Pan Muldgaard oddalił się w końcu, zabierając ze sobą filmy i list i wraz z nimi unosząc nadzieję, że jego kolegi i wspólne robotnik! coś tam z tego wy-dedukują...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
– SkoroÅ› go nie widziaÅ‚, skÄ…d możesz wiedzieć, że byÅ‚ na strychu? – Toć jego wÅ‚asna żona musiaÅ‚a chyba wiedzieć, gdzie przebywa! –...
»
Kiedy Mick Jagger koñczy³ 50 lat, nie robi³o tu ju¿ mo¿e takiego wra¿enia, jak owe pamiêtne urodziny, kiedy koñczy³ 30 - ale to tylko z tego powodu, ¿e by³ czas, kiedy...
»
spełnienie przez przychodzącego świeżo człowieka, w jego historyczności, posiada ono moc, która budzi, a nie moc, która obdarza, bo ta raczej zwodziłaby...
»
było pilno porwać z teatru tę, która miała zostać hrabiną de Telek, i zabrać ją daleko, bardzo daleko; tak daleko, aby była tylko jego niczyja więcej!...
»
· Automatyczne uleganie autorytetom oznaczać może uleganie jedynie symbolom czy oznakom autorytetu, nie zaś jego istocie...
»
współobywatelom, że wÅ‚aÅ›ciwie jego wypychano, ażeby siÄ™ biÅ‚ z synem margrabiego o obra- zÄ™ ksiÄ™cia Napoleona – mais je leur ai dit 353 –...
»
W¹tpliwoœci co do stanu psychicznego œwiadka i jego stanu rozwoju umys³owego mog¹ wynikaæ z informacji uzyskanych od innych osób w toku postêpowania przygotowawczego, w...
»
Mieszka, który do innego obejścia i innych stosunków przywykł z Jordanem, drażniła zarówno wyniosłość biskupa, jak i to, że pod bokiem jego, który zwykł...
»
Jednakże gdy opuÅ›ciÅ‚ swe zakrwawione rÄ™ce – gdy od trucizny dotyku Foula jego usta poczerniaÅ‚y i napuchÅ‚y tak, że nie mógÅ‚ dÅ‚użej wytrzymać dotyku...
»
Regis wdrapał się na stojące obok krzesło, by lepiej przyjrzeć się znamieniu, lecz już wcześniej był pewien, że jego bystre oczy nie zwiodły go, że znamię na...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Pozostałyśmy bardzo zmartwione i bardzo zdezorientowane.
- Sůuchajcie no, o co wůaúciwie chodzi w tej Grecji? - spytaůam nieufnie, bo od lat obijaůo mi sić o uszy, ýe coú tam jest, ale nie miaůam pojćcia co. Mićdzynarodowe przestćpstwa, odbijajŕce sić echem zbrodni w domu Alicji w Aller¸d, wydawaůy mi sić ze wszech miar podejrzane.
- Nikt dokÅ‚adnie nie wie - odparÅ‚a Alicja, wzruszajÄ…c ramionami. - Wyrzucili na zbity pysk króla i królowÄ…, co siÄ™ tu bardzo nie spodobaÅ‚o, bo, jak wiesz, królowa jest siostrÄ… MaÅ‚­gorzaty. SiedzÄ… tam jacyÅ› i mÄ…cÄ…. W takim zamieszaniu, jakie tam panuje, handel nieźle idzie.
- To świństwo i idiotyzm wyrzucać taką piękną królową - powiedziałam ze zgorszeniem.
- Król wyjechał dobrowolnie - zauważyła Zosia.
- Pewne, co miał tam przebywać w towarzystwie jakichś chamów. Jeszcze by mu zelżyli tę piękną żonę. Zdaje się, że robią straszną forsę na handlu narkotykami i wszystkie sposoby dla nich są dobre. Nikt nie ma dla nich sympatii. W ogóle jeden melanż.
