- Fia, kochanie, chodź tu na chwilę!...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
- Każdego - powiedział powoli imperator - kto piśnie słowo o tym, co będzie tu za chwilę powiedziane, czeka ćwiartowanie...
»
Dziewczyna stała przez długą chwilę pod kamiennym blokiem, z głową uniesioną wysoko, nie tylko obserwując budowlę, ale też wchłaniając jej zapachy...
»
panii; jakoż chwilę się zatrzymałem na drodze, wahając się, czy nie wstąpić, ale że w miesz- 95 ku kuso u mnie było i że pomyślałem sobie, jako to nie...
»
Jak za chwilę zobaczymy, jedynie w przypadku algorytmów o niewielkiej złożoności w rodzaju O(n)czy O(n log n) zwiększenie szybkości komputera ma znaczący...
»
Nie można wątpić, że niektórzy ludzie przeżywają niekiedy chwile, w których ich życie sensu nie ma - jak na przykład mój Andrzej...
»
Kapitan Giles milczał przez chwilę, po czym rzekł z powagą:- On w gruncie rzeczy nie jest złym gospodarzem...
»
Sufici zatrzymali się na chwilę i pomachali Johnowi z okien roverów, żegnając się przez radio...
»
 Jessie przerwała pisanie, przyłożyła lewy palec wskazujący do ust i zamyśliła się na chwilę...
»
Nate przez chwilę przyglądał się książkom na półkach...
»
— Zaczekaj chwilę, Mert...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

.. Czy mi się wy­daje, czy w ciągu ostatnich dziesięciu minut twoja koszula mocno się zbiegła?
Fia odwróciła się wolno i przewróciła oczami. "Dory wyszczerzyła zęby w uśmiechu. "
- Mówiłam ci, że nie wytrzyma. Ruth utkwiła spojrzenie w pępku Fii.
- Matka wie, że nosisz coś takiego? Fia otworzyła usta w udawanym przestrachu. Reagowa­ła w ten sposób na większość rzeczy.
- Sama mi to kupiła, wiesz?
- Nie sądzę, żeby twój tata to pochwalał. Masz nie zdejmować kurtki, nawet kiedy będziesz jeździć na łyż­wach. Dory, powiesz mi potem, jeżeli nie posłucha.
- Nie będę na nikogo skarżyć! Fia bez słowa odeszła.
- Fia? Fia! Chodź tutaj. Obiecaj mi to zaraz, bo zabiorę cię do domu, żebyś się przebrała.
Fia przystanęła, lecz nie zamierzała się odwracać.
- Dobrze - mruknęła. Zapinając kurtkę po szyję, po­wiedziała do Dory, ale na tyle głośno, by Ruth słyszała: - Tato ma rację. Ona wszystko utrudnia.
Słysząc tę uwagę, Ruth poczuła gorycz i upokorzenie. Dlaczego Art powiedział coś takiego, i to przy dziewczyn­kach? Dobrze wiedział, jaką przykrość może jej tym spra­wić. Były chłopak powiedział jej kiedyś, że niepotrzebnie komplikuje życie. Odkąd z nim zerwała, przerażona, że je­go oskarżenia mogą się okazać prawdziwe, ze wszystkich sił starała się być rozsądna i konkretna oraz wystrzegać się narzekań. Wiedząc o tym, Art zapewniał ją, że tamten chłopak był kretynem. A jednak czasem dokuczał jej, że przypomina psa biegającego w kółko za swoim ogonem i nie potrafi dostrzec jałowości własnych poczynań.
Ruth pomyślała o książce, którą kilka lat temu poma­gała pisać, “Fizyka natury ludzkiej". Autor wykorzystał prawa fizyki do zilustrowania podstawowych nauk życio­wych, przypominając o nieskutecznych wzorcach zacho­wań. “Relatywistyczna teoria grawitacji": nie przywiązuj wagi do wszystkiego. Ciężar każdego problemu zależy tyl­ko od tego, jak ty go traktujesz. “Zjawisko Dopplera w ko­munikacji": zawsze istnieje rozdźwięk między tym, co ktoś mówi, a tym, jak słuchacz chce rozumieć wypowie­dziane słowa. “Siła odśrodkowa argumentów": im dalej odsuwasz się od istoty problemu, tym szybciej sytuacja wymyka się spod kontroli.
Ruth uważała wówczas takie rady i analogie za zbytnie uproszczenie. Nie sposób zredukować życia do jednozdaniowych maksym. Ludzie są przecież bardziej złożeni. W każ­dym razie ona na pewno. A może jest zbyt skomplikowana? Złożona, skomplikowana, co za różnica? Art natomiast był wcieleniem wyrozumiałości. Przyjaciele często jej mówili rzeczy w rodzaju: “Ależ ty masz szczęście". Słysząc to po raz pierwszy, była bardzo dumna z tego, że tak dobrze ulokowa­ła uczucia. Ostatnio jednak zaczęła się zastanawiać, czy nie chcieli przez to powiedzieć, iż należy podziwiać Arta za to, że z nią wytrzymuje. Potem Wendy przypomniała jej:
- Przecież to ty nazwałaś Arta pieprzonym świętym.
Ruth nie mogła sformułować tego w ten sposób, ale rzeczywiście odniosła takie wrażenie. Dobrze pamiętała, że zanim się w nim zakochała, podziwiała go - za jego spo­kój i zrównoważenie emocjonalne. Czy nadal wzbudzał w niej podziw? Czy to on się zmienił, czy może ona? Roz­myślając nad tym, jechała w stronę pralni.
Poznała Arta prawie dziesięć lat temu, na wieczornych zajęciach jogi, na które chodziła razem z Wendy. Udział w ćwiczeniach był jej pierwszą od wielu lat próbą rozru­szania mięśni. Ruth był z natury szczupła i z początku nie miała żadnej motywacji, by wstąpić do klubu.
- Tysiąc doków rocznie - dziwiła się - za to, że będę mogła skakać na maszynie jak chomik w wirującym kole?
Oświadczyła Wendy, że woli stres jako formę ćwiczeń fizycznych.
- Napinasz mięśnie, wytrzymujesz tak przez dwana­ście godzin, potem rozluźniasz się, liczysz do pięciu i znów napinasz.
Z kolei Wendy od szkoły średniej, kiedy uprawiała gim­nastykę, przybrała na wadze trzydzieści pięć funtów, mia­ła więc ochotę wrócić do dawnej formy.
- Przejdźmy przynajmniej bezpłatny test sprawnościo­wy - zaproponowała. - Nie musimy od razu wstępować do klubu.
Ruth triumfowała w duchu, kiedy uzyskała lepszy wy­nik od Wendy w robieniu “brzuszków". Wendy pobiła Ruth w pompkach, co skwitowała radosnym okrzykiem. Współczynnik tkanki tłuszczowej u Ruth utrzymywał się w normie, na poziomie dwudziestu czterech procent, u Wendy natomiast wynosił trzydzieści siedem procent.

Powered by MyScript