Kto to jest?» «To niepotrzebne.» «Ależ tak... Ach!... To może być tylko on... człowiek, który zawsze był plamą w Twoim zastępie, człowiek, który przed chwilą obraził moją siostrę. To Judasz z Kariotu!» «Nie. To szatan. [por. J 6,70-71; 13,27] Bóg przyjął ciało we Mnie, Jezusie. Szatan przyjął ciało w nim, w Judaszu z Kariotu. Kiedyś... pewnego odległego dnia... tu w tym ogrodzie pocieszyłem w płaczu i wybaczyłem pewnemu duchowi, który wpadł w błoto. Powiedziałem, że opętanie jest zarażeniem przez szatana, który wszczepia swe soki w jakiś byt i go wynaturza. Powiedziałem, że jest to małżeństwo ducha z szatanem i ze zwierzęcością. Ale zawładnięcie jest czymś małym w porównaniu z wcieleniem. Mnie posiądą Moi święci i Ja ich posiądę. Ale tylko w Jezusie Chrystusie jest Bóg, taki jaki jest w Niebie, gdyż Ja jestem Bogiem, który stał się Ciałem. Tylko jedno jest Boskie Wcielenie. Tak też w jednym tylko będzie szatan, Lucyfer, tak jak jest w swoim królestwie, bo jedynie w zabójcy Syna Bożego jest szatan wcielony. Podczas gdy Ja z tobą rozmawiam, on stoi teraz przed Sanhedrynem i rozprawia, i zobowiązuje się [pomóc] w Moim zabójstwie. Ale to nie on, to szatan. Teraz posłuchaj, Łazarzu, wierny przyjacielu. Proszę cię o sprawienie Mi pewnej radości. Nigdy Mi niczego nie odmówiłeś. Twoja miłość była bardzo wielka i – nie uchybiając nigdy szacunkowi – była zawsze aktywna u Mego boku, poprzez tysiące form pomocy, poprzez jakże przezorne formy pomocy i mądre rady. Zawsze je przyjmowałem, bo widziałem w twoim sercu prawdziwe pragnienie Mojego dobra.» «O, Panie mój! Było to moją radością zajmować się Tobą! Co teraz zrobię, gdy nie będę już musiał troszczyć się o Ciebie, mój Nauczycielu i Panie? Za mało, zbyt mało pozwoliłeś Mi zrobić! Moje zobowiązanie wobec Ciebie – który przywróciłeś Marię mojej miłości i czci, a mnie życiu – jest takie, że... O, dlaczego przywróciłeś mnie do życia, aby kazać mi przeżywać tę godzinę? Już całą grozę śmierci i cały niepokój ducha kuszonego strachem przez szatana w chwili stawiania się przed Sędzią Odwiecznym przeszedłem, a była to ciemność... Co Ci jest, Jezu? Dlaczego drżysz i stajesz się jeszcze bledszy, niż byłeś? Twoje oblicze jest bledsze od tej śnieżnej róży, która usycha w świetle księżyca. O, Nauczycielu! Wydaje się, że krew i życie Cię opuszcza...» «Istotnie jestem jak ktoś, kto umiera z powodu otwartych żył. Cała Jerozolima – a chcę przez to powiedzieć: wszyscy nieprzyjaciele należący do potężnych Izraela – napada na Mnie ze spragnionymi paszczami i wysysa Mi życie i krew. Chcą doprowadzić do milczenia Głos, który przez trzy lata niepokoił ich, chociaż ich kochał... bo każde Moje słowo, choć było słowem miłości, było wstrząsem, który domagał się przebudzenia ich dusz. Oni jednak nie chcieli słuchać tej duszy – swojej duszy – którą skrępowali przy pomocy potrójnej zmysłowości. I nie tylko wielcy... Cała, cała Jerozolima zawzięła się właśnie na Niewinnego i chce Jego śmierci... A z Jerozolimą – Judea... a z Judeą – Perea, Idumea, Dekapol, Galilea, Syrofenicja... cały, cały Izrael zgromadził się w Syjonie na “Przejście” Chrystusa z życia do śmierci... Łazarzu, ty który umarłeś i zostałeś wskrzeszony, powiedz Mi: co znaczy umrzeć? Czego doświadczyłeś? Co sobie przypominasz?» «Umrzeć?... Nie pamiętam dokładnie, co to było. Po wielkim cierpieniu następuje wielka niemoc... Wydawało mi się, że już więcej nie cierpię i zapadłem w wielki sen... Światło i odgłosy stawały się coraz słabsze i coraz bardziej odległe... Siostry i Maksymin mówią, że wydawałem im się bardzo cierpieć... nie pamiętam jednak tego...» «Tak. Litość Ojca przytępia umierającym wrażliwość intelektualną. Cierpią jedynie w ciele, które jest tym, co ma zostać oczyszczone przez ten przedsionek czyśćca, którym jest agonia. Ale Ja... A ze śmierci co pamiętasz?» «Nic, Nauczycielu. Mam ciemną przestrzeń w duchu... pusty obszar... Mam wyrwę w moim życiu, której nie potrafię wypełnić. Nie mam wspomnień. Gdybym popatrzył do wnętrza tej czarnej dziury, która trzymała mnie przez cztery dni – choć była to noc, a ja w niej byłem cieniem – nie zobaczyłbym [nic], lecz odczułbym wilgotny chłód, wychodzący z jej czeluści i wionący mi w twarz. Tak, to jedyne odczucie. Kiedy myślę o tych czterech dniach... nie mam nic. Nic. Nawet słowa.»
|