Prezesa i Wodza nie było już wśród nas, ich miejsce zajął jednak Dziki Bill Wharton...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
było pilno porwać z teatru tę, która miała zostać hrabiną de Telek, i zabrać ją daleko, bardzo daleko; tak daleko, aby była tylko jego niczyja więcej!...
»
– KÅ‚amie pan, kÅ‚amie pan dla dobra czÅ‚owieka – tym razem w gÅ‚osie Najbardziej Poszukiwanego Terrorysty Åšwiata sÅ‚ychać byÅ‚o leniwy, choć...
»
RozdziaÅ‚ wrzeÅ›niowy We wrzeÅ›niu Stara Dama wyznaÅ‚a samej sobie, że minione lato byÅ‚o dziwnie szczęśliwe, a niedziele i te sobotnie popoÅ‚udnia...
»
Trudno było pojąć opowieść na wpół szalonego ślepca, lecz kiedy Guthwulf mówił, Simon wyobraził sobie, jak hrabia wędruje tunelami, kuszony przez coś, co...
»
Po wejœciu Wooda do zespo³u, choæ na razie tylko tymczasowym, zaczê³o siê wyczuwaæ obecnoœæ elementu przyjaŸni, o której w przypadku Taylora trudno w³aœciwie by³o mówiæ...
»
sposób oznakowania urz¹dzeñ, którym udzielono œwiadectwa homologacji, maj¹cna uwadze, aby oznakowanie by³o jednoznaczne i czytelne dla nabywcyurz¹dzenia...
»
Prawdziwą winą Druidów było oczywiście to, że podburzali ludność, by nie akceptowała rzymskiego prawa i rzymskiego pokoju...
»
D³ugookresowym efektem CAP by³o znaczne zwiêkszenie produkcji rolnej w krajach ólnoty i pojawienie siê ogromnych nadwy¿ek ¿ywnoœci na pocz¹tku lat siedem-si¹tych...
»
W latach piêædziesi¹tych by³o ono g³ówn¹ orientacj¹ teoretyczn¹, obecnie stanowi442jedno z wielu podejœæ, jakimi mo¿e dysponowaæ terapeuta (GAP 1987, Mohl i in...
»
— No i nawet nikogo nie trzeba byÅ‚o w tym celu zabijać — potwierdziÅ‚ z po- dziwem Kragar...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Był gorzej wychowany niż Prezes i Wódz razem wzięci i śledził nasze skromne popisy w nadziei, że samemu uda mu się wystąpić w głównej roli. Taka okazja nadarzyła się dzięki uprzejmości Percy’ego Wetmore’a.
- Hej, Del! - zawołał wesoło Percy, ruszając za Brutalem i Delacroix i zupełnie nieświadomie stąpając o wiele za blisko tej strony Zielonej Mili, po której znajdowała się cela Whartona. - Hej, ty głupi gnojku, nie miałem wcale złych zamiarów. Nic ci się nie sta...
Wharton zerwaÅ‚ siÄ™ w mgnieniu oka z pryczy i stanÄ…Å‚ przy kratach - w caÅ‚ej mojej karierze strażnika nigdy nie widziaÅ‚em, żeby ktoÅ› poruszaÅ‚ siÄ™ tak szybko; obejmuje to również nie­których wysportowanych mÅ‚odych ludzi, z którymi ja i Brutal mieliÅ›my później do czynienia w poprawczaku. WysunÄ…Å‚ rÄ™ce przez kraty, zÅ‚apaÅ‚ Percy’ego najpierw za ramiona, a potem za gardÅ‚o i przyciÄ…gnÄ…Å‚ do drzwi celi. Percy zakwiczaÅ‚ niczym zarzynane prosiÄ™ i zobaczyÅ‚em w jego oczach, że spodziewa siÄ™ najgorszego.
- JakiÅ› ty sÅ‚odki - szepnÄ…Å‚ Wharton, po czym trzymajÄ…c go jednÄ… rÄ™kÄ… za gardÅ‚o, drugÄ… zmierzwiÅ‚ mu wÅ‚osy. - Co za loki - stwierdziÅ‚ kpiÄ…cym tonem. - Jak u panienki. WolaÅ‚bym chyba Å‚adować ciÄ™ w tyÅ‚ek, niż posuwać twojÄ… siostrÄ™ w cip­kÄ™ - dodaÅ‚, po czym autentycznie pocaÅ‚owaÅ‚ go w ucho.
