Metal, po ka dorazowym stukni ciu probierzem, wyrzucał prysznic fioletowych
iskier. Przypominały McKie'emu co , co ju na pewno kiedy widział, ale w aden sposób nie
mógł sobie przypomnie ani co, ani gdzie, czy kiedy. Deszcz iskier. Pokr cił głow w
zadumie.
- Na ko cu stołu le moje notatki - powiedział do niego Tuluk. - Przeczytaj je, a ja
zaraz sko cz i porozmawiamy.
McKie zobaczył podłu ny kawałek papieru czalfowego le cy po prawej stronie stołu.
Podszedł bli ej i wzi ł go do r ki. Papier zapisany był regularnym charakterem pisma Tuluka.
Materiał: stal, stop na bazie elaza. Próbka zawiera niewielkie ilo ci manganu, w gla,
siarki, fosforu, krzemu, troch niklu, cyrkonu i wolframu, z dodatkami chromu, molibdenu i
wanadu.
Porównanie: odpowiada stali u ywanej w Drugiej Epoce w ludzkiej podjednostce
politycznej „Japonia”, do wyrobu mieczy w czasie Odrodzenia Samurajów.
Hartowanie: próbka twardo hartowana jedynie wzdłu kraw dzi ostrza, reszta miecza
mi kka.
R koje : lniany sznur owini ty wokół ko ci i polakierowany (patrz ni ej: analiza
lakieru, ko ci i sznura).
McKie spojrzał na reszt tekstu: „Ko z z ba morskiego ssaka, przerobiona po
uprzednim u yciu w jakim innym wyrobie o nieznanym charakterze, zawieraj cym br z.”
Analiza sznura lnianego była interesuj ca. Był on wykonany stosunkowo niedawno i
wykazywał pewne subcz steczkowe cechy podobne do tych odkrytych wcze niej w strukturze
skóry byczej.
Lakier był jeszcze bardziej interesuj cy. Jego podstaw stanowił łatwo paruj cy
rozpuszczalnik, okre lony jako pochodna smoły w glowej, ale oczyszczona ywica
pochodziła z wymarłego od tysi cleci owada Coccus lacca.
Doszedłe ju do opisu lakieru? - spytał Tuluk, spogl daj c bokiem spod
wykrzywionej pokrywy twarzowej.
-Tak.
- I co teraz my lisz o mojej teorii?
- Uwierz we wszystko, co nam pomo e rozwi za t zagadk .
- Jak twoje rany? - zapytał Tuluk, wracaj c do swojej pracy nad kawałkiem metalu.
- Jako prze yj - McKie dotkn ł opatrunku z omniciała na skroni. - Co teraz robisz?
- Ten materiał został wykuty młotem - odparł Tuluk, nie odrywaj c wzroku od swojej
pracy. - Staram si zrekonstruowa sposób uderzania młotem w czasie kucia miecza -
wył czył pole siłowe i zgrabnie złapał opadaj cy kawałek stali w jeden z wyci gni tych
chwytnikow.
- Po co?
Tuluk rzucił stal na stół, odwiesił probierz na wieszak i odwrócił si do McKie'ego.
- Wyrabianie takich mieczy jak ten było zazdro nie strze on sztuk - powiedział. -
Przekazywane było z ojca na syna przez całe stulecia. Nieregularno uderze młota ka dego
snycerza jest na tyle charakterystyczna, e po zbadaniu próbki miecza zawsze da si okre li
jego twórc . Zbieracze tych mieczy udoskonalili t technik do weryfikowania ich
autentyczno ci. Jest tak samo pewna jak analiza oka, pewniejsza ni odciski jakichkolwiek
anomalii skórnych.
- No i czego si dowiedziałe ?
- Wykonałem te badania dwukrotnie - odparł Tuluk - by mie pewno , e si nigdzie
nie pomyliłem. Mimo e próba rewiwikacji komórek w lakierze i sznurze lnianym wskazuje
na to, e ten miecz został wyprodukowany nie wi cej ni osiemdziesi t lat temu, to stal
została wykonana przez snycerza yj cego przed tyloma tysi cami lat, e nawet nie b d tego
liczył. Nazywał si Kanemura i mog ci poda dane ródłowe, które to bezsprzecznie
potwierdzaj . Nie ma adnych w tpliwo ci, kto wykonał ten miecz.
