Bardziej niż dobry – myśli Jessie...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
– Pozwól mi zaciągnąć przynajmniej sto razy po stu oszczepników i łuczników i sto wozów bojowych, a odzyskam dla ciebie całą Syrię, bo zaprawdę, gdy i...
»
Jednakże gdy opuścił swe zakrwawione ręce – gdy od trucizny dotyku Foula jego usta poczerniały i napuchły tak, że nie mógł dłużej wytrzymać dotyku...
»
Morgiana nie mogła powstrzymać śmiechu:– Urok? Na ciebie? A to po co? Avallochu, gdyby nawet wszyscy mężczyźni oprócz ciebie zniknęli z powierzchni...
»
– Proszę mi wierzyć, poruczniku, kiedy zobaczyłem, jaki efekt wywołała ta kaseta na pani Marshall i kiedy sam jej wysłuchałem, próbowałem dowiedzieć...
»
Przyjdźcie! Pójdźmy do Pana! Ja na przedzie, wy – za Mną! Chodźmy do wód zbawczych, na święte pastwiska, chodźmy na ziemie Boże...
»
przykładów, żeby uzasadnić tezę, iż tworzenie modeli różnych systemów oraz ich badanie przy użyciu technik komputerowej symulacji – to ważny...
»
-- Nie wiem -– Kosti zrobił krok naprzód; przerażony kierowca krzyknął: To najprawdziwsza prawda! Tylko ludzie Salzara wiedzą, gdzie jest i jak działa...
»
Gałkin, nauczyciel geografii, uwziął się na mnie i zobaczycie, że dziś nie zdam u niego egzaminu – mówił, nerwowo zacierając potniejące ręce,...
»
Zawezwawszy go więc na rozmowę rzekł mu ze zmartwioną wielce twarzą: – Trudno! każdy sam najlepiej rozumie, co mu czynić przystoi, nie będę ja cię...
»
– Ja to robiê dla panów dobra, no bo teraz to oni siê wstydz¹ piæ herbatê, ich gryzie sumienie, ¿e to na moim gazie, a jak ka¿dy zap³aci gaz, to on bêdzie...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

– Absolutnie fantastyczny i genialny. Nie jest to dokładnie to, co naprawdę uważa, lecz niebezpiecznie byłoby wypowiadać resztę na głos, kusiłaby los. W istocie Jessie uważa ten dzień za kwintesencję doskonałości: dzień-brzoskwinię, słodką i nieskazitelną. Fajna jest nawet piosenka rycząca z adapteru Maddy (starsza siostra ostrożnie wyniosła go na ganek z okazji przyjęcia), choć przecież tak naprawdę Jessie w ogóle nie lubi Marvina Gaye – podobnie jak lekkiego mineralnego zapachu wydzielanego przez jezioro w gorące letnie popołudnie – ale ta piosenka jest rzeczywiście fajna. „I’ll be doggone if you ain’t a pretty thing... bay-bee”; głupia, ale nieszkodliwa.
Jest czternasty sierpnia tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego piątego roku, dzień, który odszedł w przeszłość, ale ciągle trwa w umyśle śpiącej kobiety przykutej kajdankami do łóżka sześćdziesiąt kilometrów na południe od jeziora Dark Score (wydzielającego ten sam okropny mineralny zapach przypominający przeszłość w gorące bezwietrzne letnie dni); Jessie, dwunastoletnia dziewczynka, nie widzi skradającego się Willa, który chce połaskotać ją w pupę (pochyliła się, by uderzyć w piłkę do krokieta, i stanowi wyjątkowo kuszący cel dla dziewięcioletniego chłopca), lecz mimo to jakaś cząstka jej umysłu zdaje sobie sprawę, co Will zamierza zrobić, i właśnie to zmienia sen w koszmar.