Mam wrażenie, że Percy - który, pamiÄ™tacie, skatowaÅ‚ Delacroix, kiedy ten przypadkowo dotknÄ…Å‚ jego krocza - wiedziaÅ‚ dokÅ‚adnie, co siÄ™ dzieje. WÄ…tpiÄ™, żeby chciaÅ‚ to wie­dzieć, ale wiedziaÅ‚. CaÅ‚a krew odpÅ‚ynęła mu z twarzy, a na policzkach wystÄ…piÅ‚y podobne do znamion plamy. W szeroko otwartych oczach stanęły Å‚zy, a z kÄ…cika drżących ust popÅ‚ynęła strużka Å›liny. Wszystko to staÅ‚o siÄ™ bardzo szybko - caÅ‚y incydent nie trwaÅ‚, moim zdaniem, nawet dziesiÄ™ciu sekund.
Harry i ja ruszyliśmy do przodu z podniesionymi pałkami. Dean wyciągnął pistolet. Zanim jednak zdążyliśmy cokolwiek zrobić, Wharton puścił Percy’ego i dał krok do tyłu, podnosząc w górę ręce i szczerząc w uśmiechu swoje poczerniałe zęby.
- Puściłem go. Żartowałem tylko i już go puściłem - powiedział szybko. - Waszemu pięknisiowi nie spadł nawet włos z głowy, więc nie zamykajcie mnie znowu w tej waszej przeklętej izolatce.
Percy Wetmore przebiegÅ‚ na ukos ZielonÄ… MilÄ™ i przywarÅ‚ do prÄ™tów celi po drugiej stronie. OddychaÅ‚ tak szybko i gÅ‚oÅ›no, że brzmiaÅ‚o to prawie jak Å‚kanie. Nareszcie dostaÅ‚ nauczkÄ™, żeby trzymać siÄ™ Å›rodka Zielonej Mili, z daleka od zdradzieckich czyhajÄ…cych z boku puÅ‚apek, z daleka od zÄ™bów, które gryzÄ…, i pazurów, które drapiÄ…. MiaÅ‚em wrażenie, że zapamiÄ™ta tÄ™ lekcjÄ™ lepiej niż wszystkie rady, których udzielaliÅ›my mu po naszych próbach. Na jego twarzy malowaÅ‚o siÄ™ skrajne przera­Å¼enie, a wÅ‚osy, o które tak bardzo dbaÅ‚, sterczaÅ‚y każdy w innÄ… stronÄ™ po raz pierwszy, odkÄ…d go poznaÅ‚em. WyglÄ…daÅ‚ jak ktoÅ›, kto o maÅ‚o nie padÅ‚ ofiarÄ… gwaÅ‚tu.
Wszyscy zamarliÅ›my w miejscu; jedynym dźwiÄ™kiem, do­chodzÄ…cym do nas w przejmujÄ…cej ciszy, byÅ‚ Å›wiszczÄ…cy, podob­ny do szlochu oddech Percy’ego. Nagle przerwaÅ‚ jÄ… rechotliwy Å›miech, tak niespodziewany i szalony w swoim brzmieniu, że poczuÅ‚em, jak przechodzi mi po plecach dreszcz. Wharton, pomyÅ›laÅ‚em w pierwszej chwili, ale to nie byÅ‚ on. W otwartych drzwiach swojej celi staÅ‚ Eduard Delacroix. StaÅ‚ i pokazywaÅ‚ palcem Percy’ego. Mysz usiadÅ‚a mu z powrotem na ramieniu i Delacroix wyglÄ…daÅ‚ z niÄ… jak maÅ‚y zÅ‚oÅ›liwy czarownik ze swoim skrzatem.
- Patrzcie na niego, zeszczał się w spodnie! - ryczał. - Popatrzcie, co się przytrafiło temu ważniakowi! Okłada innych pałą, mais oui jakiś mauvais homme, ale kiedy ktoś go dotknie, leje w portki jak dziecko!
Śmiał się i pokazywał go palcem, wyładowując w tym jednym ataku szyderczego śmiechu cały swój strach i nienawiść do Wetmore’a. Percy spiorunował go wzrokiem, najwyraźniej jednak nie potrafił wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Wharton podszedł z powrotem do krat i przyjrzał się ciemnej plamie na jego spodniach. Była mała, lecz widoczna i nie ulegało wątpliwości, skąd się wzięła. Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Ktoś musi kupić temu twardzielowi pieluszkę - oznajmił i tłumiąc śmiech, usiadł z powrotem na pryczy.
Brutal ruszył w stronę Delacroix, ale zanim tam dotarł, Francuz dał nurka do celi i położył się na pryczy.
Wyciągnąłem rękę i dotknąłem ramienia Wetmore’a.

Powered by MyScript