Ze schowków powyciągano drewniane krzesła i rozstawiono, tworząc na drewnianej podłodze koślawe kręgi. Kiedy już wszyscy członkowie stanęli przy swoich krzesłach, Greer sztywnym krokiem wspiął się ku wielkiej atrapie hydrantu – kopii klubowego logo – służącej za mównicę. Uniósł wypolerowaną niedźwiedzią kość udową, pełniącą rolę prezesowskiego młotka, a palcem drugiej ręki wskazał podłogę. – Siadać! – rozkazał. Siedli. Wciąż trzymał uniesioną rękę, dłonią do tłumu. Zakomenderował: – Wstać! – Głos Greera brzmiał pewnie. Wszyscy wstali. – Tegoroczne Wycie Nocy Letniej Lojalnego Psubractwa Zadołowanych uważam za otwarte. Pilnujcie się i zachowujcie jak należy. Szlachetny Skrybo Szare Komóry? Są jakieś stare sprawy? Podniósł się Wayne Altenhoffen i teatralnym gestem otworzył czarną księgę. Kiedy nie łowił, podejmował się zastępstw w szkole i redagował „Kuinak Bay Beacon”, miejski szmatławiec, tygodnik lub dwutygodnik, a czasem dwumiesięcznik. Długonosy, gadatliwy, był jednak poważnym plusem miasta oraz klubu, bystry i pełen chęci; gotowało się w nim od pomysłów i planów dotyczących społeczności lokalnej, a rozmowę zdarzało mu się rozpoczynać pacnięciem w głowę i zwrotem: „Te szare komóry aż roznosi od możliwości”. – Poprzednie zebranie Lojalnego Psubractwa zakończyło się w okolicznościach nagłych i dramatycznych – czytał Altenhoffen. – Sprawą, która stanęła na porządku dziennym, był wyrok sądowy, który nakazywał zaprzestać odpalania fajerwerków w sali zgromadzeń. Kiedy do wiadomości członków podano, że Thomas Toogiak senior i zarząd Searaven zagroziły naszej organizacji eksmisją, prezes Kujon oświadczył, cytuję: „Usrać się na Tommy’ego Toogiaka, razem z jego zgrają piwnych dzikusów. Jak się tu będą nam wpieprzać, to im, kurna, zaraz położę szlaban na marychę. Będziemy odpalać fajerwerki, ile razy wyczujemy klimat”, koniec cytatu. Członkowie poparli oświadczenie niejednogłośnym warknięciem, mianowicie z wyjątkiem Tommy’ego Toogiaka juniora, który sprzeciwił się ordynarnym wyzwiskom rzuconym pod adresem ojca, oraz z wyjątkiem Charliego Fishpoola, który nie zgodził się z innym sformułowaniem. „Możemy sobie być piwni, ale nie jesteśmy dzikusami, jesteśmy potomkami dzikusów; ich następcami”. Na co Norman Wong odpowiedział, cytuję: „To teraz nastąp sobie tyłkiem na krzesło, Charlie; beczka piwa ci spod koszuli wyłazi”. Na co Charlie Fishpool odpowiedział Wongowi: „Przynajmniej pochodzimy od kogoś, Wong”. Wówczas Psubrat Norman Wong przyłożył w kark Charliemu magazynem „People” zwiniętym w rulon, powalając wyżej wymienionego Charliego na kolana. A wówczas Psubrat Clayton Fishpool zwiniętym w rulon magazynem „Atlantic Monthly” przyłożył w kark Psubratu Normanowi Wongowi, powalając go na kolana. Następnie zebranie utraciło charakter zebrania. Wayne zamknął księgę i uniósł znad niej bystry wzrok. Greer z aprobata kiwnął głową. – Dziękuję ci, Skrybo Altenhoffen. Czy sfora przyjmuje to sprawozdanie? Przez salę przetoczył się pomruk unisono: – Uuuuuuuu. Altenhoffen usiadł. – Protokół zostaje przyjęty w przedstawionym brzmieniu. Są jakieś zaległe sprawy? – Greer rozglądał się i z błyskiem w oku symulował pewność siebie. Charlie Fishpool uniósł grubą rękę. – Ja bym jeszcze coś wyjaśnił z tym protokołem, chociaż może to nie jest najlepsza pora... – Uuuuuu, uuuuuuu! – Pod tym względem zebrani zgodzili się z przedmówcą i Charlie rękę opuścił. – Jakieś sprawozdania komisji? Greerowi odpowiedział głęboki pomruk na „nie”. – To świetnie. – Na blacie podium, jak na ramie bębna, Greer odegrał wniosek końcowy: „tumb-e-baaaam!” – A w takim razie są jakieś nowe sprawy? – Biała niedźwiedzia kość zastygła w górze w oczekiwaniu. – No? – Najwyraźniej nikomu nic nowego nie przychodzi do głowy. Przy drzwiach na końcu pomieszczenia Psubrat Ike Sallas relaksował się na krześle odchylonym do tyłu tak, że oparcie dotykało ściany. Wyglądało na to, że Greer zaczyna sobie całkiem dobrze radzić, jak na te jego obawy i drgawy. W ceremoniach Psubractwa – trzeba to powiedzieć – ważne było, żeby członkowie nie brali żadnych spraw zbyt serio, dawnych ani nowych. Wreszcie Wayne Altenhoffen położył księgę na podłodze i podniósł rękę. Greer ciężko westchnął. – Prezes znów udziela głosu Skrybie Altenhoffenowi. I co takiego ci się gotuje pod sufitem, Szare Komóry? Rozległy się głębokie pomruki, Altenhoffen wstał i uniósł palec. – Będę się streszczał – przyrzekł, a potem głęboko nabrał powietrza w płuca. – Panie wiceprzewodniczący... Psubracia... obywatele. Chciałbym tu podnieść pewną kwestię i zaproponować jej przedyskutowanie, zważywszy historyczne już zaangażowanie naszego Bractwa w tyle pamiętnych wydarzeń, w które obfituje nasza chwalebna przeszłość... – Grrrr... – zebrani ostrzegli mówcę. Zbyt dobrze znali tasiemcowe preambuły Szarych Komór.
|