Banichi znów chwycił go za ramię i przedstawił kolejnym osobom, tym razem dwóm służącym płci męskiej, co wymagało następnej kolejki ukłonów...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Przez wiÄ™kszÄ… część nastÄ™pnego miesiÄ…ca — czyli od koÅ„ca wrzeÅ›nia, kiedy ucie- kÅ‚yÅ›my, do koÅ„ca października — moja pani wahaÅ‚a siÄ™...
»
Regulator temperatury w akwarium M I N I P R O J E K T Y Regulator temperatury w akwarium Przedstawiamy jeden Schemat elektryczny...
»
Tak zatem, kiedy następna grupa żałobników weszła do kościoła, myśli inspektora Sloana odbiegły jeszcze dalej w przeszłość niż myśli Cynthii Paterson...
»
— Co ciÄ™ goni? — NastÄ™pny przekaz, który dotarÅ‚ do niej za poÅ›rednictwem zorsala, byÅ‚ przynajmniej logicznÄ… konsekwencjÄ… słów, które padÅ‚y...
»
— OczywiÅ›cie, Wysoki SÄ…dzie — odparÅ‚ uprzejmie, a nastÄ™pnie przeszedÅ‚ do opisu efektów wywoÅ‚ywanych przez cyjanek na szczurach laboratoryjnych...
»
W zaproponowanych w Planie dziaÅ‚ania na koÅ„cu rozdziaÅ‚u ćwicze­niach przedstawiÄ™ ci kilka praktycznych, ciekawych sposobów utrwale­nia nowych technik...
»
Nikt nie mo¿e ponosiæ ujemnych nastêpstw z powodu przynale¿noœci do zwi¹zku zawodowego, pozostawania poza nim albo wykonywania funkcji zwi¹zkowej...
»
W ciÄ…gu kilku nastÄ™pnych sesji Cletus pracowaÅ‚ wraz z caÅ‚Ä… grupÄ… nad tym, by wszyscy potrafili osiÄ…gnąć uczucie unosze­nia siÄ™, nie zapadajÄ…c przy tym w sen...
»
Uznaj¹c istnienie wzajemnych zale¿noœci pomiêdzy ró¿nymi aspektami reformy walutowej, cz³onkowie „Grupy 20" doszli do nastêpuj¹cych kon-kluzji:— kursy...
»
zapisanego na ścieżkach płyt CD-Audio do START/STOP/WYSUŃ znajdują się jeszcze wzmacniacza karty i odsłuchanie go na gło-przyciski POPRZEDNI/NASTĘPNY...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


– ZaprowadzÄ… ciÄ™ do twoich apartamentów – rzekÅ‚ Banichi. – ZostanÄ… ci przydzieleni.
Już zapomniał ich imion. Ale, już miał na końcu języka, co z Alginim i Tano jadącym z lotniska? Po co mi ktoś inny?
– Przepraszam – powiedziaÅ‚ z peÅ‚nym zakÅ‚opotania ukÅ‚onem. – Nie zapamiÄ™taÅ‚em imion.
Paidhi był dyplomatą, paidhi nie pozwalał sobie na takie rozluźnienie uwagi, nawet jeśli chodziło o imiona służących. Jeszcze nie był w pełni skupiony, zadawał sobie pytanie, czy Banichi albo Jago znają tych służących, albo jak mogą im ufać?
Oni jednak złożyli ukłon i cierpliwie oraz uprzejmie jeszcze raz się przedstawili: Maigi i Djinana, zaszczyceni służbą dla niego.
Okropny poczÄ…tek – atevi starajÄ… siÄ™ być dla niego uprzejmi. Wpychano go do miejsc, których nie znaÅ‚, w kulturze i tak już wystarczajÄ…co dziwnej, i Bren byÅ‚ tym wszystkim przytÅ‚oczony.
– Idź z nimi – rzekÅ‚ Å‚agodnie Banichi i dodaÅ‚ coÅ› w jednym z regionalnych dialektów, na co sÅ‚użący skinÄ™li gÅ‚owami i ukÅ‚onili siÄ™, przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ mu z twarzami równie pozbawionymi wyrazu, jak twarze Banichiego i Jago.
