łach

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
- Naprawdę?- Gdybym cię jeszcze pragnął, to przecież nie wytrzymałbym tak długo bez ciebie...
»
swojego, zgodnie z planem...
»
dÂłeÂś
»
- Mówię poważnie, Brennan...
»
-Tam są jakieś drzwi, ludzie! Z dużym, czerwonym napisem...
»
- Beverly - powiedział z nieugiętą, szaloną logiką człowieka totalnie obłąkanego...
»
nawet najmniejsza strata kilogramów skutecznie stymuluje do dalszej pracy...
»
Ona miałaby go namawiać do ożenku! Alec d'Urberville miałby się z nią ożenić! Nie wspomniał nigdy ani słowem o małżeństwie...
»
under its Crime Reduction Programme over a England and Wales (see Table 14...
»
- Nigdy nie zrozumiałem, po co im ta woda - wyznał Durnik podnosząc kolejny parujący kociołek znad paleniska...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Może to król Szczery, zbyt słaby, żeby ku mnie sięgnąć naprawdę? A może
Stanowczy? Leżałem bez ruchu. Pragnąłem sięgnąć Mocą, a jednocześnie ogrom-
nie się tego obawiałem. Tak bardzo chciałem wiedzieć, czy król Szczery jest
zdrów; od czasu gdy tamtej nocy uderzył w krąg Mocy księcia Władczego, nic
od niego nie czułem.
„Chodź do mnie!” — nakazał mi wówczas.
A jeśli to było ostatnie życzenie umierającego? Jeśli cała moja wyprawa za-
kończy się odnalezieniem jego szczątków? Odpędziłem od siebie strach i spróbo-
wałem się otworzyć na dotknięcie Mocy.
To używał Mocy książę Władczy.
Nigdy nie sięgałem Mocą ku księciu Władczemu, jedynie podejrzewałem, że
i on powinien dysponować talentem do korzystania z królewskiej magii. Mimo
wszystko nie dowierzałem własnym zmysłom. Siła, z jaką książę Władczy używał
Mocy, wydawała się odpowiednia raczej dla Stanowczego, ale uczucia i myśli
należały do samozwańca.
„I kobiety też jeszcze nie znalazłeś?”
280
Pytanie nie było skierowane do mnie. Książę Władczy sięgał ku komuś innemu. Nabrałem śmiałości, zbliżyłem się odrobinę. Próbowałem otworzyć się na
słuchanie, nie dotykając rozmawiających.
„Jeszcze nie, wasza wysokość”. — To był Mocarny. Skrywał drżenie za
oficjalną pozą. Książę Władczy z pewnością odbierał jego strach równie wyraź-
nie jak ja. Wiedziałem nawet, że się nim rozkoszuje. Najmłodszy syn królewski
nigdy nie potrafił uchwycić różnicy pomiędzy strachem a respektem. Nie wie-
rzył w ludzki szacunek, póki nie był on naznaczony lękiem. Nie przypuszczałem,
że w ten sam sposób podchodzi do własnego kręgu Mocy. Ciekawe, jaka groźba
wisiała nad głowami utalentowanych.
„I o Bastardzie także nic nie wiesz?” — zapytał książę Władczy.
Teraz już nie miałem wątpliwości. Sięgał Mocą, korzystając z energii Stanow-
czego. Czyżby to oznaczało, że nie potrafi tego dokonać sam?
Mocarny zebrał się w sobie.
„Wasza wysokość, nie ma po nim znaku życia. Wierzę, że tym razem jest rze-
czywiście martwy. Zranił się zatrutym ostrzem. Był prawdziwie zdeterminowany.
Nikt nie potrafiłby tak udawać”.
„Wobec tego gdzie jest ciało?”
„Królu mój, po prostu gwardziści jeszcze nie odnaleźli trupa”. — Tym razem
odezwał się Bystry. Ukrywał przerażenie nawet przed samym sobą, udając, że to
gniew. Rozumiałem jego potrzebę podobnego manewru, lecz wątpiłem, czy po-
stępuje mądrze. Zakwestionował wypowiedź księcia Władczego. Książę Władczy
nie uznawał ludzi, którzy wypowiadali się zbyt otwarcie.
