– Czy pani Leben też zalicza się do grupy, w której jest Gavis? – spytał Julio...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Przez większą część następnego miesiąca — czyli od końca września, kiedy ucie- kłyśmy, do końca października — moja pani wahała się...
»
A on spytal: „Co rozumiesz przez odautomatyzowanie?”A na tym wlasnie polega cala medytacja - odautomatyzowanie...
»
Większość w popłochu odeszła do swoich rodzin, ale ci nieliczni, których jedynym domem była Lipowa Aleja, zostali wierni, by służyć swojej umiłowanej pani...
»
A pani i pan przy świetle małej lampki patrzyli z ogromnym współczuciem na tę bohaterską matkę, która dla ratowania rodziny umiera oto o sześć tysięcy mil od...
»
- Pani Xandra będzie tym zafascynowana - powiedziała głu­chym głosem, wiedząc o zainteresowaniu, jakim czarodziejka Shobalar darzyła magiczne przedmioty...
»
Cock a doodle do! My damę has tost her shoe;My naster's lost hisfiddle stick;And they don't know what to do!("Kukuryku! Moja pani zgubiła bucik, mój pan...
»
Po wejciu Wooda do zespou, cho na razie tylko tymczasowym, zaczo si wyczuwa obecno elementu przyjani, o ktrej w przypadku Taylora trudno waciwie byo mwi...
»
Po wymianie kilku uprzejmych zdań Valder spytał:- Jak leci? Wciąż wysługujesz się tej magiczce?- Sharassin? Nie...
»
Jedyny czyn, jaki nie sprawił pani Bogusi żadnej trudności, to ustawienie na stole dodatkowego nakrycia...
»
- Skąd ona ją wzięła?- Kazała zrobić zaraz po twoim wyjeździe z Cimmury i przywiozła tu z sobą, pewnie dla tej samej przyczyny, dla której rybak zawsze ma w...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


– Myślę, że tak. Myślę, że on ją kocha – powiedziała Teddy. – To znaczy, że ma wielkie szczęście.
Reese wyczuł zazdrość w głosie pani Bertlesman i serce zabiło mu tak mocno, jakby za chwilę miało się rozerwać.
Najwyraźniej Julio wyczuł tę samą nutę, gdyż odezwał się:
– Proszę mi wybaczyć, Teddy, ale jestem gliną i z natury wtykam wszędzie swój nos. To, co pani powiedziała, zabrzmiało tak, jakby nie miała pani nic przeciwko temu, żeby Shadway zakochał się w pani.
Mrugnęła powiekami, zaskoczona, potem roześmiała się.
– Ja i Ben? Nie, nie. Po pierwsze, jestem od niego wyższa i w szpilkach wprost góruję nad nim. Poza tym to domator – cichy, spokojny miłośnik starych kryminałów oraz modeli kolejek żelaznych. Nie, Ben to wspaniały facet, ale ja jestem dla niego zbyt żywiołowa, a on dla mnie zbyt stonowany.
Serce Reese’a przestało walić jak młot.
– Zazdroszczę Rachael tylko tego – wyjaśniła Teddy – że znalazła sobie właściwego mężczyznę, czego ja nie mogę powiedzieć o sobie. Z moim wzrostem trudno mi znaleźć kogoś, kto nie byłby koszykarzem. A ja nie znoszę tych tyczek. Poza tym niedługo skończę trzydzieści dwa lata i niełatwo mi zachować obojętność, gdy widzę, że inna złapała już sobie faceta. Trudno mi nie zazdrościć, nawet jeśli cieszę się z czyjegoś szczęścia.
Serce Reese’a uskrzydliło się.
Następnie Julio zadał kobiecie jeszcze kilka pytań dotyczących motelu w Las Vegas, a zwłaszcza jego lokalizacji, po czym obaj policjanci wstali, a Teddy odprowadziła ich do drzwi. Z każdym krokiem w Reesie rosła chęć nawiązania z nią kontaktu i kiedy Julio otwierał już drzwi, mężczyzna odwrócił się do Teddy i powiedział:
– Hmm... przepraszam, panno Bertlesman, ale jestem gliną i zadawanie pytań należy do moich obowiązków... rozumie pani... Zastanawiałem się, czy pani... – Nie bardzo wiedział, co ma powiedzieć – ...czy ma pani może... już kogoś na oku... – Słuchając samego siebie, Reese nie rozumiał, jak to możliwe, że Julio mówi tak pięknie i gładko, podczas gdy to, co wypowiadał on, starając się go naśladować, brzmiało szorstko i banalnie.
Teddy uśmiechnęła się do niego i spytała:
– Czy to ma coś wspólnego ze sprawą, którą prowadzicie?
– Noo... Ja tylko pomyślałem... To znaczy... Proszę to zachować dla siebie. To znaczy, my nie boimy się naszego szefa, ale gdyby pani komuś wspomniała o tym motelu, mogłaby narazić pani Shadwaya i Leben na... No cóż...
Chciał się zastrzelić i położyć kres temu samoupokarzaniu.
– Nie, nie mam nikogo na oku ani nikogo innego, z kim mogłabym dzielić takie tajemnice – odrzekła kobieta.
Reese odchrząknął.
– No, to... to dobrze. Wszystko w porządku.
Odwrócił się do drzwi, a Julio popatrzył na niego jakoś dziwnie.
– Wielkolud z pana – powiedziała Teddy.
Reese znowu na nią spojrzał.
– Że co?
– Jest pan wysokim facetem. Szkoda, że nie ma takich więcej. Przy panu wyglądam jak karlica.
Co ona chciała przez to powiedzieć? – pomyślał Reese. – Nic? Taka gadka-szmatka? A może to zachęta? Jeśli to zachęta, to jak mam się zachować?
– Miło choć raz czuć się jak karlica – dodała.
Hagerstrom chciał coś powiedzieć, ale nie mógł wydobyć z siebie głosu. Czuł się głupio i śmiesznie, jakby znów miał szesnaście lat i palnął coś nieprzyzwoitego.
Nagle odzyskał mowę, ale pytanie, które z siebie wykrztusił, było właśnie godne szesnastolatka:
– Panno... Bertlesman... czy... umówiłaby się... pani... ze mną?
– Tak – odparła z uśmiechem.
– Naprawdę?
– Tak.
– W sobotę wieczorem? Na kolację? O dziewiętnastej?
– Fajnie.
Patrzył na nią zdumiony.
– Naprawdę?
Roześmiała się.
– Naprawdę.
Minutę później, w samochodzie, Reese powiedział:
– Cholera, niech mnie piorun strzeli.
– Nigdy nie przypuszczałem, że masz takie zdolności – zauważył Julio nie bez ironii.
Reese zarumienił się i odpowiedział:
– Kurczę, życie jest śmieszne, czyż nie? Nigdy nie wiadomo, kiedy spłata ci jakiegoś figla.

Powered by MyScript