– Nand’ paidhi – odezwaÅ‚ siÄ™ jeden z nich. Maigi. Musi nauczyć siÄ™ ich rozpoznawać.
Maigi i Djinana, powtarzał sobie w kółko, idąc za nimi przez hol i pod sklepionym przejściem do kamiennych schodów z balustradą z brązu. Nagle zdał sobie sprawę, że właśnie stracił kontakt wzrokowy z Jago i Banichim, ale Banichi kazał mu iść, Banichi najwyraźniej uznał, że służący są godni zaufania. Nie miał zamiaru obrazić ich po raz drugi brakiem ufności.
RuszyÅ‚ zatem schodami na piÄ™tro dziwnego domu, rzÄ…dzonego przez jeszcze dziwniejszÄ… starÄ… kobietÄ™. SÅ‚użący, za którymi szedÅ‚, rozmawiali ze sobÄ… w jÄ™zyku, którego paidhi nie znaÅ‚, a w powietrzu unosiÅ‚ siÄ™ zapach kamienia i starożytnoÅ›ci. Sale o drewnianych podÅ‚ogach na piÄ™trze nie byÅ‚y tynkowane – Bren przypuszczaÅ‚, że sÄ… przeznaczone dla pomniejszych goÅ›ci. Pod wyraźnie starymi sufitami biegÅ‚y rury i przewody, a nagie wolframowe żarówki zwieszaÅ‚y siÄ™ z kinkietów oplecionych zakurzonymi, wiekowymi przewodami z izolowanej miedzi.
To jest gościnność Tabiniego? zapytał się w duchu Bren. To tak mieszka jego babka?
Nie do wiary. Był obrażony, naprawdę obrażony i nieco urażony, że Tabini wysłał go do tego obskurnego, przygnębiającego domostwa z przestarzałą kanalizacją i, Bóg wie, jakimi łóżkami.
Korytarz się kończył. Zamykało go dwoje ogromnych drzwi. Następna wędrówka, pomyślał ponuro, do jakiegoś zatęchłego kąta oddalonego od wdowy i jej personelu.
To prawdopodobnie nie była wina Tabiniego. Może to wdowa zmieniła jego polecenia. Być może babka nie chce gościć u siebie człowieka i umieści go pod schodami czy w jakimś składziku. Banichi i Jago zaprotestują, kiedy się o tym dowiedzą. Babka się obrazi, Tabini się obrazi...
SÅ‚użący otworzyli drzwi: dywan, przestronny salon i meble... Boże, caÅ‚e pozÅ‚acane i rzeźbione, a dywany, jak nagle uÅ›wiadomiÅ‚ sobie Bren, nie byÅ‚y fabryczne. MiÄ™kkie, blade Å›wiatÅ‚o padaÅ‚o z dużego, ostroÅ‚ukowego okna o maÅ‚ych, prostokÄ…tnych szybkach, obramowanego szybkami koloru bursztynu i nieba – piÄ™kna rama dla szarej, spryskanej deszczem nicoÅ›ci.
– To pokój przyjęć paidhiego – rzekÅ‚ Maigi, a Djinana otworzyÅ‚ boczne drzwi i wprowadziÅ‚ Brena do równie bogatego pokoju z ogniem pÅ‚onÄ…cym na kominku – nielegalne źródÅ‚o ciepÅ‚a, zauważyÅ‚ odizolowanÄ…, obserwujÄ…cÄ… częściÄ… mózgu, lecz przodomózgowie miaÅ‚ zajÄ™te innymi szczegółami, gÅ‚owami, skórami i broniÄ… na Å›cianach, rzeźbionymi meblami z drewna, antycznym dywanem z powtarzajÄ…cymi siÄ™ w nieskoÅ„czoność medalionami baji-naji, oknami identycznymi jak w poprzednim pokoju, od którego ten, choć mniejszy, wcale nie byÅ‚ mniej bogato urzÄ…dzony.

Powered by MyScript