Rzeczy chcą zbierać się razem i być wielkie, uznał Myślak. Ale kiedy są już dostatecznie
wielkie, chcą wybuchać. Kolejne prawo...
- Znajduję tam też ołów i miedź - zauważył Ridcully. - Jesteśmy bogaci, panowie.
Niestety, w tym wszechświecie nie ma na co wydawać pieniędzy. Mimo to wydaje się, że
robimy postępy. Blado pan wygląda, panie Stibbons. Powinien się pan przespać.
Postęp, myślał Stibbons. Czy rzeczywiście robią postępy? Ale bez narrativum skąd
cokolwiek może o tym wiedzieć?
* * *
Nadszedł dzień czwarty. Myślak nie spał całą noc. Nie był pewien, ale miał wrażenie,
że poprzedniej nocy też nie zmrużył oka. Chociaż może się zdrzemnął, opierając głowę na
rosnącym stosie zabazgranego papieru, gdy Projekt mrugał i migotał tuż obok. Jeśli nawet, to nic mu się nie śniło.
Uznał jednak, że postęp jest tym, czym się go uczyni.
Po śniadaniu magowie obejrzeli kulę, zajmującą teraz miejsce w samym środku pola
widzenia omniskopu.
- Tego... Na początku użyłem żelaza - wyjaśnił Myślak. - Właściwie głównie żelaza.
Jest go całkiem sporo w okolicy. Część lodowych brył jest naprawdę paskudna, a skała sama
z siebie po prostu tam wisi. Widzicie tę tutaj?
Mniejsza kamienna kula zawisła w przestrzeni w niewielkim oddaleniu.
- Owszem, nic ciekawego - zgodził się pierwszy prymus. - Dlaczego cała jest
podziurawiona?
- Obawiam się, że kiedy zrzucałem kamienie na żelazną kulę, niektóre wyrwały mi się
spod kontroli.
- To może się zdarzyć każdemu - pocieszył go wielkodusznie nadrektor. - Dodał pan
złoto?
- O tak, panie nadrektorze. I inne metale.
- Złoto nadaje skorupie pewien styl. Tak sądzę. Czy to wulkany?
- Tak jakby, panie nadrektorze. Są tym, no... trądzikiem młodych światów. Ale w
przeciwieństwie do naszych, gdzie skała topi się w wewnętrznym polu magicznym
generowanym w niższych warstwach, tutaj magmę utrzymuje w stanie płynnym ciepło
uwięzione wewnątrz kuli.
- Bardzo zadymiona atmosfera. Mało co widać.
zalety.
- Rzeczywiście, panie nadrektorze.
- No cóż, trudno to nazwać udanym światem - prychnął niechętnie dziekan. Rozgrzany
prawie do czerwoności, wszędzie kłęby dymu...
- Dziekan ma trochę racji, młody człowieku - przyznał Ridcully. Był wyjątkowo
łagodny, żeby zirytować dziekana. - Dzielnie się starałeś, ale chyba stworzyłeś tylko kolejną kulę.
Myślak odchrząknął.
- Tę tutaj złożyłem tylko w celach demonstracyjnych. - Ustawił pokrętła omniskopu.
Scena zamigotała i zmieniła się. - Ale ta... - powiedział, a w jego głosie zabrzmiała duma. -
Tę zrobiłem wcześniej.
Spojrzeli w okular.
- I co? - mruknął dziekan. -Jeszcze więcej dymu.
- To chmura, panie dziekanie - poprawił go Myślak.
- Wszyscy potrafimy tworzyć obłoki gazu...
- Ehm... to para wodna - poinformował Myślak. Pochylił się i wyregulował omniskop.
Salę wypełnił ryk największej burzy wszystkich czasów.
* * *
Koło obiadu kula stała się lodowym światem.
- A tak dobrze nam szło - westchnął Ridcully.
- Nie wiem, czemu się nie udało -jęknął Myślak, wyłamując sobie palce. - Mieliśmy
już morza!
- Nie można jej trochę podgrzać? - zaproponował pierwszy prymus.
Myślak opadi na fotel i ukrył twarz w dłoniach.
- Ulewne deszcze musiały ochłodzić świat - stwierdził wolno wykładowca run
współczesnych.
- Bardzo ładne te... skały - zapewnił dziekan. Poklepał Myślaka po ramieniu.
- Biedaczysko, marnie wygląda - szepnął do Ridcully’ego pierwszy prymus. Myślę, że
nie odżywiał się właściwie.
- Co to znaczy? Nie przeżuwał jak należy?
- Nie jadł dosyć, nadrektorze.
Dziekan podniósł z zaśmieconego biurka Stibbonsa skrawek papieru.
- Popatrzcie tylko! - zawołał.
Na kartce, równym charakterem Myślaka, zapisano:
REGUŁY
1. Rzeczy się rozpadają, ale jądra trzymają się dalej.
2. Wszystko porusza się po krzywych.
|