Conan mruknÄ…Å‚ coÅ› niezrozumiale, gestem kazaÅ‚ Balthusowi poÅ‚ożyć nosze i z podążajÄ…cym za sobÄ… krok w krok AquiloÅ„czykiem ruszyÅ‚ ku kwaterze...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
W przyjaźni żyją z sobą i tacy dwaj, chociaż już nie tak jak tamci, zarówno wtedy, kiedy ich miłość łączy, jak i potem, kiedy ich miłość przeminie...
»
co są najgotowsi do ofiary? Posłuchajcie! Chcecie walki? Macie ją przed sobą; godna Polski i polskich dzieci, będzie to bój nie mniej srogi, nie mniej...
»
Pan Muldgaard oddalił się w końcu, zabierając ze sobą filmy i list i wraz z nimi unosząc nadzieję, że jego kolegi i wspólne robotnik! coś tam z tego wy-dedukują...
»
Po jakichś pięciu minutach zapadałem zwykle w rodzaj półsnu, po czym roztaczałem przed sobą taką wizję: Oto w moim ciele wyraża się doskonałość Boga...
»
zdewastowane, samo sobą takiej wartości nie mogło wszak przedstawiać! Rozum chyba straciła w trakcie tych poszukiwań, skoro uwierzyła w truciznę, jakaż...
»
nostka jest przekonana, ¿e cz³onkowie rodziny spi-skuj¹ miêdzy sob¹, w jaki sposób ograniczyæ jej ak-tywnoœæ fizyczn¹ tak, by podupad³a na zdrowiui musia³a...
»
- Skąd ona ją wzięła?- Kazała zrobić zaraz po twoim wyjeździe z Cimmury i przywiozła tu z sobą, pewnie dla tej samej przyczyny, dla której rybak zawsze ma w...
»
Nie mając pojęcia, jakie warunki napotkam w hotelu, na wszelki wypadek zabrałam ze sobą najwytworniejszą koszulę nocną, można powiedzieć wielofunkcyjną...
»
trembecki stanisław, poezje wybrane Tu więc na mnie czekałeś, o Charonie chytry! Ani trackiego wieszcza nie mam z sobą cytry, Ani Sybilla złotej...
»
Podstawą teoretyczną tej metody jest stwierdzenie autora, iż osoby znajdujące się w sytuacjach trudnych prowadzą ze sobą wewnętrzny dialog pobudzający do...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Kasztanowłosy młodzieniec z ciekawością rozglądał się dokoła, dostrzegając rzędy koszarowych budynków pod murami, stajnie, małe kramy kupieckie, masyw blokhauzu i inne budynki; wśród nich rozciągał się otwarty plac, na którym odbywano musztrę i gdzie teraz tańczyły płomienie i spoczywali wolni od służby żołnierze. Pospieszali właśnie, by się przyłączyć do rozgorączkowanego tłumu, który zgromadził się koło noszy pod bramą. Wyniosłe postaci aquilońskich pikinierów i tropicieli puszczańskich mieszały się z niższymi, masywniejszymi sylwetkami łuczników bossońskich.
Niezbyt zaskoczył go fakt, że gubernator przyjął ich osobiście. Społeczeństwo autokratyczne ze swymi sztywnymi prawami kastowymi pozostało na wschód od pogranicza. Valannus był młodym jeszcze człowiekiem, dobrze zbudowanym, o szlachetnie rzeźbionych rysach, którym wszelako trudy i odpowiedzialność jęły przydawać posępnego wyrazu.
- Mówiono mi, żeś opuścił fort przed świtaniem - ozwał się do Conana. - Poczynałem się lękać, że cię na koniec Piktowie dostali.
- Cała rzeka się dowie, kiedy będą wędzić mój łeb - burknął Conan. Jęk piktyjskich niewiast płaczących nad ubitymi słychać będzie po Velitrium... byłem sam na zwiadzie. Nie mogłem spać. Słyszałem, jak bębny gadają za rzeką.
- Gadają każdej nocy - przypomniał gubernator, spod przymrużonych powiek wpatrując się w Conana. Wiedział, że głupotą jest lekceważenie przeczuć dzikich ludów.
- Ostatniej nocy to było coś innego - mruczał Conan. - Tak jest od chwili, gdy Zogar Sag na powrót przekroczył rzekę.
- Winniśmy albo go obdarować i posłać do domu, albo powiesić - westchnął gubernator. - Tyś to doradzał, ale...
- Ale nieÅ‚atwo wam, Hyboryjczykom, pojąć obyczaj okrain - rzekÅ‚ Conan. - Cóż, nic siÄ™ na to teraz nie poradzi, ale nie bÄ™dzie pokoju na granicy, dopokÄ…d Zogar Sag żyje i pamiÄ™ta ciemnicÄ™, w której siÄ™ pociÅ‚. ÅšledziÅ‚em woja, co siÄ™ przekradÅ‚ przez rzekÄ™, żeby dodać parÄ™ karbów na swym Å‚uku. Kiedym już rozpÅ‚ataÅ‚ mu Å‚eb, wpadÅ‚em na tego tu mÅ‚odzika, którego zwÄ… Balthus i który przybyÅ‚ z Tauranu pomagać w dzierżeniu granicy.
