Dwadzieścia cztery
godziny wcześniej jadł kanapkę na ławce w parku w Corumbie, przyglądając się przechodniom w nadziei, że zobaczy Rachel. Ślubował sobie, że nigdy więcej
z własnej woli nie wejdzie na salę rozpraw.
Musiał jednak przyznać, że plan miał mocne strony. Z pewnością nie można
było wyobrazić sobie lepszego klienta. Ta sprawa nigdy nie zamieni się w proces. Na szali leżały zaś takie pieniądze, że przez kilka miesięcy mógł godziwie zarabiać na życie.
250
Josh skończył zupę i przeszedł do kolejnego punktu.
— ProponujÄ™ dziesięć tysiÄ™cy dolarów miesiÄ™cznie.
— Hojnie, Josh.
— MyÅ›lÄ™, że możemy to wycisnąć z majÄ…tku starego. To powinno postawić
ciÄ™ na nogi.
— Dopóki. . .
— Zgadza siÄ™, dopóki nie zaÅ‚atwimy sprawy z UrzÄ™dem Skarbowym.
— MiaÅ‚eÅ› jakieÅ› wiadomoÅ›ci od sÄ™dziego?
— Co jakiÅ› czas do niego dzwoniÄ™. W zeszÅ‚ym tygodniu zjedliÅ›my razem
lunch.
— To twój kumpel?
— Znamy siÄ™ od dawna. Zapomnij o wiÄ™zieniu, Nate. RzÄ…d zgodzi siÄ™ na
wysoką grzywnę i pięć lat zawieszenia prawa wykonywania zawodu.
— MogÄ… odebrać mi licencjÄ™.
— Póki co, nie. Potrzebujesz jej do jeszcze jednej sprawy.
— Jak dÅ‚ugo wÅ‚adze bÄ™dÄ… czekać?
— Rok. To nie jest ważna sprawa.
— DziÄ™ki, Josh. — Nate znów poczuÅ‚ siÄ™ zmÄ™czony. CaÅ‚onocny lot, trudy
wyprawy, potyczki z Joshem. Zapragnął ciepłego, miękkiego łóżka w ciemnym
pokoju.
39
W niedzielę o szóstej rano Nate wziął gorący prysznic, trzeci w ciągu dwu-
dziestu czterech godzin, i zaczął planować jak najszybszy wyjazd. Po jednej nocy w mieście nie mógł się doczekać, kiedy wyjedzie. Nęcił go domek nad zatoką.
Przez dwadzieścia sześć lat mieszkał w Waszyngtonie i gdy już podjął decyzję o wyjeździe, chciał się tam znaleźć jak najprędzej.
Kto nigdzie nie mieszka, łatwo podróżuje. Josh siedział za biurkiem w ga-
binecie. Rozmawiał z klientem w Tajlandii. Nate przysłuchiwał się fragmentowi rozmowy dotyczącej złóż gazu. Poczuł się szczęśliwy, że porzuca praktykę prawniczą. Josh, dwanaście lat od niego starszy i bardzo zamożny, dobrze się bawił, siedząc za biurkiem o szóstej trzydzieści w niedzielny ranek. Nie chciałbym, żeby mnie to spotkało, powiedział sobie w duchu Nate, ale wiedział, że to niemożliwe.
Gdyby wrócił do firmy, nie uniknąłby przykrego schematu. Cztery ośrodki rehabilitacyjne oznaczały, że gdzieś po drodze czeka na niego piąty. Nate nie był tak silny jak Josh. Nie przeżyłby nawet dziesięciu lat.
Było coś podniecającego w tym zerwaniu. Ściganie lekarzy to paskudna robo-
ta, bez której z powodzeniem mógł żyć. Nie będzie tęsknił za stresem związanym z pracą w ambitnej firmie. Karierę i triumfy miał już za sobą. Sukces zawodowy nie przyniósł mu niczego poza nieszczęściem, z którym nie potrafił sobie poradzić. Sukces rzucił go do rynsztoka.
Teraz, kiedy zniknęło widmo więzienia, mógł się cieszyć nowym życiem.
Wyjechał, zabierając całe mnóstwo ciuchów. Resztę pozostawił w pudle w ga-
rażu Josha. Śnieg przestał padać, ale warunki na drogach wciąż były niekorzystne.
Jadąc śliskimi ulicami, uświadomił sobie, że od ponad pięciu miesięcy nie trzymał
w rękach kierownicy. Na szczęście na drodze panował niewielki ruch. Minąwszy Wisconsin, wjechał do Chevy Chase, a stamtąd dostał się na obwodnicę, z której na bieżąco usuwano śnieg i lód.
Siedząc samotnie w swoim własnym eleganckim samochodzie, ponownie po-
czuł się jak Amerykanin. Pomyślał o jeździe z Jevym hałaśliwym, niebezpiecznym fordem i zastanawiał się, jak długo ten grat utrzymałby się na obwodnicy.
Pomyślał też o Wellym, biedaku, którego rodzina nie miała wcale samochodu.
Nate planował w najbliższych dniach napisać sporo listów, jeden do swoich kum-252
pli z Corumby.
Jego uwagę przyciągnął telefon. Podniósł słuchawkę; okazało się, że działa.
No oczywiście, Josh dbał, aby opłacano wszystkie rachunki. Nate zadzwonił do Sergia do domu i przegadali dwadzieścia minut. Terapeuta zwymyślał go za to, że nie zadzwonił wcześniej. Naprawdę się martwił. Nate wyjaśnił, jak to jest z telekomunikacją w Pantanalu. Sprawy potoczyły się innym torem, wciąż jest wiele niewiadomych, ale przygoda trwa nadal. Rozstawał się z zawodem i uniknął wię-
zienia.
Sergio nie zadał ani jednego pytania na temat trzeźwości. Nate wydawał się
wolny od nałogów i silny. Podał mu numer do domu Josha i postanowili, że wkrót-ce zjedzą razem lunch.
Zadzwonił do swojego najstarszego syna w Evanston i zostawił wiadomość na
automatycznej sekretarce. Gdzie mógł się podziewać dwudziestotrzyletni student o siódmej rano w niedzielny ranek? Na pewno nie na mszy. Nate nie chciał wiedzieć. Jego syn, cokolwiek robi, niewątpliwie nie stoczy się tak fatalnie jak jego ojciec. Córka miała dwadzieścia jeden lat i ze zmiennym powodzeniem studiowała w Pittsburghu. Ostatnia ich rozmowa dotyczyła prywatnych lekcji. Było to w przeddzień pamiętnej przygody Nate’a w motelu, gdzie zamknął się z butelką rumu i fiolką pełną pigułek.
Nie mógł znaleźć jej numeru.
Ich matka od czasu rozstania z Nate’em wyszła dwukrotnie za mąż. Była bar-
|