- Ile to zajmie?- Z naszej strony? Komplet wyników bÄ™dzie jutro pod koniec dnia...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Inne szczegóły dotyczące wyżej wymienionego siódmego salonu; w wyżej wymienionym siódmym salonie pałacu Ligi Narodów będzie urzędował Sek­retarz...
»
"PPP (point-to-point) support"Tutaj odpowiedz yes, bedziesz mol laczyc sie za pomoca PPP z providerem...
»
Wtedy z nagła ozwał się z niebios cudowny głos, wychwalający mój czyn miłosierny:— Niech mnie wszyscy diabli, synu! To ci będzie policzone!— A niech...
»
co są najgotowsi do ofiary? Posłuchajcie! Chcecie walki? Macie ją przed sobą; godna Polski i polskich dzieci, będzie to bój nie mniej srogi, nie mniej...
»
Drugi element, który bêdzie mia³ wp³yw na polsk¹ politykê celn¹, to system preferencji handlowych, udzielanych przez Uniê Europejsk¹ krajom Afryki, Karaibów i Pacyfiku...
»
— I bÄ™dziemy — obiecaÅ‚ Cabral...
»
- Każdego - powiedział powoli imperator - kto piśnie słowo o tym, co będzie tu za chwilę powiedziane, czeka ćwiartowanie...
»
— Wkrótce bÄ™dziemy musieli jeszcze porozmawiać — mruknęła na pożegna- nie...
»
Ze wzglêdu na rodzaj podmiotu, który jest zwi¹zany terminem:- terminy wi¹¿¹ce organy procesowe;- terminy wi¹¿¹ce strony b¹dŸ innych uczestników procesu...
»
Poza pytaniami tego rodzaju interesujące są również przewidywania dotyczące skutków, z którymi trzeba będzie się liczyć, jeżeli koncepcja Dennetta i jej...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Ale w Marylandzie: nie umiem powiedzieć. Zwyk­le dość szybko dostajemy rezultaty.
- Nie można by zacząć analiz porównawczych jeszcze dzisiaj?
- Inspektorze Caffery. - UÅ›miechnęła siÄ™ do niego znad krawÄ™dzi puszki. - Chyba nie muszÄ™ panu przypominać, na jakÄ… sumÄ™ fundusz specjalnej grupy dochodzeniowej zostanie obciążony za nadgodziny?
- WidzÄ™, że nie dotarÅ‚y jeszcze do pani ostatnie wieÅ›ci. - PoruszyÅ‚ siÄ™ nerwowo na krzeÅ›le. - DziÅ› po poÅ‚udniu zdarzyÅ‚o siÄ™ coÅ›, co przewróciÅ‚o dotychczasowe Å›ledztwo do góry no­gami. Na razie trudno powiedzieć coÅ› pewnego, ale wszystko wskazuje na to, że Å›mierć Hartevelda nie zakoÅ„czyÅ‚a sprawy. Jest ktoÅ› inny.
Amedure natychmiast spoważniaÅ‚a. OdstawiÅ‚a puszkÄ™, pod­niosÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™ i wybraÅ‚a numer wewnÄ™trzny.
- Porozmawiam z kierownikiem zmiany. JeÅ›li uda siÄ™ Å›ciÄ…g­nąć ludzi, speÅ‚nimy paÅ„skÄ… proÅ›bÄ™. - CzekajÄ…c na poÅ‚Ä…czenie, pogrzebaÅ‚a w papierach na biurku i wyciÄ…gnęła spektrogram. - WspominaÅ‚am panu o wÅ‚osach. SÄ… tego samego koloru i dÅ‚ugo­Å›ci, co wÅ‚osy z peruki, ale Å‚atwo byÅ‚o wykonać analizÄ™ na przekroju. To wÅ‚osy kobiety biaÅ‚ej rasy, tlenione. No i wypadÅ‚y w sposób naturalny.
- PochodzÄ… z którejÅ› z wczeÅ›niejszych ofiar? - Caffery pochyliÅ‚ siÄ™ nad biurkiem, spoglÄ…dajÄ…c na widmo. - Czy zostaÅ‚y znalezione w domu Hartevelda?
Pokręciła głową.
- Nie pasujÄ… do poprzednich, nawet z wyglÄ…du. Niestety, udaÅ‚o siÄ™ z nich pobrać jedynie próbkÄ™ mitochondrycznego DNA, ale na podstawie spektrogramu można coÅ› powiedzieć o stylu życia kobiety. Widzi pan ten piÄ™knie wyksztaÅ‚cony pik na Å›rodku? To produkty metabolizmu marihuany.
- A to?
- Glin.
- Glin we wÅ‚osach?
- OczywiÅ›cie. - PrzeÅ‚ożyÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™ do drugiego ucha. - Może pochodzić z różnych źródeÅ‚. Raz widziaÅ‚am pik wy­chodzÄ…cy poza skalÄ™, a później siÄ™ okazaÅ‚o, że wÅ‚os należaÅ‚ do czÅ‚owieka majÄ…cego obsesjÄ™ na punkcie pocenia siÄ™ i naduży­wajÄ…cego dezodorantów.
