ByÅ‚y bardzo przyjemne, bardzo bliskie woni najwspanialszych kwiatów. Po chwili jednak wyczuÅ‚a zapach najważniejszy — wody! SÅ‚yszaÅ‚a w przeszÅ‚oÅ›ci, że podróżnicy, poruszajÄ…cy siÄ™ pomiÄ™dzy Å›wiatami nie potrafiÄ… wyodrÄ™bniać jej zapachów, zdolne sÄ… natomiast do tego żyjÄ…tka prymitywne, nie dorównujÄ…ce ludziom pod żadnym innym wzglÄ™dem. A jednak w zapadÅ‚ych zakamarkach Ziemianek każdy musiaÅ‚, w trosce o swe przeżycie, rozpoznawać wszelkie możliwe zapachy, w tym wody. Dlatego Simsa od razu wiedziaÅ‚a, że ma teraz do czynienia z wodÄ…, i to z wodÄ… zupeÅ‚nie innÄ… niż w Kuxortal, która byÅ‚a sÅ‚ona i mÄ™tna. OdwróciÅ‚a siÄ™ i już wiedziaÅ‚a, że wkrótce natknie siÄ™ na strumieÅ„ wspaniaÅ‚ej, krysztaÅ‚owo czystej, sÅ‚odkiej wody. ZauważyÅ‚a teraz lekki przeÅ›wit w gÄ™stwinie roÅ›linnoÅ›ci, który pominęła wczeÅ›niej. RuszyÅ‚a w tym kierunku i pomagajÄ…c sobie pÅ‚aszczem przewieszonym przez ramiÄ™, zaczęła przebijać siÄ™ przez gÄ…szcz. Niektóre z roÅ›lin miaÅ‚y ostre kolce, z których istnienia zdaÅ‚a sobie sprawÄ™ dopiero teraz. PÅ‚aszcz dawaÅ‚ jej przed nimi niewielkÄ… ochronÄ™, zapobiegaÅ‚ jedynie części zadrapaÅ„. Momentalnie jednak pojawiÅ‚o siÄ™ w nim kilka dziur. Simsa wpadÅ‚a na pomysÅ‚, by pomagać sobie także berÅ‚em. OkazaÅ‚o siÄ™ to dobrym rozwiÄ…zaniem. DÅ‚ugie berÅ‚o skuteczniej rozgarniaÅ‚o roÅ›liny i trochÄ™ przyspieszyÅ‚o jej marsz. W gÄ…szczu dziewczyna ponownie zwróciÅ‚a uwagÄ™ na szum roÅ›lin, który z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… nie byÅ‚ wywoÅ‚any żadnym wiatrem. LiÅ›cie i gaÅ‚Ä™zie obracaÅ‚y siÄ™ w jej kierunku, a wiÄ™c powód tego ich dziwacznego zachowania musiaÅ‚ znajdować siÄ™ dokÅ‚adnie za niÄ…. OdnosiÅ‚a wrażenie, że wszystkie te roÅ›liny rozmawiajÄ… ze sobÄ…, komentujÄ… jej zbliżanie siÄ™, jakby nawoÅ‚ywaÅ‚y siÄ™ do bardziej zdecydowanej obrony, do zahamowania jej marszu w gÅ‚Ä…b. Wreszcie gÄ™stwina staÅ‚a siÄ™ tak trudna do przejÅ›cia, że dziewczyna zatrzymaÅ‚a siÄ™. Jedna z gaÅ‚Ä™zi, grubsza od jej ramienia, zagrodziÅ‚a jej drogÄ™ w taki sposób, że Simsa nie byÅ‚a w stanie ani pod niÄ… przejść, ani jej przeskoczyć. Ruchome, chropowate liÅ›cie przytrzymywaÅ‚y jÄ… za wÅ‚osy, tak że nie byÅ‚a w stanie poruszyć gÅ‚owÄ…. WidziaÅ‚a owady uwiÄ™zione w chropowatych poszyciach liÅ›ci. Nagle zdaÅ‚a sobie sprawÄ™ z tego, że nie jest w stanie nawet siÄ™ odwrócić. StaÅ‚a siÄ™ więźniem tej bujnej roÅ›linnoÅ›ci. Ostry ból policzka wyrwaÅ‚ jÄ… z zamyÅ›lenia. PÅ‚aszcz Simsy, który do tej pory stanowiÅ‚ wzglÄ™dnie użytecznÄ… tarczÄ™, opadÅ‚ na ziemiÄ™. Unieruchomiona dziewczyna wydęła usta i zagwizdaÅ‚a. Zass byÅ‚a zajÄ™ta polowaniem, ale musi pomóc jej wyrwać siÄ™ z tej puÅ‚apki, bo inaczej… Tymczasem do jej uszu dotarÅ‚ ten sam dźwiÄ™k, który obwieÅ›ciÅ‚ jej ocalenie na kamiennej pustyni. MgÅ‚a nad nieckÄ…, peÅ‚nÄ… roÅ›linnoÅ›ci — uwiÄ™ziona, widziaÅ‚a teraz tylko jej niewielki fragment — byÅ‚a o wiele gÄ™stsza, niż mgÅ‚a nad pustyniÄ…. Nie miaÅ‚a najmniejszej szansy dotrzeć wzrokiem do otwartego nieba. A jednak, bez wÄ…tpienia nad jej gÅ‚owÄ…, bardzo nisko, z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… przelatywaÅ‚ jakiÅ› latacz. Z pewnoÅ›ciÄ…, ktokolwiek znajdowaÅ‚ siÄ™ na jego pokÅ‚adzie, skupiaÅ‚ teraz swojÄ… uwagÄ™ wÅ‚aÅ›nie na tej dolinie. Simsa zdaÅ‚a sobie sprawÄ™, że latacz krąży wÅ‚aÅ›nie nad niÄ…. Na pokÅ‚adzie pojazdu mogli znajdować siÄ™ ludzie, którzy poszukiwali jej jako zbiega. A jednak w tej chwili ważniejsze, niż obawa przed nimi, byÅ‚o coÅ› zupeÅ‚nie innego. GaÅ‚Ä™zie, które zatrzymaÅ‚y SimsÄ™ w swym uÅ›cisku, staÅ‚y siÄ™ zupeÅ‚nie nieruchome po pierwszym dźwiÄ™ku latacza. Jeszcze przed chwilÄ… zachowywaÅ‚y siÄ™ tak, jakby chciaÅ‚y zadawać jej jak najwiÄ™cej bólu. Teraz, już bez ich udziaÅ‚u, każdy ruch, każde otarcie o nie, sprawiaÅ‚o dziewczynie ból. Dziewczyna byÅ‚a pewna, że pozostawiÅ‚a za sobÄ… kawaÅ‚ki wyrwanych wÅ‚osów, skrawki poszarpanej skóry i fragmenty ubrania. Strugi krwi Å›ciekaÅ‚y po jej twarzy. SmakowaÅ‚a jÄ…, gdy docieraÅ‚a do jej ust. Mimo kolejnych ran, jakie odnosiÅ‚a, ruszyÅ‚a znów przed siebie, w bezruchu roÅ›lin widzÄ…c dla siebie szansÄ™ wyrwania siÄ™ z puÅ‚apki.
|