Myślisz, że zazdroszczę Malinie? Wiesz, że za każdym razem, kiedy idziesz do wioski na żniwa czy inne święto, ona śpiewa? Gdybym rzuciła jakiś urok, to nie po to, by korzystać z twej męskości, lecz ci ją odebrać! A teraz zabieraj ze mnie łapy i idź tam, gdzie może ktoś cię zechce, bo jeśli jeszcze raz mnie dotkniesz, choćby koniuszkiem palca, to przysięgam, że przeklnę twą męskość! Uwierzył, że ona rzeczywiście może to uczynić, było to jasne po sposobie, w jaki od niej odskoczył. Jednak ojciec Eian z pewnością o tym od niego usłyszy, a wtedy zacznie ją wypytywać, a potem wypytywać Accolona, a potem służbę, a potem znów będzie dręczył Uriensa, by ściął święte gaje i zniósł stare obrzędy. Avalloch nie zatrzyma się, dopóki nie skłóci ze sobą całego dworu. Nienawidzę Avallocha! Morgiana była zaskoczona, że jej gniew jest wręcz fizyczny, czuła go jak świdrujący ból za mostkiem, całe jej ciało drżało. Niegdyś byłam dumna; kapłanka Avalonu nie kłamie. A teraz istnieje coś takiego, że muszę omijać prawdę. Nawet Uriens uznałby mnie za zdradliwą żonę, w tajemnicy wykradającą się z czystej żądzy do łoża Accolona... Szlochała z wściekłości, wciąż czując gorące dłonie Avallocha na swych ramionach i piersiach. Teraz już prędzej czy później zostanie oskarżona i nawet jeśli Uriens jej uwierzy, zacznie jej pilnować. Och, po raz pierwszy w życiu byłam naprawdę szczęśliwa, a teraz to wszystko zostało zbrukane... Cóż, słońce już wschodziło, wkrótce obudzą się domownicy, a ona musi wydać rozporządzenia na ten dzień. Czy on tylko zgadywał? Uriens musi pozostać w łożu, Avalloch na pewno nie waży się dziś przeszkadzać ojcu. Powinna naparzyć więcej lekarstwa na ranę Uwaina i trzeba będzie wyrwać korzeń po jednym z jego złamanych zębów. Uwain ją kocha, on z pewnością nie da wiary żadnym oskarżeniom, jakie może stawiać Avalloch. I w tym momencie znów poczuła potworną, przygniatającą wściekłość. Wspominała słowa Avallocha: Czy to był Accolon czy Uwain, a może obaj naraz...? Jestem dla Uwaina matką tak, jakbym to ja go urodziła! Za jaką kobietę on mnie uważa? Ale czy rzeczywiście na dworze Artura chodziła ta plotka, że dopuściła się kazirodztwa z samym Arturem? Jak w takim razie, w tej sytuacji, mam przekonać Artura, by uznał Gwydiona za swego syna? Galahad jest następcą Artura, lecz mój syn musi być uznany, a z nim królewska linia Avalonu. Jednak na moje imię nie może już paść choćby cień skandalu, a zwłaszcza takiego, że popełniłam kazirodztwo ze swym pasierbem... Chwilę zastanawiała się nad sobą. Kiedy się dowiedziała, że nosi w łonie dziecko Artura, wpadła w straszny szał, a teraz wydawało jej się to takie nieistotne; przecież ona i Artur wtedy nie wiedzieli, że są bratem i siostrą. Ale Uwain, z którym przecież nie miała żadnej więzi krwi, był dla niej o wiele bardziej synem niż sam Gwydion; dla Uwaina była prawdziwą matką... Cóż, w tej chwili i tak nie może nic zdziałać. Zeszła do kuchni i usłyszała, jak kucharz skarży się, że zjedzono cały boczek, a spiżarnie są prawie puste, tak że ciężko będzie wyżywić przybyłych gości. – A zatem musimy dzisiaj wysłać Avallocha na polowanie – powiedziała Morgiana i zatrzymała na schodach Malinę, która niosła mężowi poranną porcję grzanego wina. – Słyszałam, jak rozmawiałaś z Avallochem, co on ci takiego mówił? – spytała Malina, marszcząc brwi, a Morgiana, czytając w jej myślach, co było bardzo łatwe z kobietą tak głupią, jak Malina, zdała sobie sprawę, że jej synowa lęka się jej i jest zazdrosna, że uważa, iż to niesprawiedliwe, że Morgiana wciąż jest szczupła i zgrabna, kiedy ona, Malina, jest gruba i zmęczona ciągłym rodzeniem; że Morgiana ma lśniące, czarne włosy, a ona, Malina, zajęta wciąż dziećmi, nigdy nie ma czasu się uczesać i zapleść swych włosów, by też lśniły. Morgiana odpowiedziała prawdę, ale tak, by oszczędzić uczuć swej synowej: – Rozmawialiśmy o Accolonie i Uwainie. Ale spiżarnie są niemal puste i Avalloch musi dziś zapolować na dzika...
|