Chłopiec: Szkoda, że nie dałeś jej dokończyć...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Chłopiec przez cały czas obserwował mnie uważnie i chyba odgadł moje myśli, gdyż powiedział: - Ten człowiek był prawdziwym czarownikiem, prawda? O mało...
»
— Lub umierają dla niej — dodał Chłopiec...
»
ja wszedłem do mieszkania generała Chłopickiego i nazwałem go z d r a j c ą, co tak roz- gniewało generała, że zasłabł niebezpiecznie i o mało życia nie...
»
"I tak mi nejde do hlavy, jak se ten horliv kazatel slova Boho ze Srvru dokzal obhjit ped arogantnm Ndasdym! Dokonce s nm a do jeho smrti vychzel dobe...
»
ÂŤMacieju, czy powiemy Mu o Chrzcicielu?O, tak!Czy nie będzie sądził, że jego woleliśmy od Niego?Nie, Symeonie...
»
- A teraz niespodzianka - podjął Max tak tajemniczo, że Atros, Ted i Anna spojrzeli po sobie z lekkim niepokojem...
»
Szli - w milczeniu - w porządku - konie koniom w tropyKrzyżujących nóg stawiąc migające stopy -Kędy ich długim sznurem, wedle swojej chęci,Po odludnych...
»
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxc
»
Ktoś wreszcie wspomniał o królów zamiarach,O biednych ludach, o despotach, carach,Izba znudzona krzyczy: "Do porządku!"Aż tu minister skarbu, jakby z...
»
Prezesa i Wodza nie było już wśród nas, ich miejsce zajął jednak Dziki Bill Wharton...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

To by zaoszczędziło nam mnóstwo przykrości.
Mężczyzna: Możliwe. Ale ona była tak po rycersku, tak wyrozu­miale przejęta moją spowiedzią. Musiałem ją pocałować.
Chłopiec: I dlatego dowiedziałeś się dopiero później. Ale ja wiedziałem od razu, coś wyczuwałem. Próbowałem ostrzec cię, ale ciebie nikt by wtedy nie powstrzymał. Byłeś ślepy i głu­chy.
Mężczyzna: Byłem zakochany.
 
 
- A więc chłopiec próbował cię ostrzec? - zapytał doktor.
- Tak, czułem się jednak już mężczyzną. Uważałem, że to śmieszne słuchać rad niemądrego smyka. Mówił o tym dużym domu jak o więzieniu. Myślałem, że po prostu rzuca mi wyzwanie. Snuł marzenia z godziny na godzinę coraz to inne. Usiłowałem zamieniać jego marzenia w moją własną rzeczywistość.
 
 
Chłopiec: Czy huczny ślub był w twoim pojęciu rzeczywistością?
Mężczyzna: Zgadzam się, że to była lekka pomyłka.
Chłopiec: Lekka pomyłka? To całe gówno z tymi limuzynami i z eskortą policji. Goście siedzieli w kościele nie dlatego, że dwoje ludzi ślubowało sobie miłość i posłuszeństwo aż po grób, tylko dlatego, że poczytywali sobie obecność tam za swój obowiązek wobec Starego. I czy ci wszyscy fotoreporterzy zlecieli się po to, by uwiecznić waszą nierozerwalną miłość, czy tylko po to, by zasypać kraj deszczem fotografii pastuszka poślubiającego królewnę.
Mężczyzna: Ale ona nie miała z tym nic wspólnego.
Chłopiec: Kto sporządził listę weselnych gości?
Mężczyzna: To było jej wesele. Zresztą większość tych nazwisk wypisał pan de Mille.
Chłopiec: Dlaczego naszej mamy na tej liście nie było? Dlaczego nie było mnie ani Elsie, ani Evie, ani Stelli, ani Fiodora, ani bodaj Franka Bowlesa?
Mężczyzna: Może to była moja wina, chłopcze. Może ja powinie­nem był nalegać.
Chłopiec: Ale nie nalegałeś.
Mężczyzna: Właśnie. Pamiętam, jak z kościoła widziałem ciebie. Po drugiej stronie ulicy stałeś w tych swoich podartych porcię-tach i starym swetrze w barwach kółka śpiewaczego. Wołałem cię, ale tyś się odwrócił.
Chłopiec: Nie mogłem tego zdzierżyć. Ta muzyka z płyt już się zaczęła i te dupiaste gliny odpierały gapiów. Oni by mamę zamknęli w więzieniu, gdyby starała się przedrzeć, żeby zoba­czyć, jak jej syn się żeni.
Mężczyzna (bezradnie): Odszedłeś Bulwarem Santa Monica. I po szynach kolejowych na Wschód. Wiedziałem, że one nie prowadzą donikąd.
Chłopiec: Ja także wiedziałem.
 
 
Poczułem w gardle twardą kulę. Nie mogłem przełknąć. Nie mogłem nawet zmiękczyć jej śliną. Doktor zobaczył, że się mę­czę.
- Coś niedobrze?
Bezradnie wskazałem swoją szyję. Podał mi prędko szklankę wody. Bolało, kiedy tę wodę przełykałem. Potem już nie mogłem powstrzymać łez. Położyłem się na kozetce i płakałem, a on stał nade mną. Milczał, mając nadzieję, że to kłamstwo, które mi w gardle ugrzęzło, teraz z siebie wyrzucę.
Nie przestawałem łkać. Przeżywałem znowu moją noc poślubną i ten straszny wstrząs, kiedy dowiedziałem się, że moja żona nie jest tą Sulamitką z Biblii. Katie nie była niepokalana.
Duchy siedziały wtedy wokół łóżka i śmiały się z mojego zdumienia. Chłopiec przyłączył się do nich. Otello w szale zazdroś­ci miał siłę zabić swoją Desdemonę, zabić siebie. Ja takiej siły nie miałem. Rozgniewany, mogłem tylko wymachiwać mieczem, za­dawać czcze pchnięcia duchom, przecież nietykalnym. Śmiały się ze mnie coraz głośniej. Wpadłem już w obłęd.
- Mów - powiedział doktor.
Nie zdołałem nawet burknąć. I na następnym posiedzeniu też nie mogłem zacząć bezpośrednio mówić o tym. Musiałem podcho­dzić do tego stopniowo.
20
 
 
Pewnego dnia, kiedy szedłem przez dziedziniec wytwórni Para-mount, usłyszałem:
- Ty gówniarzu! - Odwróciłem się i to był on, ta wspaniała, szalona, szatańska twarz Johna Barrymore. - Co się z tobą dzieje, skurwysynie? Jak mi wiadomo, zostałeś aktorem filmowym, jesz­cze jednym błaznem, którego oni kupili i wsadzili do cholernej klatki. Zaprzedałeś, synku, swoją duszę. Kupili ciebie, prawda?
Wstyd mi się zrobiło, bo miał rację.
- I do Anglii nie wyjechałeś?
- Nie, proszę pana.
- Nie mówże mi tak, ty gówniarzu - powiedział. - Tylko moi wrogowie mówią do mnie „proszę pana”. Dla przyjaciół jestem Jack.
Wziął mnie pod rękę i poprowadził do swojej garderoby. Wyjaśnił, że złożył cyrograf na swoją duszę, żeby grać w tanich dodatkach filmowych z serii Bulldog Drummond.

Powered by MyScript