„Może powinienem ciebie wysłać na poszukiwanie ciała — zastanowił się
książę Władczy z uśmiechem. — Przy okazji może byś znalazł człowieka, który
zabił Pioruna i jego patrol”.
„Panie mój i królu”. . . — zaczął Bystry.
„Cisza!!! — ryknął książę Władczy. Do woli korzystał z energii Stanowcze-
go. Przecież jego samego wysiłek nic nie kosztował. — Raz już miałem go za
nieżywego i wiara w cudze słowo omal kosztowała mnie życie. Teraz nie spo-
cznę, póki go nie zobaczę poćwiartowanego. Żałosne próby Stanowczego mające
doprowadzić do tego, żeby Bastard się zdradził, spełzły na niczym”.
„Może dlatego że Bastard już nie żyje” — podsunął Bystry z odwagą szaleńca.
Wówczas stałem się świadkiem czegoś niesłychanego. Książę Władczy prze-
bił Bystrego igłą bólu — ostrą, parzącą żywym ogniem. Dostrzegłem nareszcie, co się działo. Książę Władczy pędził na energii Stanowczego, lecz nie jak człowiek na wierzchowcu, który może go zrzucić w gniewie, ale jak kleszcz lub pijawka
wżarta w swą ofiarę i wysysająca z niej życie. Na jawie czy we śnie zawsze był
ze swoim sługą, zawsze miał dostęp do jego siły. A teraz ciskał nią zjadliwie, nie bacząc, ile za jego czyny będzie musiał zapłacić Stanowczy. Nie wiedziałem do
tej pory, że samą Mocą można zadawać ból. Znałem siłę ogłuszającego ciosu, jaki 281
zadał tym ludziom król Szczery, ale tym razem poznałem coś zupełnie innego.
Nie był to przekaz siły czy gniewu, lecz obraz najczystszej mściwości. Gdzieś
tam Bystry upadł na podłogę i wił się w bezgłośnej męczarni. Stanowczy oraz
Mocarny także musieli odczuć cień owej tortury. Nie potrafiłem pojąć, jak jeden członek kręgu Mocy może podobną rzecz uczynić drugiemu. A potem przyszła
refleksja: przecież nie Stanowczy zadawał ból, tylko książę Władczy.
Wreszcie się skończyło. Może w rzeczywistości trwało krótką chwilę. Dla
Bystrego z pewnością bardzo długo. Odbierałem od niego słabe kwilenie gdzieś
z głębi umysłu. Nie stać go było na nic innego.
„Nie wierzę w śmierć Bastarda. Nie uwierzę, póki nie zobaczę jego ciała. Ktoś
zabił Pioruna i jego ludzi. Znajdźcie Bastarda i przywieźcie go do mnie żywego
lub martwego. Mocarny, zostaniesz tam, gdzie jesteś, i podwoisz wysiłki. Jestem pewien, że Bastard zdąża w tamtą stronę. Nikt nie może się przemknąć nie zauważony. Bystry, dołączysz do Mocarnego. Leniwy tryb życia najwyraźniej nie
idzie w parze z twoim temperamentem. Wyruszasz jutro. Nie ociągaj się w dro-
dze. Myśl o wypełnieniu zadania. Wiemy, że Szczery żyje; dowiódł wam tego jak
najskuteczniej. Bastard będzie próbował do niego dotrzeć. Musi zostać schwy-
tany, zanim mu się to uda. Potem należy usunąć mojego brata. On też stanowi
zagrożenie. Niczego więcej od was nie chcę. Nie potraficie się z tym uporać?
Zastanawialiście się kiedyś, co się z nami stanie, jeśli Szczery osiągnie cel? Szu-kajcie Bastarda na wszystkie możliwe sposoby. Nie dajcie ludziom zapomnieć, co
oferuję za jego schwytanie. Nie pozwólcie zapomnieć, jaka kara czeka za udzie-
lenie mu pomocy. Czy zostałem zrozumiany?”
„Oczywiście, wasza wysokość. Dołożę wszelkich starań” — pośpieszył z od-
powiedzią Mocarny.
„Panie mój i królu, zrobię wszystko, co każesz. Wszystko. Żywego czy umar-

Powered by MyScript