Dlatego było oczywiste, iż „dorośnie” także do roli patronki Harrington.
Będąc sobą, po prostu nie mogła postąpić inaczej.
Co w niczym nie zmieniało faktu, iż jej osiągnięcia były godne podziwu. White
Haven uświadomił sobie natomiast, że najwyższy czas przestać o niej myśleć jako
o utalentowanym i nadzwyczajnym młodszym oficerze, a czas zacząć ją traktować jako
admirał lady Harrington: nadzwyczajnego, ale równego sobie starszego oficera. To, że
chwilowo Marynarki Graysona, a nie RMN, było bez znaczenia, przynajmniej jeśli cho-
dziło o ocenę osoby. Myśli te przemknęły mu przez głowę nieomal zbyt szybko, by je
świadomie zarejestrował.
— Rozumiem — powtórzył z uśmiechem i usiadł w tym co poprzednio fotelu.
Honor odwzajemniła uśmiech i przeniosła się na swój fotel, obracając go tak, by sie-
dzieć twarzą ku niemu. Po czym dała mu znak, by zaczął.
— Prawdę mówiąc, równie bardzo jak rekomendacje komisji martwią mnie dane
wywiadu — przyznał po chwili White Haven. — Nie powiem, żebym nie orientował się
ogólnie w sytuacji, ale przywiezione przez panią analizy są bardziej szczegółowe i bar-
dziej pesymistyczne niż te, z którymi dotąd miałem do czynienia. Zawierają też, jak są-
dzę, znacznie więcej nowych informacji i przyznam, że zastanawia mnie, czy te infor-
macje są wiarygodne. Miała pani okazję rozmawiać przed odlotem na ten temat z kimś
z wywiadu floty?
40
41
— Rozmawiałam i to całkiem długo z admirał Givens — przyznała Honor. — Było
to ledwie parę tygodni temu. Nie mówiłyśmy o szczegółach czy o stronie operacyjnej,
bo sposoby zbierania informacji i ich źródła są tajemnicą wywiadowczą ujawnianą tyl-
ko tym, którzy muszą poznać jakiś jej fragment, ale Komisja Rozwoju Uzbrojenia po-
trzebowała pełnego i jak najświeższego obrazu sytuacji przed napisaniem rekomenda-
cji. Na podstawie tego, czego się dowiedziałam, mogę stwierdzić, że admirał Givens jest
przekonana o prawdziwości informacji i wiarygodności źródeł. Biorąc pod uwagę, jak
dobrze spisywał się wywiad od chwili rozpoczęcia walk, byłabym skłonna wierzyć jej
ocenie...
Honor umilkła, wiedząc doskonale, że rozmówca podziela jej pogląd na to, co działo
się wcześniej. Sam wybuch wojny zaskoczył wywiad podobnie jak zamach na prezyden-
ta Harrisa, ale to ostatnie zaskoczyło także służbę bezpieczeństwa Ludowej Republiki
i dziennikarzy (o zainteresowanych, czyli o ofiarach nie wspominając), toteż w tej dru-
giej kwestii nie było się czemu dziwić. Od tego jednak momentu wywiad floty prawi-
dłowo przewidywał zamiary wroga i dobrze oceniał jego możliwości.
Ponieważ White Haven nic nie powiedział, dodała:
— Odniosłam również wrażenie, że sporo informacji pochodzi z nowych źródeł
osobowych, jak się to oficjalnie nazywa, czyli od nowych agentów.
Tym razem gość potwierdził ruchem głowy, że się z nią zgadza. Nawet w obecnej
dobie rozwoju techniki część pracy wywiadu polegająca na zbieraniu informacji nadal
opierała się w większości na siatce agentów i szpiegów. Najlepsze urządzenia nie były
bowiem w stanie zwrócić uwagi na coś drobnego a niezwykle istotnego, co mógł usły-
szeć lub zobaczyć inteligentny i uważny a znajdujący się we właściwym czasie na wła-
ściwym miejscu człowiek. Problemem pozostała naturalnie ocena wiarygodności agen-
tów i przesyłanie zebranych przez nich danych na olbrzymie odległości. Rozwiązaniu
tej ostatniej kwestii od upowszechnienia żagli Warshawskiej poświęcały zresztą ciągle
czas i pieniądze wszystkie agencje wywiadowcze. — Sądzę też, że dorobiliśmy się przy-
najmniej jednego źródła informacji w ambasadzie Ludowej Republiki na Ziemi. Choć
przyznaję, że admirał Givens nie powiedziała niczego, co mogłoby to sugerować.
|