Harkness, mając za sobą tyle lat służby na różnych okrętach, wyszedł
z założenia, że każdy, kogo przydzielą mu na anioła stróża, zgodzi się i to z radością na
propozycję ustawienia pokładowych gier tak, by mógł więcej wygrywać. I na tym oparł
cały swój pomysł. Połączenie nudy, chciwości i czysto ludzkiej chęci bycia lepszym od
innych dawało ten sam efekt na każdym okręcie RMN, na którym służył, więc tak samo
musiało być i na okrętach Ludowej Marynarki oraz UB. Okazało się, że na Tepesie czyn-
niki te działały jeszcze skuteczniej, natomiast on miał dodatkowe szczęście, że trafiła
mu się akurat ta parka. Candleman był tak tępy, że litość brała, a Johnson, choć całkiem
kompetentny w tym co robił, był starym spekulantem i dobrym przemytnikiem, więc
u niego chciwość dominowała. A obaj nie mieli dość wiedzy, by zrozumieć, jakie mogą
być konsekwencje wpuszczenia Harknessa do pokładowego banku gier.
Harkness zresztą też nie od razu wyrwał się z tą propozycją, wychodząc z założenia,
że jest staranniej obserwowany nie tylko przez tych dwóch. Znając też podejrzliwość
Ransom (ze słyszenia, ale doświadczenia to potwierdzały), dopuszczał możliwość pro-
wokacji, nie żeby towarzyszka Sehieton coś podejrzewała, ale mogła to zrobić dla zasa-
dy. Dlatego najpierw starannie sprawdził, czy jego opiekunowie są faktycznie tacy tępi,
czy tylko udają, a równocześnie ciężko pracował na reputację wiarygodnego zdrajcy.
Czyli robił wszystko, co mu kazali towarzysze oficerowie UB. Nagrał kilkanaście wy-
wiadów i oświadczeń, w których przyznawał się do popełnienia dowolnych (wymyśla-
nych przez przesłuchujących) zbrodni wojennych na rozkaz przełożonych, jak też in-
nych, których był świadkiem, w wykonaniu tychże przełożonych. Zamówienia były róż-
ne, jak mu wyjaśniono, na rozmaite okazje. Nagrał też apele propagandowe, w których
jak najpoważniej wzywał rodaków do zdrady i dezercji, posługując się napisanymi tek-
stami i śmiejąc się w kułak, bo nikt normalny nie miał prawa zrozumieć bełkotu o wro-
gach klasowych, imperialistycznych wyzyskiwaczach i innych takich, od których aż się
tam roiło. Odbył też kilka posiedzeń z towarzyszem komandorem Jewelem, którego na
początku ostrzegł, że jest zwykłym technikiem i generatory impulsów grawitacyjnych
owszem konserwował i przeglądał, ale teorię, która doprowadziła do ich skonstruowa-
346
347
nia, rozumie gorzej niż słabo. Potem już spokojnie odpowiadał na pytania, jak co działa, przynajmniej w jego pojęciu. Z tego co wiedział, na pewno zwiększył stan wiedzy wroga na ten temat, ale żadnych rewelacyjnych tajemnic mu nie przekazał, bo z pytań wy-
nikało, że ktoś był pierwszy i wróg to co najważniejsze już wie.
Według własnych wyliczeń popełnił tak ze trzydzieści rozmaitych odmian zdrady
i kolaboracji, stawiając się tym samym w sytuacji, w której powrót do domu był nie-
możliwy, a co najmniej zdecydowanie niezdrowy. Doprowadził jednak do tego, o co
mu chodziÅ‚o — przestano go traktować podejrzliwie, majÄ…c dowody jego szczerych in-
tencji, i w nagrodę stopniowo zwiększano jego swobodę ruchów, aż mógł chodzić pra-
wie po całym okręcie. Wyjątek stanowiły kwatery oficerskie (no i Ransom naturalnie),
blok więzienny i stanowiska uzbrojenia oraz wszystko, co było z tym związane. Ustalił
też stan umysłowy obu stróżów, a ci ze swej strony traktowali pilnowanie go jako czy-
stą formalność.
Kiedy Harkness uznał, że wystarczająco się oswoili, zaczął opowiadać o swoich osią-
gnięciach w walce z celnikami i oficerami w kwestii tego, co wolno mieć na okręcie,
a co nie. W krótkim czasie zaczęli się wymieniać opowieściami z Johnsonem, a w jesz-
|