Interkom na cianie nad stołem Tuluka zabrz czał dwa razy i pojawiła si na nim
twarz Hanaman z Obsługi Prawnej.
- Ach, tu jeste , McKie - powiedziała, spogl daj c ponad Tulukiem.
- Co znowu? - spytał w roztargnieniu McKie, dalej zamy lony nad odkryciem Tuluka.
- Dostali my te nakazy s dowe - powiedziała Hanaman. - We wszystkich okr gach,
poza Gowachinami, całe bogactwa Abnethe s zablokowane.
- A co z nakazami aresztowania?'
- Te je mamy. To dla tego ci szukałam. Powiedziałe , eby ci da zna jak
najpr dzej.
- A Golachinowie współpracuj ?
- Zgodzili si ogłosi u siebie stan zagro enia Konfederacji. Pozwala to policji
federalnej i agentom BuSabu na prowadzenie u nich wszelkich działa koniecznych do uj cia
podejrzanych.
- wietnie - powiedział McKie. - Je eli teraz tylko powiesz mi, kiedy j mo na
znale , to my l , e uda nam si j złapa .
Hanaman spogl dała z ekranu z wyrazem zdziwienia w oczach.
- Kiedy? - spytała.
- Tak - warkn ł McKie. - Kiedy.
Je eli uwierzysz, e jeste wystarczaj co głodny, to zjesz nawet swoje wiosn my li.
Porzekadło Palenków
Gdy McKie wrócił do gabinetu Bildoona na narad na temat strategii, czekał ju tam
na niego raport o znakach plemiennych na skorupie Palenki. Narada została ju przeło ona
dwukrotnie. Na Centrum była prawie, północ, ale wi kszo pracowników Biura, a zwłaszcza
wi kszo stra ników, nadal pełniła dy ur. Wszystkim rozdano kapsułki pobudzaj ce i
rozzłaszczacz. Pluton stra ników towarzysz cy McKie'emu wykazywał w swoich ruchach t
sztuczn gwałtowno , która zawsze jest cen za stosowanie zbyt wielu rodków
farmakologicznych.
Wchodz c do gabinetu Bildoona, McKie zastał go wyci gni tego na krze laku, z
nogami opartymi o wystawiony przez krze laka usłu nie podnó ek i z lubo ci poddaj cego
si łagodnemu masa owi, którym raczyło go to posłuszne stworzenie. Otwieraj c jedno
połyskuj ce jak diament oko, Bildoon zwrócił si do McKie'ego.
- Mamy ju raport odno nie tego Palenki, którego sholografowale - Bildoon na
powrót zamkn ł oko i odetchn ł gł boko. - Le y tam, na moim biurku.
McKie klepn ł innego krze laka, by si ustawił w odpowiednim miejscu i siadł w nim
wygodnie.
- Jestem ju zm czony czytaniem - powiedział. - Co w nim jest?
- Plemi Shipsong - odpowiedział Bildoon. - Aaaach, przyjacielu, ja te jestem ju
zm czony.
- A wi c? - spytał McKie. Miał ochot kaza krze lakowi zrobi sobie masa . Widok
Bildoona bardzo do tego kusił, ale McKie bał si e masa go teraz u pi. Stra nicy kr
cy po
pokoju musieli by równie zm czeni. Z pewno ci mieliby mu za złe, gdyby sobie teraz uci ł
drzemk . .
- Dostali my nakaz zatrzymania i mamy tu przywódc plemienia Shipsong -
powiedział Bildoon. - Twierdzi, e w plemieniu nie brakuje nikogo.
- Czy to prawda?
- Staramy si to sprawdzi , ale sk d mo na mie pewno ? To tylko słowo Palenki, a
to niezbyt wiele warte.
|