— Wszyscy ci, którzy wierzą, że ona jest
gdzie indziej, jeszcze żyją.
244
— Sugerujesz, bym go zabił? — powiedział Ollie Trzy Pięści z kolejnym nieprzenik-
nionym uśmiechem.
— Jeśli jej tu nie ma, tobie nie jest potrzebny partner — zauważył Lodziarz. — I nie
będziesz miał nikogo, z kim musiałbyś się dzielić.
— Zawsze twierdziłem, że jesteś najbardziej interesującym spośród ludzi, których
w życiu spotkałem — rzekł Ollie Trzy Pięści.
— Przyjmuję to jako komplement.
— Powiedz mi — kontynuował kosmita — czy gdybyś był młodym człowiekiem,
złożyłbyś mi tę propozycję?
— Zapewne — odparł Lodziarz. — W ten właśnie sposób dożyłem mego zaawanso-
wanego wieku.
— To bardzo interesująca propozycja — stwierdził Ollie Trzy Pięści po krótkim za-
stanowieniu. — Myślę, że będę musiał przedyskutować ją z moim partnerem.
— Poczekam tutaj — odparł Lodziarz. — Nie chciałbym przeszkadzać w waszych
deliberacjach.
— Ale najpierw jedna sprawa — stwierdził kosmita. — Muszę zobaczyć pieniądze.
— Skąd mam wiedzieć, że mnie nie zabijesz, nie zabierzesz ich i znów nie sięgniesz
po dziewczynkę?
— Skąd mam wiedzieć, czy w ogóle masz pieniądze?
— Musimy ufać sobie wzajemnie — oświadczył Lodziarz.
— Może po prostu zaraz cię zabiję.
— Możesz próbować — przyznał Lodziarz. — Ale naprawdę ktoś ma w tej chwili
broń wycelowaną w ciebie.
— Teraz już tylko ktoś jeden?
— Teraz już tylko ktoś jeden — zgodził się Lodziarz. — Ale ten jeden wystarczy. Na
twoim miejscu bardzo dokładnie namyśliłbym się, nim zrobiłbym coś, czego nie miał-
bym już czasu żałować z powodu szybkiej śmierci.
Kosmita przez chwilę stał nieruchomo.
— Trzy miliony dla nas obu — powiedział wreszcie.
— Stoi — zgodził się Lodziarz. — Daj mu znak, by podszedł.
— Zaniosę mu pieniądze.
Lodziarz pokręcił głową.
— Muszę wiedzieć, czy on zgadza się odlecieć bez dziewczynki, nim zapłacę które-
mukolwiek z was.
Ollie Trzy Pięści zdawał się przez chwilę zastanawiać nad tym, co usłyszał, potem
machnął ręką Cmentarnemu Smithowi, który zaczął zbliżać się do budynków.
Lodziarz patrzył na idącego piaszczystą drogą człowieka, próbując zachować kom-
pletną pustkę w umyśle, by uniknąć choćby śladu decyzji co do tego, co teraz zrobi.
245
— Co tu się dzieje? — zapytał Cmentarny Smith, gdy jeszcze znajdował się o dwie-
ście jardów.
— To jest Mendoza — zawiadomił go Ollie Trzy Pięści. — Czy go pamiętasz?
— Myślałem, że nie żyje — stwierdził Smith nie przestając się zbliżać. Zmrużył oczy
od ostrego światła słonecznego. — Zmieniłeś się, Mendoza.
— Zrobił nam interesującą propozycję — powiedział kosmita.
— Taa?
— Tak. Zaproponował nam trzy miliony kredytów za...
Gdy Smith spojrzał na kosmitę, Lodziarz wyciągnął broń ręczną i przestrzelił łow-
cy nagród klatkę piersiową, po czym rzucił się na ziemię, raz przetoczył się i strzelił do
Olliego Trzy Pięści. Kosmita chwycił się za brzuch i padł na bok.
— W porządku — powiedział Lodziarz, z wysiłkiem wstając na nogi i zawracając ku
pensjonatowi. — Już możecie wyjść.
Pierwsza pokazała się Mysz.
— Nie myślałam, że potrafisz temu podołać! — zawołała.
— A założę się, że nie myślał tak też ktoś inny — powiedział znacząco Lodziarz
otrzepując się z kurzu i ciężko dysząc.
Z domu wyłonili się Penelopa i Nibyżółw i razem zeszli z ganku, by dołączyć do
Myszy.
— No, wreszcie możemy odlecieć — stwierdziła Mysz.
— To nie takie proste — powiedział Lodziarz. — A może? — zapytał patrząc na
dziewczynkę.
Penelopa spojrzała na niego ze złością i nagle z jej twarzy ustąpił wyraz lęku.
— Nie — odparła.
Nagle Lodziarz poczuł palący ból lewej łydki, gdy promień lasera przebił się przez
tkaninę i ciało aż do kości. Padł na ziemię, ścisnął nogę dłońmi i odwrócił głowę, by zo-
baczyć, co się stało.
Ollie Trzy Pięści uniósł się, w ręce trzymał pistolet laserowy.
— Okłamałeś mnie, Mendoza — wyszeptał ochryple. Wycelował pistolet w Penelopę
i próbował utrzymać nieruchomo dłoń. — Pamiętaj, że zawarliśmy umowę. Jeśli ja nie
mogę jej mieć, nikt jej nie dostanie!
|