- Czy to może oznaczać, że jest jeszcze jedna ofiara, której dotÄ…d nie odnaleźliÅ›my?
- Tak.
Caffery wyprostował się i wstał z krzesła.
- WracajÄ…c do badaÅ„ porównawczych pyÅ‚u cementowego, doktor Amedure... Bez wzglÄ™du na ich koszty, dobrze?
- Skoro pan tak zadecydowaÅ‚. - ZakryÅ‚a dÅ‚oniÄ… mikrofon. - JeÅ›li specjalna grupa dochodzeniowa wykÅ‚ada forsÄ™, nie mamy innego wyjÅ›cia, jak przyjąć zlecenie.
O pierwszej nad ranem byÅ‚o bardzo chÅ‚odno. Komenda dzielni­cowa z Greenwich dostarczyÅ‚a silne lampy akumulatorowe i zor­ganizowaÅ‚a blokadÄ™ u wylotu uliczki. Dziennikarze, którzy wczeÅ›­niej szturmowali miejsce zbrodni, teraz, jakby zwabieni zapa­chem krwi Susan Lister, caÅ‚Ä… watahÄ… przenieÅ›li siÄ™ do szpitala. Caffery i Maddox siedzieli w jaguarze tuż za ulicznÄ… blokadÄ….
- Kluczem może być ten pyÅ‚ cementowy - relacjonowaÅ‚ Jack przeÅ‚ożonemu. ObróciÅ‚ siÄ™ bokiem na fotelu, przerzuciÅ‚ ramiÄ™ przez oparcie i popatrzyÅ‚ Maddoxowi w oczy. - Pozwól, że wszystko wyjaÅ›niÄ™.
Systematycznie zaczÄ…Å‚ omawiać swoje podejrzenia, tworzÄ…c pierwszy, zgrubny zarys tego, jak - jego zdaniem - wyglÄ…daÅ‚ bieg wydarzeÅ„. Z peÅ‚nym przekonaniem mówiÅ‚ o niepewnych skojarzeniach, wyjaÅ›niaÅ‚ wszelkie powiÄ…zania, tÅ‚umaczyÅ‚ przy­czyny, które podziaÅ‚aÅ‚y na jego wyobraźniÄ™.
- Sam nie wiem, Jack - mruknÄ…Å‚ Maddox po dÅ‚uższym namyÅ›le. - Nie jestem przekonany...
PostukujÄ…c palcami o deskÄ™ rozdzielczÄ…, spoglÄ…daÅ‚ na ulicÄ™. Przed bramÄ… posesji, w Å›wietle silnego reflektora, inspektor Bassett popijaÅ‚ kawÄ™ z kubeczka i przyglÄ…daÅ‚ siÄ™, jak ubrana w mleczny plastikowy fartuch Fiona Quinn rozrabia gips w mi­seczce. Po pewnym czasie wyprostowaÅ‚ siÄ™ i zaczÄ…Å‚ zapinać marynarkÄ™.
- MuszÄ™ to wszystko przemyÅ›leć. Na razie spróbujmy siÄ™ trochÄ™ zdrzemnąć. Spotkamy siÄ™ w Shrivemoor... O której?
O szóstej? Przed odprawą możesz przedstawić swoją teorię Essexowi i Kryotos. Zobaczymy, co oni na to powiedzą.
Kiedy Maddox odjechał, Jack wyciągnął z paczki ostatniego papierosa i ruszył powoli ulicą w kierunku skrzyżowania. Z ogrodów dolatywał intensywny zapach jaśminu. Przystanął i popatrzył na oświetlony przez lampę na ścianie trójkątny fragment dachu niskiego garażu. Dopiero teraz uzmysłowił sobie, gdzie się znajduje.
Malpens Street odchodziÅ‚a w prawo od South Street. Do tej pory przyjeżdżaÅ‚ tu z przeciwnej strony, ale teraz zauważyÅ‚, że cztery czy pięć domów dalej stoi trzypiÄ™trowa kamienica ze sklepem ze starzyznÄ… na parterze. Ogrodzenia miÄ™dzy pose­sjami nie byÅ‚y wysokie, widziaÅ‚ wiÄ™c z tego miejsca ponad rozjaÅ›nionym dachem garażu okna wychodzÄ…ce na tyÅ‚y budyn­ku. W jednym, szeroko otwartym, paliÅ‚o siÄ™ Å›wiatÅ‚o.
To było kuchenne okno mieszkania Rebecki.
Cofnął się i oparty o maskę samochodu, pozostając poza kręgiem blasku latarni, wyjął z wewnętrznej kieszeni aparat komórkowy. Słyszał nawet, jak w tamtym mieszkaniu dzwoni telefon.
Sygnał urwał się nagle.
- Halo?
W słuchawce rozległ się trzask i Jack zrozumiał, że włączyła się automatyczna sekretarka. Doleciał nagrany głos Joni:

Powered by MyScript