Alerczycy pierzchnęli...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
47
»
smarkaczami
»
Stanislav Thurzo, zachumlaný v teplém vlněném koźichu a vyšívané beranici, zdobené na boku orlími pery, zamračeně pohlédl na mrtvolu na dřevěné lavici a zakroutil hlavou...
»
Biedna Kasia, już głos jej się łamie, ale nie płacze, wytrzymuje jakoś...
»
m = 2 as expected, but the second variable, plot_seq, has two values, where only one value is expected...
»
Trzech mam synów i trzy jeszcze mam córki, podobne pysznym posągom, a wśród nich Minoe błyszczy jak poranna gwiazda, kiedy wstaje z morza...
»
Brzeszczoty były ustawione pod kątem - wbijając się w ciało, grot obrócił się i wkręcił jak śruba, masakrując tkanki, tnąc naczynia krwionośne i...
»
- Laine...
»
- To są problemy natury ekonomicznej, i mają kilka różnych przyczyn...
»
li, że wystarczającym oparciem dla państwa może być cnota...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Rawat wykorzystał sprzyjający moment. Skoczył do swego konia i jednym susem znalazł się w siodle.
- Zwycięstwo! - huknął tak, że usłyszano go poprzez wrzaski i szum płomieni. - Na nich! Zwycięstwo!
Żołnierze i chłopi runęli na wroga. Rawat pochwycił włócznię i przesadził najbliższą barykadę, walcząc razem z innymi. Alerczycy nie wytrzymali uderzenia, pośród wycia i wrzasków rozpoczął się odwrót, a raczej ucieczka. Gnano ich kawałek, potem obrońcy wrócili za barykady. Rzucono się do gaszenia płonących domów.
Studni było we wsi sporo, a wody pod dostatkiem. Pomimo to ugaszono tylko jedną strzechę. Drugi dom płonął. Rawat drżał, by ogień nie przeniósł się na inne zabudowania, ale zdołano temu zapobiec.
Znoszono zabitych, by ich czym prędzej pogrzebać, opatrywano rannych. Kapitan obszedł barykady. Na nich i wszędzie dokoła leżały ciała, dużo ciał. Rawat zrozumiał, że drugiego, a już trzeciego szturmu nie przeżyje żaden z obrońców.
Tym bardziej, że w odpartym dopiero co szturmie brała udział ledwie połowa zgrai. Druga połowa przy świetle ognisk wciąż pracowała na wzgórzu.
Zginęło czterech żołnierzy i dwunastu chłopów, oraz trzy kobiety. Spośród żołnierzy ranni byli niemal wszyscy z wyjątkiem kota i łuczniczek. Z wieśniakami rzecz się miała jeszcze gorzej: trzej mężczyźni dogorywali, w tym jeden bardzo młody, prawie chłopiec. Miecz Alerczyka rozpłatał mu brzuch.
Naprawiano pospiesznie barykady, uzupełniano strzały w kołczanach. Rawat przypuszczał, że następny szturm rozpocznie się rano. Do tego czasu należało sformować na nowo oddziały, posilić się, przespać. Nawykli do wojny żołnierze pokładali się gdzie popadło. Wieśniacy spać nie mogli. Opłakiwano zabitych, coraz to ktoś przechodząc mimo Rawata patrzył z tępym bólem i jakby wyrzutem... Najwyraźniej widać to było w oczach kobiet. "Dlaczego? Dlaczego zabili mi syna? Przecież miałeś bronić nas, panie".
Rawat nie mógł znieść tych spojrzeń. Tym bardziej, że za jedyną odpowiedź mógł rzec: "jutro zabiją nas wszystkich".
Czuł się bezsilny. Ale szukał gorączkowo szansy ratunku.
Jeszcze przed wymarszem ze stanicy komendant rzekł mu: "Możliwe, że spotkasz oddział z Alkawy". Rawat uczepił się kurczowo tej myśli.
Niedaleko na wschód od Trzech Wsi rozciągał się teren kontrolowany przez sąsiednią dużą stanicą - Alkawę. Garnizon Alkawy musiał wiedzieć o spustoszeniu przygranicznej wioski, było prawie pewne, że gdzieś na styku terytoriów Erwy i Alkawy znajduje się oddział alkawczyków. Należało go odnaleźć i sprowadzić na pomoc.
Ale to się tylko tak łatwo mówiło.
Należało przekraść się między oddziałami "wściekłych psów". Należało przebiec szmat stepu w poszukiwaniu oddziału, który mógł być na dobrą sprawę gdziekolwiek. Należało zdążyć z odsieczą na czas.
Tylko tyle.
Rawat omal nie roześmiał się gorzko.
Ale to była jedyna i ostatnia szansa, jaką widział.
Kot był zmęczony. Tak zmęczony, że gdy kapitan stanął nad nim - nie obudził się. Po raz pierwszy Rawat widział Dorlota nie budzącego się na głos kroków.
Wyszedł ze stanicy jako pierwszy. Biegał po stepie pół dnia i noc. Potem znowu chodził na zwiady. Przedzierał się przez las nocą, podchodził wrogi obóz, potem wraz z innymi niemal biegł do Trzech Wsi. Teraz, podczas bitwy, przekazywał rozkazy dowódcy, biegając bez przerwy od barykady do barykady.
Mógł być zmęczony.
- Dorlot.
Kto otworzył oczy i wstał.
- Pójdziesz w step, Dorlot. Trzeba odnaleźć alkawczyków i sprowadzić ich tutaj. Nikt poza tobą nie wykona tego zadania.
- Tak, panie.
Siedzący opodal żołnierze unieśli głowy. Rawat dostrzegł, że wzrok ich ożywił się.
- Ruszaj zaraz, Dorlot.
- Tak, panie.
Człowieka można uściskać; Rawat nie wiedział, jak życzyć powodzenia kotu. Zasalutował zwiadowcy i odszedł. Gdy się obejrzał, kota już nie było.
Przy wschodniej barykadzie rozległy się krzyki, Rawat pobiegł tam natychmiast. Dwaj żołnierze szyli z łuków w rozjaśniony błyskami płomieni mrok, trzeci wraz z kilkoma chłopami przełazi przez barykadę. Gdy Rawat znalazł się na miejscu, chłopi i żołnierz już wracali.
Nieśli Birenetę.
Dziewczyna żyła. Ale to, co jej zrobiono sprawiło, że nawet nawykli do okropieństw żołnierze zgrzytali zębami. Chłopi patrzyli po sobie dzikim wzrokiem.
Położono ją przed Rawatem. Ale kapitan nie mógł nic powiedzieć. Gardło wypełniała mu nienawiść, straszna nienawiść i ból.
Zbiegli się wszyscy. Stali milcząc. Olbrzymie ciało leżącej stękało przeciągle i wiło się konwulsyjnie.
Przeszył powietrze przeraźliwy wrzask. Elwina wczepiła palce we włosy i ciągnęła je ze wszystkich sił. Rawat chwycił ją w ramiona i przycisnął do żelaznej piersi. Tuliła się jak dziecko.
- Nie... n-nie...
Agatra rozepchnęła ludzi na boki, uniosła miecz i z całej siły wbiła go w pierś leżącej. Ta drgnęła raz jeszcze i znieruchomiała. Łuczniczka puściła rękojeść broni i błędnym wzrokiem powiodła dokoła. Nagle zacisnęła usta dłonią i odbiegła na bok. Wymiotowała.

Powered by MyScript