Valannus z aprobatą patrzył na szczere oblicze młodego człowieka i jego krzepką postać.
- Rad jestem powitać cię, młody panie. Chciałbym, żeby przybyło więcej twoich rodaków. Potrzeba nam ludzi zwykłych leśnego żywota. Wielu naszych żołnierzy i osadników wiedzie się ze wschodnich prowincji i nic nie wie o leśnym, a nawet rolniczym życiu.
- Takich kilku jeno po tej stronie Velitrium - rzucił Conan. - Choć gród ich pełen. Ale słuchaj, Valannusie, na szlakuśmy martwego Tiberiasa znaleźli. - I w paru słowach opowiedział ponurą historię.
Valannus pobladł.
- Nie wiedziałem, że opuścił fort. Musiał być szalony!
- ByÅ‚ - odrzekÅ‚ Conan. - Jako i tamtych czterech; każdy z nich, gdy jego czas nadchodziÅ‚, zmysÅ‚y zdrowe traciÅ‚ i ruszaÅ‚ w las na spotkanie Å›mierci jak zajÄ…c, co bieży w paszczÄ™ pytona. CoÅ› wzywaÅ‚o ich z gÅ‚Ä™bi puszczy, coÅ›, co ludzie zwÄ… nurem, lepszego miana nie majÄ…c, ale jeno przeznaczeni Å›mierci gÅ‚os ów mogÄ… sÅ‚yszeć. Zogar Sag czary poczyniÅ‚, których nie pokona aquiloÅ„ska cywilizacja.
Valannus nic na to nie rzekł; otarł czoło drżącą dłonią.
- Wiedzą o tym żołnierze?
- Ciało ostawiliśmy przy wschodniej bramie.
- Trza wam było rzecz utaić, skrywając trupa gdzieś w lesie. Dość już żołnierze zaniepokojeni.
- Dowiedzieliby się jakimś sposobem. Gdybym skrył trupa w puszczy, i tak wróciłby do fortu. Jak ciało Soractusa - przywiązany na zewnątrz bramy, żeby ludzie znaleźli go rankiem.
Valannus zadrżał. Odwróciwszy się, podszedł do parapetu i w milczeniu patrzył na rzekę, czarną i połyskliwą w świetle gwiazd. Za rzeką jak hebanowy mur wznosiła się dżungla. Daleki skrzek pantery zakłócił ciszę. Noc naciskała, tłumiąc głosy żołnierzy pod blokhauzem, przyćmiewając ognie. Wiatr szeptał wśród czarnych gałęzi, marszczył mroczne wody. Na jego skrzydłach nadleciał niski, pulsujący dźwięk, groźny jak stąpnięcia łap lamparta.
- A w ogóle - ozwaÅ‚ siÄ™ Valannus, jakby w gÅ‚os wypowiadajÄ…c swÄ… myÅ›l - co my wiemy... co wie ktokolwiek... o sprawach, które kryje puszcza? Znamy niewyraźne pogÅ‚oski o ogromnych bagnach i rzekach, i o lesie, co rozciÄ…ga siÄ™ na niezmierzonych równinach i wzgórzach, by urwać siÄ™ wreszcie na wybrzeżu Oceanu Zachodniego. Ale jakie tajemnice tajÄ… siÄ™ miÄ™dzy tÄ… rzekÄ… a oceanem, nie oÅ›mielamy siÄ™ nawet przypuÅ›cić. Ani jeden biaÅ‚y nie pogrążyÅ‚ siÄ™ w owym gÄ…szczu i nie wychynÄ…Å‚ na powrót żywy, by opowiedzieć nam, czego siÄ™ dowiedziaÅ‚. UczeniÅ›my w naszej cywilizowanej wiedzy, ale owa wiedza siÄ™ga tylko dotÄ…d - do zachodniego brzegu tej prastarej rzeki! Któż wie, jakie postaci ziemskie i nieziemskie mogÄ… siÄ™ czaić za wÄ…tÅ‚ym krÄ™giem Å›wiatÅ‚a, które rzuca nasza wiedza?
- Któż wie, jakich czci się bogów w mrokach tego pogańskiego lasu, jakie demony wypełzają z czarnego szlamu moczarów? Któż może mieć pewność, że wszyscy mieszkańcy owych ciemnych krain są ze świata tego? Zogar Sag... mędrzec ze wschodnich grodów skrzywiłby się na jego prymitywną magię jak na mamrotanie fakira; a przecie przywiódł do szaleństwa i ubił pięciu mężów sposobem, którego nikt nie jest zdolny wyjaśnić. Zastanawiam się, czy sam jest w pełni człowiekiem.
- Gdybym dotarł doń na rzut toporem, bez ochyby rozstrzygnąłbym tę sprawę - warknął Conan. Nie proszony nalał wina i pchnął szklanicę w kierunku Balthusa, który ujął ją z wahaniem, niepewnie spoglądając na Valannusa.
Gubernator zwrócił się do Conana i patrzył nań z namysłem.

Powered by MyScript