darował ci, że nie chciałeś nieść jego portretu w pochodzie...

Linki


» Dzieci to nie ksiÄ…ĹĽeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeĹ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
– SkoroĹ› go nie widziaĹ‚, skÄ…d moĹĽesz wiedzieć, ĹĽe byĹ‚ na strychu? – Toć jego wĹ‚asna ĹĽona musiaĹ‚a chyba wiedzieć, gdzie przebywa! –...
»
spełnienie przez przychodzącego świeżo człowieka, w jego historyczności, posiada ono moc, która budzi, a nie moc, która obdarza, bo ta raczej zwodziłaby...
»
było pilno porwać z teatru tę, która miała zostać hrabiną de Telek, i zabrać ją daleko, bardzo daleko; tak daleko, aby była tylko jego niczyja więcej!...
»
· Automatyczne uleganie autorytetom oznaczać może uleganie jedynie symbolom czy oznakom autorytetu, nie zaś jego istocie...
»
współobywatelom, ĹĽe wĹ‚aĹ›ciwie jego wypychano, aĹĽeby siÄ™ biĹ‚ z synem margrabiego o obra- zÄ™ ksiÄ™cia Napoleona – mais je leur ai dit 353 –...
»
Wątpliwości co do stanu psychicznego świadka i jego stanu rozwoju umysłowego mogą wynikać z informacji uzyskanych od innych osób w toku postępowania przygotowawczego, w...
»
Mieszka, który do innego obejścia i innych stosunków przywykł z Jordanem, drażniła zarówno wyniosłość biskupa, jak i to, że pod bokiem jego, który zwykł...
»
JednakĹĽe gdy opuĹ›ciĹ‚ swe zakrwawione rÄ™ce – gdy od trucizny dotyku Foula jego usta poczerniaĹ‚y i napuchĹ‚y tak, ĹĽe nie mĂłgĹ‚ dĹ‚uĹĽej wytrzymać dotyku...
»
Wejście do tego zakątka ciepła i światła przyniosło Mellesowi ogromną ulgę; poczuł, jak pod wpływem ciepła rozluźniają się jego napięte mięśnie...
»
Regis wdrapał się na stojące obok krzesło, by lepiej przyjrzeć się znamieniu, lecz już wcześniej był pewien, że jego bystre oczy nie zwiodły go, że znamię na...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Szkolenie, któreśmy mieli przejść, ograniczyło się do tego, że w ów urodzinowy
dzień zebrali nas wszystkich siedemdziesięciu w komitecie powiatowym partii,
gdzie jakiś prelegent przeczytał nam Notatnik agitatora z obszernym życiorysem
Stalina. Żeby jednak zrobić na nas wrażenie, że mówi z pamięci, od czasu do
czasu wtrącał coś od siebie w rodzaju, więc widzicie, towarzysze - to towarzysze
nieoczekiwanie mi nawet schlebiało - więc widzicie, towarzysze, jakiej to
wymagało dalekowzroczności, jakiej zdolności przewidywania, już w tym tylko
przejawia się geniusz towarzysza Stalina.
Potem każdemu wręczono taki sam Notatnik agitatora wraz z papierową torebką, w
której był kawałek kiełbasy i dwie kromki chleba. Kazano się też zgłaszać po
czerwone krawaty w końcu korytarza, gdzie stała wielka, skrzynia z tymi
87
krawatami, każdy bowiem musiał być obowiązkowo w czerwonym krawacie w tym
uroczystym dniu.
Autobus do Włostowa odchodził o szesnastej, a szkolenie skończyło się około
południa, tak że miałem jeszcze sporo czasu. Wróciłem do domu, tym bardziej że
miałem bliziutko, komitet mieścił się w dolnym rogu Rynku, jak się zaczynały
schody na Rybitwy, to aby tylko po schodach w dół. Chciałem jeszcze przeczytać
ten Notatnik agitatora, popod-kreślać co ważniejsze zdania, może nawet niektóre
wkuć na pamięć, no, i w ogóle jakoś się ogarnąć przed wyjazdem.
Mimo że święta Bożego Narodzenia były tuż za pasem, matka pojechała na handel na
wsie z proszkami do pieczenia, z zapachami, goździkami, herbatą, cukrem
waniliowym. Dostała nawet pokątnie od jednej znajomej w sklepie trochę
rodzynków, migdałów. Cieszyła się, że na tych rodzynkach, migdałach najwięcej
zarobi, bo kiedy tam, na wsiach, widzieli rodzynki, migdały, chyba jeszcze przed
wojną, to może mi za to jakieś spodnie kupi, może palto da się do przeróbki. Ma
się rozumieć powiedziałem jej, że wybieram się na te urodziny Stalina. Przyjęła
to z wyrozumiałością:
- A pewnie, że jedź, synu, co ci szkodzi. Miałbyś się potem nie dostać na
studia. Co masz powiedzieć, powiesz, a wierzyć nie musisz. Może zresztą nie taki
zły ten Stalin, jak o nim mówią. Ludzie i o świętych wiedzą, co powiedzieć.
Spodnie miałem rzeczywiście już mocno zniszczone, po-przecierane, tak że wciąż
je matka to tu, to tam cerowała. Uprasowałem je na mokro w kant, a kanty przed
prasowaniem nasączyłem osłodzoną wodą, żeby lepiej trzymały. Ale nie na wiele to
się zdało przy takiej jesiennej pogodzie, raz dwa zrobiły się z nich rury.
Deszcz ani przez chwilę nie przestawał padać, wiatr zacinał po twarzy, spychał,
a po niebie bez przerwy przewalały się ciemne skołtunione chmury. Ręce mi
grabiały, bo nie miałem rękawiczek, w butach też
88
zrobiło mi się zaraz mokro, bo podeszwy były już przetarte, a nie było za co
podzelować. A "już palto, pożal się Boże, za szerokie w ramionach, za długie,
prawie że do kostek, szedłem, to poły majtały mi się wokół nóg, wskutek czego
miałem zawsze u dołu obryzgane. W dodatku kieszenie, naszyte na wierzchu,
znajdowały się poniżej bioder, a za długie rękawy zakrywały mi ręce aż za końce
palców. Dostałem to palto od wujka Stefana, po nim, a wujek Stefan był wysoki
jak topola, barczysty i ile przecież starszy ode mnie.
Zacząłem właśnie chodzić do gimnazjum i wysłała mnie matka, żeby iść się im na
wieś pochwalić, no, a przy okazji może coś dadzą, mąki, kaszy czy kawałek
słoniny, choć i u nich się nie przelewało, z wojny jeszcze się nie podźwig-nęli,
krowę mieli wciąż jedną i cielę. Kur, kaczek, gęsi były u nich zawsze chmary, a
ledwo kilka dostrzegłem w obejściu. Ze spalonej stodoły dopiero co zgliszcza
uprzątnięte i wujen-ka Jadwinia stawiała akurat na stole czubatą michę placków
kartoflanych. Nawet stół mieli zbity z jakiś starych, nie oheblowanych desek, z
zardzewiałymi śladami po gwoździach. O, Piotruś, jak to dobrze, że trafiłeś na
obiad, zjesz z nami. Lubisz placki kartoflane?
A ledwo siadłem do tych placków, całą prawie rodziną zasypali mnie pytaniami,

Powered by MyScript