KLEOPATRA
Lepiej grać umiesz, choć to było niezłe.
ANTONIUSZ
Na miecz mój, pani...
KLEOPATRA
I tarczę. Już lepiej.
Ale to jeszcze nie wszystko, co umie.
Spójrz, proszę, Charmian, jak ten Herkulesa
Potomek pięknie wygląda w swym gniewie.
ANTONIUSZ
Muszę iść, pani.
KLEOPATRA
Mój szlachetny panie,
Proszę o słowo. Ty i ja musimy
Rozstać się, panie... Nie, nie o tym chciałam.
Ty i ja bardzo kochaliśmy siebie...
Nie, też nie o tym... To przecież wiesz dobrze.
Chcę co innego... Och, zwodnicza pamięć -
Jak Antoniusza... Całkiem zapomniałam.
ANTONIUSZ
Jeżeli będziesz rozprawiać o głupstwach,
To ciebie samą za głupią brać muszę.
KLEOPATRA
To już nie głupstwo sercu znosić ciężar
Tak wielki, jaki dałeś Kleopatrze.
Lecz, panie, przebacz. Nawet moje wdzięki
Zabójcze dla mnie będą, jeśli tobie
Są już obmierzłe. Twój honor cię wzywa,
Więc jesteś głuchy na niepocieszone
Moje westchnienia. I niech wszystkie bogi
Odejdą z tobą! Niechaj na twym mieczu
Wawrzyn wiktorii zatkną, a zwycięstwem
Łatwym wyścielą przed tobą gościniec!
ANTONIUSZ
Idźmy już. Chodźmy. Nasze pożegnanie
Tak pełne sprzecznych jest uczuć - raz idę,
To znów nie idę; ty - niby zostajesz,
A jednak idziesz razem ze mną; chociaż
Ja stąd odchodzę, to jednak tu z tobą
Zostaję. Żegnaj!
Wychodzą.
SCENA 4
Rzym, dom C e z a r a.
Wchodzą O k t a w i u s z C e z a r, czytający list, oraz L e p i d u s i ich orszak.
CEZAR
Mój Lepidusie, proszę cię, pamiętaj -
Nienawiść wobec naszego rywala
Nie jest szczególną cechą mej natury,
Lecz takie wieści przyszły z Aleksandrii:
On ryby łowi, pije i marnuje
Świece na nocne hulanki. Więc nie jest
Bardziej mężczyzną niż ta Kleopatra.
Ani też ona, wdowa po swym bracie,
Kobiecą bardziej od niego nie będzie.
Posła nie słuchał, ledwie wspomniał o mnie.
Ten list dowodzi, jak wielkie ma wady -
Jest kwintesencją tego, co złe w ludziach.
LEPIDUS
Nie sądzę, panie, by wad miał aż tyle,
By wszystkie jego zalety przyćmiły.
Lecz jego wady są niczym na niebie
Gwiazdy: lśnią jaśniej podczas czarnej nocy.
Odziedziczone raczej niż nabyte;
Bardziej coś, czego on zmienić nie może,
Niźli z własnego miałby je wyboru.
CEZAR
Wyrozumiały jesteś. Jeśli przyjąć,
Że nie jest grzechem w ptolomejskim łożu
Chędożyć, oddać królestwo za marność,
W gnuśnym lenistwie toasty wymieniać
Z niewolnikami, by w samo południe
Krokiem pijanym przemierzać ulice
I bójki staczać ze śmierdzącym plebsem,
Więc jeśli wszystko to jemu przystoi
(Jego natura doprawdy niezwykła
Być by musiała, by hańby uniknąć) ,
To jednak nie ma on wytłumaczenia
Dla swych występków; tym bardziej że wielką
Przywiązujemy wagę do wybryków
Tak nierozważnych. Gdyby to był okres
Pokoju, wówczas należną zapłatą
Nieokiełznanej żądzy byłby kości
Ból i brak szpiku. Lecz w czasie, gdy bęben
Wojny odrywa go od tych bezeceństw
Łomotem wielkim jak pozycja jego,
Czy nasza, wówczas godne potępienia
To stać się musi. Tak jak my ganimy
Chłopców, co dużo już wiedzą, a jednak,
W chwili pokusy tracą swój rozsądek,
Bunt przeciw niemu bezmyślnie wzniecając.
Wchodzi P o s ł a n i e c.
LEPIDUS
O, dalsze wieści.
POSŁANIEC
Panie, twe rozkazy
Już wykonano, o każdej godzinie
Będziesz miał raport o tym, co się dzieje.
Pompej na morzu jest silny. Możemy
Sądzić, że wielu, którzy go dziś wielbią,
To ci, co wczoraj z lęku nam służyli.
O jego krzywdzie już wieść gminna niesie,
Wabiąc do portów malkontentów rzesze.
CEZAR
Musiałem tego właśnie się spodziewać;
Tak mnie uczono od kolebki niemal,
Że tego wielbią, kto ma teraz władzę,
Dopóki będzie ją dzierżył. Kto słaby -
Nigdy nie zazna miłości pospólstwa,
Chyba że umrze - wtedy będą tęsknić.
Motłoch jest niczym ten irys w strumieniu,
Co w tę i we w tę kłania się jak lokaj,
By zgnić w ukłonach.
POSŁANIEC
Cezarze, coś jeszcze:
|