WyjaÅ›nienie zadowoliÅ‚o mnie najzupeÅ‚niej, bo nigdy nie miaÅ‚am nabożeÅ„stwa do interesów. Znacznie chÄ™tniej zajęłam siÄ™ rozpatrywaniem urody i charakterów panujÄ…cych w różnych krajach Å›wiata.
Późnym popoÅ‚udniem przyjechaÅ‚a, zgodnie z zapowiedziÄ…, Anita spragniona wyjaÅ›­nieÅ„. Czas do jej przyjazdu spÄ™dziliÅ›my na kłótni, czy pan Muldgaard, zagadniÄ™ty o zasadni­czÄ… sprawÄ™, powiedziaÅ‚by prawdÄ™, czy nie. Zważywszy, że byÅ‚o nas czworo, a zdania byÅ‚y równo podzielone, nie zdoÅ‚aliÅ›my siÄ™ wzajemnie przegÅ‚osować. Alicja i PaweÅ‚ twierdzili, że tak. Zosia i ja, że nie, przy czym każdy z nas swojÄ… opiniÄ™ uzasadniaÅ‚ inaczej. OsobiÅ›cie byÅ‚am zdania, że pan Muldgaard, razem z caÅ‚a resztÄ… owych wspólnych robotników, czeka na jakiÅ› wyraźny, zasadniczy bÅ‚Ä…d pewnego siebie mordercy i nie może sobie pozwalać na wtajemniczanie osób postronnych, które brakiem opanowania mogÅ‚yby zdradzić sekret, Zosia upieraÅ‚a siÄ™, że tak samo, jak my, zwyczajnie nie umie dokonać wyboru pomiÄ™dzy AnitÄ… i EwÄ….
W ostatniej chwili udało nam się przypomnieć sobie, że powiązania z Grecją pan Muldgaard zdradził nam poufnie. Poinformowałyśmy zatem Anitę tylko o tym, że znalazł się list Edka i że według tego listu pozostaje nam do wyboru ona sama i Ewa.
- No i kiedy się wreszcie zdecydujecie, która z nas? - spytała Anita mniej przejęta niż zaciekawiona.
- Nie wiemy. Jeśli to ty, to możesz spać spokojnie. Nikt nie ma żadnego dowodu.
- A jaki dowód wam jest potrzebny? Może ja wam dostarczę?
- No, na przykład twoja znajomość z tym facetem, którego Edek spotkał w Warszawie. Masz może jakie zdjęcie w jego objęciach? Albo czułą korespondencję?
- Nie mam. Ale można by zrobić fotomontaż. Zdjęcia faceta nie macie?
- Nikt nie ma...
- Albo może przyznaj się po prostu - zaproponowałam.
- W końcu trzeba będzie - westchnęła Anita. - Któraś z nas będzie musiała się przyznać, ja albo Ewa, bo wyraźnie widzę, że nic innego nie pozostaje. A wy tego faceta nie znacie?
- Nawet jeśli znamy, to żadna z nas nic o tym nie wie.
- Szkoda. Ale jak wam znów wyjdę następnym razem, to bardzo was proszę, dzwońcie o jakiejś innej godzinie...
Aż do poniedziaÅ‚ku panowaÅ‚ niezwykÅ‚y spokój. W poniedziaÅ‚ek PaweÅ‚ znowu zostaÅ‚ wezwany przez pana Muldgaarda i w ciÄ…gu kilku godzin dokonywaÅ‚ oglÄ™dzin licznych podobizn rozmaitych facetów. Jedyne zdjÄ™cie, na którym z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… znajdowaÅ‚ siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwy osobnik, prezentowaÅ‚o go od tyÅ‚u, w pÅ‚aszczu i kapeluszu. PomiÄ™dzy kapeluszem a koÅ‚nierzem pÅ‚aszcza widoczne byÅ‚o ucho, które, powiÄ™kszone do nadnaturalnych rozmia­rów, kazano PawÅ‚owi rozpoznać.
- Zwariowali chyba - powiedział z niesmakiem. - Czyja się znam na uszach? Wielkie takie, na całą ścianę, do niczego niepodobne, skąd mam wiedzieć, czy jego?

Powered by MyScript