W twoim śmierdzącym zajeździe nie zostałbym ani jednej godziny, gdybym tu był panem. Złodziej i...» Dodaje jeszcze jedno określenie... bardziej wymowne, którego jednak nie zapisuję. Wnioskuję z tego, że Bozrę i Galilejczyków dzieli jeden z licznych antagonizmów regionalnych i religijnych, których pełen był Izrael, a raczej Palestyna. Oberżysta krzyczy jeszcze głośniej: «Gdybyś nie był z Nazarejczykiem, którego cenię wyżej niż waszych odrażających faryzeuszów, nienawidzących Go bez powodu, obmyłbym ci twarz krwią tej świni. Wtedy musiałbyś się stąd wynieść, bo poszedłbyś się umyć. Ale Jego szanuję, bo nie da się zaprzeczyć Jego mocy. I mówię ci, że jesteście grzesznikami, mimo wszystkich waszych historii. My więcej jesteśmy warci od was. My nie zastawiamy sideł, my nie jesteśmy zdrajcami. Wy, fujjj!!!... Rasa zdrajców niesprawiedliwych i zbrodniarzy. Wy nie szanujecie nawet tych nielicznych świętych, jakich macie pośród was.» «Kto jest zdrajcą? My? Ach! Niech Niebo sprawi, że teraz...» – Piotr jest rozwścieczony i niemal dochodzi do rękoczynów, kiedy jego brat i Jakub powstrzymują go. Interweniuje też Szymon Zelota wraz z Mateuszem. Jednak w opadnięciu gniewu głos Jezusa pomaga bardziej niż ich ingerencja. Ukazuje się we drzwiach i mówi: «A teraz zamilknij, Szymonie, i ty także, mężu.» «Panie, ten oberżysta mnie znieważył i groził mi jako pierwszy...» «Nazarejczyku, to on obraził mnie jako pierwszy!» Ja, on... on, ja... – wzajemnie oskarżają się o winę. Jezus podchodzi, poważny i spokojny. [Mówi:] «Obydwaj nie macie racji. A ty, Szymonie, bardziej niż on. Ty bowiem znasz naukę o miłości, przebaczeniu, łagodności, cierpliwości, braterstwie. Aby nie być dręczonym jako Galilejczyk, trzeba zasłużyć sobie na szacunek jako święty. A ty, mężu, jeśli czujesz się lepszy od innych, błogosław za to Boga i bądź godny stania się jeszcze lepszym. A przede wszystkim nie plam swej duszy kłamliwymi oskarżeniami. Moi apostołowie nie są ani zdrajcami, ani [ludźmi] podstępnymi.» «Jesteś tego pewien, Nazarejczyku? Dlaczego więc ci czterej przyszli pytać mnie o to, czy przyszedłeś, z kim byłeś i o tyle [innych] rzeczy?» «Co? Co? Kto? Gdzie oni są?» Apostołowie otaczają go, zapominając, że podchodzą do człowieka pokrytego świńską krwią, co przedtem przerażało ich i sprawiało, że zachowywali odpowiednią odległość. «Odejdźcie do swych zajęć. A ty, Mizasie, zostań.» Apostołowie odchodzą do pomieszczenia, z którego wyszedł Jezus. Na podwórzu zostaje sam Jezus i oberżysta. Stoją naprzeciw siebie. O kilka kroków od Jezusa stoi kupiec, przyglądając się ze zdziwieniem tej scenie. «Odpowiedz, mężu, szczerze. I wybacz, że krew rozsierdziła język jednego z Moich uczniów. Kim byli ci czterej i co mówili?» «Kim są, nie wiem dokładnie, lecz z pewnością byli to uczeni w Piśmie i faryzeusze z drugiej strony [Jordanu]. Kto ich tu przyprowadził, tego nie wiem. Nigdy ich nie widziałem. Lecz dobrze są powiadomieni o tym, co Ciebie dotyczy. Wiedzą, skąd idziesz, dokąd idziesz, z kim jesteś. Chcieli, żebym to potwierdził. Nie. Byłbym łajdakiem. Znam mój zawód. Nie znam nikogo, nic nie widzę, nic nie wiem. Oczywiście – dla innych. Dla siebie... wiem o wszystkim. Ale po co miałbym mówić innym to, co wiem, a szczególnie tym obłudnikom? Jestem łajdakiem? Tak. Czasem oddaję przysługę złodziejom. Ty wiesz o tym dobrze... Ale nie potrafiłbym skraść Ci lub choćby usiłować pozbawić Cię wolności, czci, życia. A oni... Nie byłbym już Faraszem, synem Tolomesza, jeśli nie jest prawdą to, co mówię... Oni czyhają na Ciebie, żeby Ci wyrządzić krzywdę. Kto ich posyła? Może ktoś z Perei lub z Dekapolu? Może ktoś z Trachonitis lub z Gaulanitis, lub z Auranitis? Nie. My albo Cię nie znamy, albo – jeśli Cię znamy – szanujemy Cię jako sprawiedliwego, o ile nie wierzymy w Ciebie jako w świętego. Któż zatem ich przysłał? Ktoś z Twojej strony i być może jeden z Twoich przyjaciół, gdyż oni wiedzą zbyt wiele...» «Łatwo dowiedzieć się o mojej karawanie...» – stwierdza Mizas. «Nie, kupcze, nie o tobie [chcieli wiedzieć], lecz o innych, którzy są z Jezusem. Ja nie wiem i nie chcę wiedzieć. Nie widzę i nie chcę widzieć. Jednak mówię ci: jeśli wiesz, że zawiniłeś, napraw. Jeśli wiesz, że jesteś zdradzany, zapobiegnij temu.» «Nie ma winy, mężu, nie ma zdrady. Jest jedynie Izrael, który Mnie nie rozumie. A skąd ty Mnie znasz?» «Dzięki pewnemu chłopcu. To urwis, o którym mówiono w Bozrze i w Arbeli. Tu, ponieważ to tu grzeszył... a tam, bo odbierał cześć swej rodzinie. Potem się nawrócił. Stał się bardziej szlachetny od sprawiedliwego i teraz przechodził tu z Twoimi uczniami, on także jako uczeń. Oczekuje Ciebie w Arbeli, żeby oddać Ci hołd ze swoim ojcem i matką. I opowiada wszystkim, że Ty zmieniłeś jego serce dzięki modlitwie jego matki. To Filip, syn Jakuba. Jeśli kiedykolwiek ta okolica stanie się święta, to jego zasługą będzie, że się uświęciła. A jeśli jest w Bozrze ktoś, kto w Ciebie wierzy, to dzięki niemu.» «Gdzie są teraz uczeni w Piśmie, którzy tu przybyli?» «Nie wiem. Odeszli, bo powiedziałem im, że nie ma dla nich miejsca. Miejsce było, ale nie chciałem, żeby węże spały obok gołębia. Są w okolicy, to pewne. Uważaj...» «Dziękuję ci, mężu. Jak się nazywasz?» «Farasz. Spełniłem swój obowiązek. Pamiętaj o mnie.» «Dobrze. A ty pamiętaj o Bogu i przebacz Mojemu Szymonowi. Wielka miłość do Mnie czasem go zaślepia.»
|