Gdy w roku 1949 odwiedziłem Szuberta i w rozmowie poruszyliśmy ten temat, Szubert starał się tłumaczyć ich mówiąc, że “przecież oni też chcieli żyć”...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
[12] Dzieci zaginione w Nevesinfu w czerwcu 1992 roku:Sipkovi - siedem dni, bez imienia,Asim ipkovi (17 lat)Huso ipkovi (3 lata)Huso Alii (8...
»
– Na pewno wiesz – sprzeciwił się Andy; rozmowę tę prowadzili pod koniec maja lub na początku czerwca, mniej wiecej w tym czasie, gdy zamknięto na głucho...
»
filmowaniu i fotografowaniu!Dr Leszek ebrowski logicznie podwaa tamt relacjNieawickiego z relacji jego "towarzysza" przypominajc, e w 1944 roku na...
»
Gdy oczy zaczęły pracować sprawniej, w 1982 roku Sean zaczął zwiększać tempo czytania, a obecnie należy do niego wyśmienity rekord w tej dziedzinie, wynoszący...
»
Na pocztku roku 1964 The Outlaws nagrali singla "Keep A Knocking"/"ShakeWith Me" (HMV) i przyzna trzeba, e kowboj ski image zespou mg okaza si w tymwypadku...
»
* Bardzo wyrazistym przykładem wykorzystania zasady skojarzenia na naszym polskim poletku politycznym były wybory do "kontraktowego" parlamentu w 1989 roku, które...
»
Mackiewicz Stanisław (Cat), Myśl w obcęgach7 czerwca 1954 roku zostaje powołany na premiera polskie­go rządu emigracyjnego (pozostaje nim, a także...
»
Rozmowa miała zosta nagrana w korytarzu, eby poziom hałasu i odgłosy z zewn trz odpowiadały miejscu, w którym 2J miał ich rzekomo podsłuchiwa...
»
Roger Wolcott Sperry, prowadził pionierskie badania dotyczące funkcjonowania ludzkiego mózgu, za co w roku 1981, wraz z Davi- dem Hunterem Hubelem i...
»
dług innych z roku 973, z okresu założenia biskupstw praskiego i oło-munieckiego (morawskiego), w tym również dla terenu Polski południowej (Śląsk,...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


- A ty nie chciałeś żyć? - spytałem go. - Więc dlaczego ty tego nie robiłeś? Dlaczego ty nie brałeś?
Nie odpowiedział mi na to.
Nie wiem, dlaczego ci, którzy dokładnie, drobiazgowo opisują życie w obozach, nigdy tematu tego nie poruszyli. Może dlatego, że wszyscy, którzy opisują życie w obozach, siedzieli w nich dopiero od 1943 r. Jeden Gustaw Morcinek przesiedział 5 lat - reszta to “milionerzy”, jak z lekceważeniem starzy więźniowie nazywali tych, którzy przyszli późno do obozu. Nazywano ich “milionerami” dlatego, że mieli olbrzymie numery, gdy starzy więźniowie mieli małe numery. Gdy czytałem książkę Laffitte a Życie to walka, w której opisuje on życie w Mauthausen, do którego przywieziony został w 1943 r. w lecie czy też na jesieni - w pewnym momencie serdecznie się roześmiałem. Pisał on - nie wiem, czy dosłownie tak, jak ja to powtarzam, lecz sens jest ten sam. A więc pisał on tak:
“Po trzech tygodniach zaczęły przychodzić pierwsze paczki żywnościowe i był to już najwyższy czas, bo niektórzy z nas zaczęli już słabnąć”.
Wierzę w to, że zaczęli słabnąć - lecz uśmiałem się z tych trzech tygodni. My na paczki czekaliśmy prawie trzy lata, oficjalnie wolno było przysyłać tylko jedną kilogramową paczkę na święta Bożego Narodzenia. W Mauthausen w 1940 r. tylko Ślązacy otrzymywali paczki częściej. Jeśli ktoś omijając przepisy wysyłał więcej paczek, to więzień mógł je dostać. W opowiadaniu moim będzie mowa i o tym, jaki przełom w życiu obozowym spowodowały przysyłane paczki.
Odbiegłem daleko od tematu, lecz jak już zacząłem opisywać moje współżycie z Józefem Szubertem, to chciałem ten temat doprowadzić do końca;
 
W tym czasie, gdy pracowałem razem z Szubertem przy wózkach, często urywałem się od roboty, spotykałem się ze Stefkiem i szliśmy polować na niedopałki, ogryzki lub głąby. Stefek w swoim ryzykanctwie dochodził do tego, że w ciągu dnia wchodził spać do wieżyczek małej linii posterunków, rozstawionych na noc wokół obozu mieszkalnego, które nazywaliśmy gołębnikami. Gdy nikogo w pobliżu nie było, właził on po drabinie do takiego “gołębnika” i spał. Wiedziałem o tym i gdy wyczuwałem, że zbliża się południe albo koniec dnia, kręciłem się w pobliżu i w odpowiednim momencie, gdy powietrze wokół było “czyste”, rzucałem w gołębnik małymi kamieniami. Jak Stefek odpukał, to znaczyło, że już nie śpi, tylko rozgląda się przez szpary między deskami i za chwilę będzie złaził. To dla mnie był ciężki moment, bo za każdym razem bałem się, żeby go nie złapano. Jednego razu Stefanowi zachciało się spać w słomie. Wszedł na strych budynku, w którym było krematorium. Pracowała tam grupa robocza Stefana. Chłopaki wiedzieli, że on siedzi w słomie, i pilnowali, żeby go na czas ostrzec, gdyby esesman lub kapo wchodził na górę. Nie ustrzegli. Jeden rudy i strasznie krzykliwy esesman wszedł po rusztowaniu na dach, przez małe okienko w dachu na strych i prosto na Stefana. Złapał go. Sprowadził na dół i zaczął zadawać pytania: imię, nazwisko, skąd pochodzi.
- Czym jesteś z zawodu?
- W czasie wojny byłem urzędnikiem.
- A przed wojną?
- Podchorąży Wojska Polskiego.
- Udział w wojnie brałeś?
- Brałem.
- Gdzie?
Powiedział mu, gdzie.
- To z Niemcami się biłeś?
- Biłem.
- To strzelałeś do Niemców?
- Strzelałem.
- To znaczy, że biłeś Niemców?
- Biłem.
- To teraz ja ciebie będę bił.
Bił Stefana tak, że ten przewracał się w błoto, bo tego dnia po deszczu było wielkie błoto. I w tym błocie: padnij, czołgaj się, padnij, czołgaj się, i znów bicie, i znów padnij i czołgaj się. Stefan zamienił się już w jedną kupę błota, a ten wciąż go ganiał.

Powered by MyScript