A mówi to w taki sposób, że wszyscy się uciszają. Jezus odchodzi ze Swego miejsca i idzie w kierunku lasu, na obrzeże polany. Odwraca się tyłem do lasu i zaczyna mówić: «Nikczemne pragnienie złota wywołuje w ludziach podłe uczucia. Przez złoto człowiek ujawnia siebie bardziej niż przez inne rzeczy. Zobaczcie, ile zła zasiewa ten metal swym zachwycającym, a bezużytecznym blaskiem. Sądzę, że jego kolor będzie miało powietrze Piekła, bo odkąd człowiek jest grzesznikiem, [złoto] ma naturę piekielną. Stwórca pozostawił je w głębinach tego ogromnego lazurytu, którym jest ziemia. Zostało stworzone z Jego woli, aby było użyteczne dla człowieka przez swoje sole i upiększało Jego świątynie. Ale szatan, składając pocałunek na oczach Ewy i kąsając ja ludzkie, nadał smak uroku niewinnemu metalowi. I odtąd przez złoto zabija się i grzeszy. Kobieta dla niego staje się zalotnicą i łatwo skłonną do grzechu cielesnego. Mężczyzna dla niego staje się złodziejem, grabieżcą, zabójcą, bezlitosnym dla bliźniego i dla swej duszy, którą ograbia z jej prawdziwego dziedzictwa dla zdobycia rzeczy ulotnej. [Staje się bezlitosny] dla swej duszy, której kradnie skarb wieczny, aby zdobyć małe świecące łuski, które musi w chwili śmierci zostawić. O, wy, którzy dla złota grzeszycie bardziej lub mniej lekko, bardziej lub mniej ciężko! Im bardziej grzeszycie, tym bardziej śmiejecie się z tego, czego was nauczyła matka i nauczyciele: że istnieje zapłata i kara za czyny dokonane w ciągu [ziemskiego] istnienia! Czyż więc nie zastanawiacie się, że przez ten grzech utracicie opiekę Bożą, życie wieczne, radość i będziecie mieć wyrzuty sumienia, przekleństwo w sercach, lęk o towarzyszkę życia, strach przed ludzką karą. A ona jest niczym wobec strachu – który powinniście posiadać, a nie macie go – świętego strachu przed karami Bożymi? Czy zastanawiacie się, że wasz koniec może być straszliwy z powodu waszych występków, jeśli one połączą się ze zbrodnią? Koniec jeszcze bardziej przerażający, bo wieczny... [Nawet] jeśli z powodu miłości do złota nie dojdziecie w waszych występkach do przelania krwi, ale zlekceważycie prawo miłości i szacunku wobec bliźniego [i dojdziecie do] odmawiania pomocy temu, kto jest głodny, do chciwości, odebrania posady, oszukiwania na wadze, zabierania pieniędzy przez zachłanność. Nie. Nie myślicie o tym. Mówicie: “Wszystko to bajka! Zmiażdżyłem te bajki ciężarem mojego złota. I już nie żyją.” To jednak nie są bajki, to prawda. Nie mówcie: “No cóż, kiedy umrę, wszystko się skończy”. Nie. Wszystko się [wtedy] zaczyna. Drugie życie nie jest – jak sądzicie – otchłanią bez myśli, bez wspomnienia przeżytej przeszłości i bez pragnienia Boga. Nie jest ono – jak uważacie – zatrzymaniem się w oczekiwaniu na wyzwolenie przez Odkupiciela. Drugie życie to oczekiwanie błogosławione dla sprawiedliwych, oczekiwanie cierpliwe dla cierpiących [z powodu kary], a przerażające dla potępionych. Dla pierwszych w Otchłani, dla drugich w Czyśćcu, dla ostatnich w Piekle. Dla pierwszych oczekiwanie zakończy się z chwilą wejścia do Niebios za Odkupicielem. W drugich po tej godzinie umocni się nadzieja. Trzecich zaś przygnębi przerażająca pewność ich wiecznego przekleństwa. Myślcie o tym, wy, którzy grzeszycie. Nigdy nie jest zbyt późno na poprawę. Przez prawdziwą skruchę zmieńcie wyrok, wypisywany dla was w Niebiosach. Szeol niech będzie dla was nie piekłem, lecz oczekiwaniem pokutnym – przynajmniej tym, dzięki waszemu pragnieniu. Nie mrokiem, lecz przyćmionym światłem. Nie męką, lecz tęsknotą. Nie rozpaczą, lecz nadzieją. Idźcie. Nie próbujcie walczyć z Bogiem. On jest Mocny i Dobry. Nie znieważajcie imienia waszych rodziców. Posłuchajcie jęku tego źródła. Przypomina ono jęk rozdzierający serca waszych matek, które wiedzą, że jesteście zabójcami. Posłuchajcie, jak wyje wiatr w wąwozie. Wydaje się, że grozi i przeklina, jak przeklina was ojciec za życie, które prowadzicie. Posłuchajcie, jak jęczy sumienie w waszych sercach. Dlaczego chcecie cierpieć, skoro moglibyście być zupełnie zaspokojeni czymś niewielkim na ziemi, a wszystkim w Niebie? Przynieście pokój waszemu duchowi! Dajcie pokój ludziom, którzy boją się, którzy muszą się was bać jak dzikich zwierząt! Przywróćcie sobie pokój, biedni nieszczęśnicy! Podnieście oczy ku Niebu, oderwijcie usta od trującego pokarmu, obmyjcie ręce, ociekające od bratniej krwi, oczyśćcie wasze serca. Wierzę w was. Dlatego mówię do was. Chociaż bowiem wszyscy was nienawidzą i boją się was, Ja was nie nienawidzę i nie boję się was. Wyciągam jedynie do was rękę, aby wam powiedzieć: “Powstańcie. Przyjdźcie. Powróćcie łagodni do ludzi – jako ludzie do ludzi. Tak mało was się boję, że teraz mówię do tych wszystkich: “Idźcie z powrotem spać, bez urazy względem biednych braci. Módlcie się za nich. Pozostanę tutaj, ażeby patrzeć na nich oczyma miłości. Zapewniam was, że nic się więcej nie zdarzy. Miłość bowiem wytrąca broń porywczym i zaspokaja chciwych. Niech będzie błogosławiona Miłość, prawdziwa moc świata. Moc nieznana lecz potężna. Moc, która jest Bogiem.» Zwracając się do wszystkich [Jezus mówi]: «Idźcie, idźcie. Nie bójcie się. Tam nie ma już złoczyńców, lecz ludzie przerażeni, ludzie płaczący. Kto płacze, nie wyrządza zła. Bóg chciałby, aby pozostali takimi, jakimi są teraz. To by ich ocaliło.» 86. PRZYBYCIE DO BETER Napisane 20 lipca 1945. A, 5711-5721
|