— Kątem oka dostrzegł, jak Angalo łapie się oburącz za głowę.
Książę poczerwieniał.
— Głupawym, powiadasz?
Masklin na wszelki wypadek nieco się odsunął, ale ponieważ wychowano go w po-
szanowaniu uczciwości, nie ustąpił. Poza tym czuł, że nie jest wystarczająco bystry, by daleko zajechać na kłamstwach.
— No cóż. . . — odparł potwierdzająco.
— Słyszałeś może kiedyś o honorze? — spytał zadziwiająco spokojnie książę.
56
Masklin wytężył pamięć i przecząco potrząsnął głową.
— Żelaznotowarowi chcą opanować cały Sklep — dodał pospiesznie Angalo. —
A to byłoby straszne. Kapeluszowi są prawie tak samo groźni.
— Dlaczego? — zainteresował się Masklin.
— Dlaczego? — zagrzmiał książę. — Dlatego, że zawsze byli naszymi wrogami.
A teraz możecie odejść.
— Dokąd? — zaciekawił się Masklin.
— Do Żelaznotowarowych. Albo Kapeluszowych, albo Piśmiennych. A najlepiej
z powrotem na zewnątrz. Nic mnie to nie obchodzi!
— Bez Rzeczy nigdzie nie pójdziemy — poinformował go rzeczowo Masklin.
Książę złapał sześcian i cisnął nim ze złością w Masklina.
*
*
*
— Przepraszam — wykrztusił Angalo, gdy odeszli spory kawałek od pałacu. —
Powinienem był was uprzedzić, że ojciec jest raczej cholerycznego usposobienia.
57
— To po co go denerwowałeś? — zirytowała się Grimma. — Skoro musimy do kogoś przystać, to moglibyśmy się przyłączyć do was. Co się teraz z nami stanie?
— Był nieuprzejmy — przypomniała jej Babka Morkie. — I to bardzo.
— I nigdy nie słyszał o Rzeczy — dodał Torrit. — Ani o Zewnątrz, czy jak tam
oni to nazywają. A przecież ja się tam urodziłem, wychowałem i żyłem. I tam nie ma
żadnych umarłych nomów, że o życiu w splendorze nie wspomnę. Gbur i nieuk!
Jak na tę parę, była to zadziwiająca zgodność poglądów.
Masklin przyjrzał im się podejrzliwie, ale wyglądali normalnie. Wzruszył ramiona-
mi i spojrzał pod nogi. Szli po czymś, co przypominało krótko przystrzyżony, suchy
trawnik, a co Angalo nazywał chodnikiem. Kolejna ciekawostka skradziona z ludzkiej
części Sklepu. Na końcu języka miał uwagę, że to wszystko jest bez sensu: ledwie nom miał co jeść i pić, zaczynał się kłócić albo bić z innymi nomami, zupełnie jakby nie miał
nic ciekawszego do roboty.
I druga sprawa, która nie dawała mu spokoju: skoro ludzie są tacy głupi, to jak
zdołali zbudować ten Sklep i ciężarówki, o autostradzie nie wspominając? Skoro nomy
są sprytniejsze, to one powinny mieć wszystko, a ludzie powinni im podkradać żyw-
58
ność, nie na odwrót. Ludzie może są powolni, ale tak naprawdę muszą być znacznie inteligentniejsi. Prywatnie Masklin był pewien, że są przynajmniej tak inteligentni jak szczury.
Ale nic takiego nie powiedział, ponieważ nim doszedł do wniosków końcowych,
spojrzał przypadkiem na Rzecz podróżującą w uścisku Torrita i nagle miał pewność,
że coś konkretnego zaraz przyjdzie mu do głowy. Zrobił sobie nawet w niej kawałek
miejsca i cierpliwie czekał, co też to będzie i kiedy wreszcie się pojawi, gdy Grimma niespodziewanie spytała:
— A co się dzieje z nomami, które nie należą do żadnego działu?
— Prowadzą naprawdę smutne życie — odparł Angalo. — Muszą radzić sobie sa-
me, jak potrafią. — Pociągnął nosem i wyglądał przez chwilę, jakby miał zamiar się
rozpłakać, opanował się jednak i tylko powiedział rozpaczliwie: — Wierzę wam. Oj-
ciec uważa, że tracę czas, obserwując ciężarówki, ale to nieprawda. Czasami przyjeż-
dżają zakurzone, czasami mokre, a to znaczy, że coś się z nimi dzieje, gdy ich nie ma, czyli że Zewnątrz istnieje, nie jest snem. Może byście trochę poczekali, nim się na coś zdecydujecie, a ja spróbuję go przekonać. Tymczasem pokażę wam Sklep.
59
*
*
*
Sklep był naprawdę wielki.
Masklin jeszcze niedawno był przekonany, że ciężarówka jest ogromna, ale przy-
znawał, że Sklep jest nieporównywalnie większy. Ciągnął się w nieskończoność labi-
ryntem podłóg, ścian i schodów, które nawet Masklinowi dały się we znaki. Wszędzie
panował ruch i gwar nomów zajętych własnymi sprawami. Ogólnie rzecz biorąc, okre-
ślenie „wielki” było za małe w stosunku do Sklepu. Żeby go opisać, potrzebne było
zupełnie nowe określenie.
Zresztą, w pewien sposób Sklep był większy nawet niż Zewnątrz, gdyż Zewnątrz
było tak przeogromne, że się go nie zauważało. Nie miało krawędzi czy sufitu, nie
|