Jessie przymierza się do strzału, koncentrując uwagę na bramce odległej o dwa metry. Uderzenie trudne, lecz nie niemożliwe, a jeśli uda jej się trafić, może mimo wszystko zdoła jeszcze dogonić Caroline. Byłoby to fajne, bo Caroline prawie zawsze wygrywa w krokieta. Później, gdy Jessie składa się do strzału, z adapteru zaczyna płynąć inna piosenka.
„Oww, listen everybody – śpiewa Marvin Gaye, a ostrzegawcza nuta w jego głosie nie brzmi już wcale ironicznie – especially you girls...”
Na opalonych ramionach Jessie pojawia się gęsia skórka.
„...is it right to be left alone when the one you love is never home?... I love too hard, my friends sometimes say...”
Jessie drętwieją palce i przestaje czuć młotek w rękach. Łaskoczą ją nadgarstki, jakby skrępowane przez...
Dyby. Dobra Żona stoi w dybach pod pręgierzem chodźcie zobaczyć Dobrą Żonę pod pręgierzem, chodźcie się pośmiać z Dobrej Żony pod pręgierzem!
...niewidzialne pęta, a jej serce wypełnia się nagle przerażeniem i odrazą. To tamta piosenka, zła piosenka.
„...but I believe... I believe... that a woman should be loved that way...”
Jessie spogląda na niewielką grupkę dziewcząt, które czekają, aż skieruje piłeczkę do bramki, i widzi, że Caroline zniknęła. Na jej miejscu stoi Nora Callighan. Ma krótkie warkoczyki, przypudrowany nos, nosi żółte trampki Caroline oraz jej koszulkę – tę z niewielkim zdjęciem Paula McCartneya na piersi – i spogląda na Jessie swoimi zielonymi oczyma z głębokim, dojrzałym współczuciem. Jessie przypomina sobie nagle, że Will – niewątpliwie podbechtany przez swoich kumpli, którzy opili się coca-colą i objedli niemieckim ciastem czekoladowym – podkrada się do niej od tyłu i zamierza ją połaskotać. Kiedy to zrobi, Jessie wpadnie w szał, obróci się gwałtownie i uderzy go pięścią prosto w usta, może nie psując kompletnie przyjęcia, ale z pewnością mącąc jego doskonałą harmonię. Usiłuje puścić młotek, wyprostować się i obrócić, nim Will ją połaskocze. Chce zmienić przeszłość, ale to ciężkie zadanie – przypomina to próbę podniesienia domu za narożnik, by zajrzeć pod spód w poszukiwaniu czegoś zagubionego, zapomnianego albo ukrytego.
Za plecami Jessie ktoś nastawił niewielki adapter Maddy na cały regulator i Marvin Gaye ryczy głośniej niż kiedykolwiek, tryumfalny, pewny siebie i sadystyczny: „IT HURTS ME SO INSIDE... TO BE TREATED SO UNKIND... SOMEBODY, SOMEWHERE... TELL HER IT AIN’T FAIR...”
Jessie znów usiłuje pozbyć się młotka – odrzucić go – ale nie może tego zrobić, czuje się tak, jakby ktoś przykuł ją do niego kajdankami.
Noro! – krzyczy. – Musisz mi pomóc, Noro! Powstrzymaj go!
W tym momencie snu Jessie jęknęła po raz pierwszy, na chwilę płosząc psa pochylonego nad ciałem Geralda.
Nora powoli i poważnie kręci głową.
Nie mogę ci pomóc, Jessie. Jesteś zdana na własne siły – wszyscy jesteśmy. Zwykle nie mówię tego swoim pacjentkom, ale myślę, że z tobą powinnam być szczera.
Nic nie rozumiesz! Nie mogę przejść przez to jeszcze raz! NIE MOGĘ!
Och, nie bądź niemądra! – odpowiada Nora, nagle zniecierpliwiona. Zaczyna się odwracać, jakby nie mogła już znieść widoku wykrzywionej twarzy Jessie. – Nie umrzesz, to nie trucizna.

Powered by MyScript