ale żąda za to pierwszego ciosu, kiedy już ich dostaniecie. Dasz mu listę pytań, na które chcesz mieć odpowiedzi, a już on ci je załatwi.
- Cudownie. Po prostu cudownie, Morley. - Byłem wściekły. Tak cholernie wściekły, że bałem się powiedzieć cokolwiek więcej. Morley spojrzał mi prosto w oczy w oczy i wzruszył ramionami.
Zrozumiałem, ale niekoniecznie musiało mi się to podobać. Saucerhead też był pod parą, ale lepiej to ukrywał. Wstał, splótł palce i wygiął, aż kostki trzasnęły.
- Trzeba żyć z tym, z czym musi się żyć. Zróbmy to, dopóki jeszcze śpią - mruknął i ruszył w stronę drzwi.
- Czekaj! - zawołał Morley. - To nie spacer w lesie z dziewczyną. - Wyszedł zza biurka i dotknął czegoś. Część ściany otwarła się, cholernie odsłaniając największą kolekcję śmiercionośnych przedmiotów, jaką zdarzyło mi się widzieć od czasu, gdy rozstałem się z Marines.
Saucerhead spojrzał na arsenał i potrząsnął głową, nie na znak odmowy, lecz ze zdumienia. Dołączył do zbirów Morleya, którzy już zaczęli się ładować. Crask i Sadler przynieśli swoje narzędzia, ja także. Uważałem, że jestem dobrze wyposażony. Grymas Morleya powiedział mi, że on ma inne zdanie na ten temat. Wybrałem jeden nóż, na tyle długi, że mógłby być młodym mieczem, i jeszcze jedno cnotliwe maleństwo, jakie damy (które nimi nie są) noszą w podwiązce. Morley nie przestał się krzywić, ale nie skomentował.
W każdej sytuacji, oprócz ostatecznej, wolałem moją łamigłówkę. Na ostateczne sytuacje miałem to, co podarowała mi wiedźma.
Ruszyliśmy na dół. Chłopcy Morleya na czele, łowcy głów Chodo z tyłu. Ciekawskie oczy obserwowały nas, kiedy schodziliśmy i później, gdy ruszyliśmy tą samą ścieżką, której użyłem w rozgrywce z Pokeyem. O tej porze jednak w knajpie było niewielu gości i raczej tych zaprzyjaźnionych z Morleyem. Nieprędko ruszą plotki i informacje.
Kiedy mijaliśmy bar, barman skinął na Morleya. Dotes zatrzymał się i szeptali przez chwilę. Dogonił nas w drzwiach.
- Ostatnia nowina z rzeki. Statek Strażniczki został zauważony o zmierzchu, kiedy rzucał kotwicę na noc.
- Więc będzie tu jutro po południu.
- Dość późno, wiatry są niesprzyjające.
Należało to przemyśleć. Jakbym nie miał już dość do przetrawienia.
 
· * * *
Alejka wypełniona była wielką, czarną masą czterokonnego zamkniętego powozu. Dwa ogromne stwory o lśniących oczach i błyszczących kłach śmiały się z wysokości dwudziestu stóp.
- Hej, chłopcy.
Były to grolle - pół trolle, pół olbrzymy, w dzień zielone, totalnie złośliwe i bardziej wytrzymałe od stada gromojaszczurów. Tę dwójkę akurat znałem. Były to dwie trzecie trojaczków, które wyjechały ze mną do Kantardu na poszukiwanie kobiety dziedziczącej ogromną fortunę. Pomimo, że razem przeszliśmy niejedno, nie miałem najmniejszego pojęcia, czy powinienem im ufać. Ich przekleństwem były nieprawdopodobne imiona: Doris i Marsha.
- Małe ubezpieczenie na wszelki wypadek - szepnął Morley. - Myślisz, że kompletnie zdurniałem, mieszając w to Chodo?
- Nie, myślę, że uważasz, iż pomogę ci się wydostać z długów. Mam nadzieję, że masz rację.
- JesteÅ› bardzo cyniczny i podejrzliwy, Garrett.
- Ludzie podobni do ciebie czynią mnie właśnie takim. Grupka Morleya wsiadła do powozu, a Saucerhead właśnie się tam gramolił. Crask i Sadler zajęli miejsca woźnicy i strażnika, wkładając tradycyjne wysokie kapelusze i długie płaszcze. Każdy z nich miał bezpośredni dostęp do silnych i napiętych kusz.
Takie przyrządy są niezbędne na ulicach TunFaire, jeśli jesteś dość bogaty, żeby pozwolić sobie na powóz, a nie dość potężny, aby namalować na jego drzwiczkach tarczę herbową kogoś takiego jak strażnik burz.
Większość wytwornych państwa podróżuje z eskortą jeźdźców. Nam musiały wystarczyć dwa grolle, drepczące z ulubionymi zabawkami w objęciach. Były to młoty długie na dwanaście stóp i prawie za ciężkie, aby mógł je udźwignąć taki mizerota jak ja.
Morley wsiadł ze mną do powozu, wychylił się i polecił Craskowi, żeby ruszać. Pojazd skoczył w przód.
- Podejrzewam, że masz już plan? - zagaiłem.

Powered by MyScript