Rozmawiałem o tym wszystkim z
pewną zakonnicą, którą dobrze znałem i która miała sporo doświadczenia w sprawach
modlitwy i kierownictwa duchowego. Nie czytała tej książki, opowiedziała mi jednak o
swym ciekawym doświadczeniu. Kiedy była w nowicjacie, mistrzyni zaproponowała
wszystkim nowicjuszkom, by wybrały sobie krótką modlitwę dostosowaną do rytmu kroku.
Z całą prostotą właściwą nowicjuszce poszła za tym wskazaniem i przyzwyczaiła się do
powtarzania w myśli wybranej formuły, dostosowanej do rytmu, w jakim spacerowała. Po
pewnym czasie, po zakończeniu nowicjatu, zrezygnowała z tej praktyki. Owoce jednak
pozostały na całe życie. Zwierzyła mi się: „Nie wiem dlaczego, ale ilekroć idę, wiem, że
tamta modlitwa kroczy ze mną. Na przykład pracuję przy moim biurku i nagle ktoś prosi
mnie do rozmównicy. W chwili gdy wstaję i zaczynam iść, napełniona jestem modlitwą”.
Przypisuje to praktykowaniu modlitwy Jezusa w nowicjacie. Opowiedziała mi również o
pewnym rekolekcjoniście, który zwrócił się do grupy robotników: „Dostosujcie modlitwę
do rytmu maszyn w fabryce. Jakąkolwiek modlitwę, na przykład: „Najświętsze Serce
Jezusa, ufam Tobie!” Powtarzajcie tę modlitwę w myśli przez cały dzień, w rytm
pracujących maszyn. Wkrótce zauważycie dobroczynny duchowy wpływ tej praktyki”.
Rekolekcjonista miał rację. Zdaję sobie sprawę, że to wszystko może się wydać zbyt
mechaniczne, pewne jest jednak, że działa i przynosi owoce. Dlatego zdecydowałem się
„przebadać” wszystko, co odnosi się do tej formy modlitwy - modlitwy Jezusa. Muszę
wyznać, że wiele odkryłem. Nie mam jednak zamiaru zanudzać słuchaczy i referować
wszystkiego. Chcę tylko przekazać to, co może wam pomóc w skutecznym praktykowaniu
tej modlitwy. Jak wspomniałem na początku, skłonny byłem widzieć w tej praktyce pewien
rodzaj autosugestii. Nie twierdzę, że nie występują w niej pewne jej elementy.
Prawdopodobnie tak. Sprawia wrażenie fakt, że tylu teologów i świętych praktykowało i
polecało tę formę modlitwy w przeszłości. Być może nie dysponowali oni taką
wyrafinowaną znajomością psychologii, jak my. Z pewnością jednak nie byli na tyle naiwni,
by nie odróżnić zjawiska czysto psychologicznego od duchowego. Przeciwnie, często
zastanawiali się nad tego rodzaju problemami i według mnie znajdowali zadowalającą
odpowiedź. Odkryłem, że ta praktyka nie ograniczała się tylko do Kościołów Wschodnich.
Wielu mistyków praktykowało ją na Zachodzie, gdzie zwykle używano formuły: „Jezu,
zmiłuj się”. Istniało jednak wiele różnych formuł. Wiemy, że św. Franciszek z Asyżu spędzał
całe noce powtarzając: Deus meus et omnia („Bóg mój i wszystko moje”). Św. Bruno,
założyciel kartuzów, powtarzał zawsze: O bonitas! („O dobroci Boża”). Kiedy św.
Franciszek Ksawery umierał u wybrzeży Chin, powtarzał stale: „Panie Jezu Chryste, Synu
Dawida, zmiłuj się nade mną”. Św. Ignacy Loyola mówi w swych Ćwiczeniach duchownych
o tajemniczej formie modlitwy, którą zaleca odprawiającemu rekolekcje i która polega na
odmawianiu modlitwy zgodnie z rytmem oddychania (tzw. trzeci sposób modlitwy: „polega
na tym, że przy każdym oddechu modli się człowiek myślnie, mówiąc [w myśli] jedno słowo
Ojcze nasz albo innej jakiej modlitwy, którą się odprawia. A zatem między jednym a drugim
oddechem mówi się tylko jedno słowo” - CD 258). Zastanawiam się, jak św. Ignacy odkrył
tę modlitwę, tak bardzo podobną do modlitwy Jezusa. Wydaje się nieomal pewne, że ta
praktyka w Kościele wywodzi się od hinduistów w Indiach, gdzie mają oni doświadczenie
ponad sześciu tysięcy lat w praktykowaniu Modlitwy Imienia, jak ją nazywają. Również
wydaje się pewne, że Ojcowie pustyni praktykowali tę modlitwę. Najbardziej znaną wśród
nich formułą było: Deus in adiutorium meum intende, Domine ad adiuvandum me festina
(„Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu. Panie pośpiesz ku ratunkowi memu”). Zwykli
odmawiać tę formułę podczas wykonywania pracy ręcznej w ciągu dnia, a także podczas
czuwań nocnych. Powód, dla którego tak niewiele wiemy o ich sposobie praktykowania
tego „opus” („dzieła”), jak je nazywali, związany jest z tym, że zachowywali oni ściśle normę
rozpowszechnioną wśród wielu mistrzów hinduistycznych: „Przyjmij formułę od twego guru
lub mistrza, ćwicz się w niej przez całe życie i nie ujawniaj jej nikomu oprócz mistrza”.
Ujawnienie formuły równoznaczne było z pozbawieniem jej mocy! Stąd tak niewiele mówili
o tej swojej modlitwie. Jak praktykować tę modlitwę? Jeśli rzeczywiście chcecie skorzystać
z dobrodziejstw tej modlitwy, o których mówią święci, radzę wybrać sobie odpowiadającą
wam formułę i odmawiać ją w ciągu dnia. Najlepszym czasem do rozpoczęcia tej modlitwy
są rekolekcje, gdy nie jesteście zajęci innymi troskami i problemami i możecie jej poświęcić
sporo czasu, tak by wam „weszła w krew”, jeśli się tak można wyrazić, i stała się waszym
duchowym przyzwyczajeniem. Z tego też powodu mówię o tej modlitwie w pierwszych
dniach rekolekcji. Starajcie się powtarzać swoją formułę w myśli przez cały dzień - jedząc,
spacerując, kąpiąc się, a nawet słuchając moich konferencji i medytując, chyba że
zauważycie, iż was rozprasza. Pozwólcie, by wybrane słowa („Jezu Chryste, zmiłuj się nade
|