- Ale jak udało się Vaderowi znaleźć nas tutaj? - spytała księżniczka...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
– Czy mogę do niego przemówić? – spytałem...
»
– Czy brakuje tylko masztów? – spytał Julian...
»
– Czy pani Leben też zalicza się do grupy, w której jest Gavis? – spytał Julio...
»
– I to właśnie ten plik jest teraz w TRANSLATORZE? – spytała Susan...
»
A on spytal: „Co rozumiesz przez odautomatyzowanie?”A na tym wlasnie polega cala medytacja - odautomatyzowanie...
»
Po wymianie kilku uprzejmych zdań Valder spytał:- Jak leci? Wciąż wysługujesz się tej magiczce?- Sharassin? Nie...
»
- A ci? - spytał Orion, wskazując na cztery chochliki, śpiące na grzbietach sennych wierzchowców...
»
"PPP (point-to-point) support"Tutaj odpowiedz yes, bedziesz mol laczyc sie za pomoca PPP z providerem...
»
- Znowu widzisz rzeczy, nieprawdaż? - spytała Amyr­lin...
»
- Dlaczego pan mi o tym wszystkim mówi? - spytał chrapliwym głosem Jake...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

- W jaki sposób?
Luke wsłuchał się w coś, czego inni nie słyszeli i obrócił do Halli.
- Jak myślisz, czy mogli odnaleźć ślady naszego pełzaka?
Halla zastanawiała się przez chwilę, po czym odparła:
- Możliwe, chociaż mało prawdopodobne. W wielu miejscach dosłownie przelecieliśmy nad bagnem, nie zostawiając żadnego śladu. Znam wszystkich miejscowych tropicieli na usługach Imperium i z tego, co wiem, żaden z nich nie jest na tyle dobry.
- Nawet gdyby był - przerwała jej księżniczka. - W jaki sposób zdołaliby dotrzeć od rozbitego pełzaka do wyjścia jaskini Cowayów. Skąd mogli wiedzieć, że jesteśmy właśnie tutaj?
- Może odgadli, że po zniszczeniu pełzaka schronimy się pod ziemią - zastanowiła się Halla. - Ale mimo to nie rozumiem, skąd wiedzieli, że jesteśmy właśnie w tej pieczarze?
- Myślę, że dzięki mnie - wszyscy jak na komendę spojrzeli na Luke’a. - Tak, jak ja wyczułem Vadera, tak i on wyczuwa mnie, a jest o wiele bardziej doświadczony w posługiwaniu się Mocą ode mnie. Nie zapominajcie o tym, że był uczniem Obi-wan Kenobiego - Luke spojrzał na tunel, wiodący na powierzchnię Mimban. - On przychodzi po nas.
Roboty zazwyczaj nie mdleją, ale See Threepio z brzękiem osunął się na ziemię. Artoo zapiszczał z dezaprobatą.
- Artoo ma rację, Threepio - rzekł Luke. - Chowanie głowy w piasek jeszcze nigdy nikomu nie pomogło.
- Wiem... o tym, panie - odrzekł złocisty robot. - Ale Ciemny Władca przybywa. Już sama myśl o tym powoduje, że przepalają mi się bezpieczniki.
Luke uśmiechnął się lekko.
- Moje również, Threepio.
Dwaj pozostali wodzowie przyłączyli się do trzeciego i coś do niego zagadali. Ich rozmowie towarzyszyły niezliczone gesty i gwałtowne wymachiwanie rąk. Luke odnosił wrażenie, że rozmowa dotyczy głównie ich.
W końcu wodzowie zwrócili się w ich kierunku i wyczekująco spojrzeli na Luke’a.
- Mówią, że ponieważ pokonałeś ich championa, oznacza to, że jesteś najdzielniejszym wojownikiem ze wszystkich znajdujących się tutaj - przetłumaczyła Halla.
- Po prostu miałem szczęście - szczerze odpowiedział Luke.
- Ich nie interesuje szczęście - odrzekła Halla. - Jedynie wyniki.
Luke niespokojnie przestąpił z nogi na nogę. Wzrok wpatrzonych w niego przywódców sprawiał, że czuł się nieswojo.
- Czego oni ode mnie oczekują? Chyba nie myślą poważnie o walce, prawda? Siekiery i dzidy przeciwko karabinom?
- Owszem, przyznaję, różnice technologiczne są ważne - powiedziała z powagą księżniczka. - Ale myślę, że ci ludzie łatwo nie sprzedadzą swojej skóry. Udało im się obezwładnić dwóch dorosłych Yuzzów bez użycia nowoczesnej broni. Myślę, że nawet z pełnym uzbrojeniem nie można by tego zrobić lepiej.
- A poza tym znakomicie orientują się we wszystkich przejściach i tunelach, Luke. Wiedzą, gdzie grunt jest twardy, a gdzie grząski. Więc może jednak nie jesteśmy całkowicie bez szans?
- Cowayowie powinni raczej przystąpić do negocjacji - wymamrotał Luke bez przekonania.
- Przykro mi, Luke - wtrąciła Halla po krótkiej wymianie zdań z jednym z wodzów. - Czym innym jest pojawienie się kilku wędrowców, a czym innym brutalna inwazja. Oni chcą walczyć. Canu - tu uśmiechnęła się - rozsądzi.
- Chciałbym wierzyć w dzielność Cowayów równie mocno jak ty, Hallu.
- Nie upieraj się chłopcze. Stary Canu zachował się wobec ciebie przyzwoicie, prawda?
- Luke - naciskała księżniczka. - Nie mamy dokąd uciec. Sam to powiedziałeś. Jeżeli Vader wie, że jesteś tutaj, wie również, że ja ci towarzyszę. Nie poprzestanie, dopóki... - zawahała się, przełknęła ślinę i mówiła dalej. - On nie zrezygnuje, Luke. Nawet gdyby miał nas ścigać do samego jądra Mimban. Dobrze o tym wiesz. Nie mamy wyboru. Musimy walczyć!
- My może tak - przytaknął. - Ale Cowayowie nie muszą.
- Będą walczyć niezależnie od tego, co ty zadecydujesz, Luke - zapewniła go Halla. - Przecież już zapewnialiśmy ich, że jesteśmy przeciwnikami Imperium. Wodzowie oczekują od nas potwierdzenia tego.
Luke bił się z myślami. Ich natłok powodował, że pragnął uciec z dala od tego wszystkiego i ukryć się w jakimś spokojnym, bezpiecznym miejscu.
Ale...
Był już zmęczony uciekaniem...
Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że od chwili wylądowania na tej planecie wciąż uciekali. Wiedział, że Halla, Leia, i trzej wodzowie niecierpliwie oczekują odpowiedzi. Wyraz twarzy księżniczki był nieprzenikniony.
W tej sytuacji podjął jedyną z możliwych decyzję...

Powered by MyScript