- Ja tobie także, Pat...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
TPC /IC:\KATALOG PROGRAM /$A+/$B+i odpowiadaTPC -IC:\KATALOG PROGRAM -$A+ -$B+***; * Mo¾emy tak¾e przy wypisywaniu opcji u¾y¹ zapisu skróconego, kt* *t...
»
Złoty pierścień miał kształt węża pożerającego własny ogon, Wielkiego Węża, który stanowił symbol Aes Sedai, ale nosiły go także Przyjęte...
»
Omówione poni¿ej zostan¹ te stany chorobowe, które bezpoœrednio lub poœrednio zale¿¹ od wadliwej fonacji, a tak¿e choroby wynikaj¹ce z nadmiernego wysi³ku g³osowego...
»
zagrożenia agresywnej grabieży, to także ma prawo do przekazywania swojej własności (w postaci darowizn i spadków) lub też jej zamiany na własność,...
»
z pogranicza danego obszaru może mieć kulturę nieskoordynowaną, lecz także i to, które odrywa się od pokrewnych plemion i zajmuje miejsce w obrębie innej...
»
Mackiewicz StanisÅ‚aw (Cat), MyÅ›l w obcÄ™gach7 czerwca 1954 roku zostaje powoÅ‚any na premiera polskie­go rzÄ…du emigracyjnego (pozostaje nim, a także...
»
CaÅ‚y paryski wielki Å›wiat, a także półświatek, naj­pierw siÄ™ zdziwiÅ‚, potem nie uwierzyÅ‚, a wreszcie pogodziÅ‚ siÄ™ z tÄ… osobliwÄ… odmianÄ…...
»
Korzyści odnoszą także kraje biedniejsze: - Za pomocą satelitów telekomunikacyjnych Indonezja utworzyła sieć łączności pomiędzy tysiącami wysepek...
»
przemykających się zwierząt, jak myszy, szczury czy jaszczurki;zdolne jest także przy tego rodzaju czynności, jak wydrążanie dyni - wyobrażać sobie...
»
Uznajemy także, co może jest najważniejsze ze wszystkiego, po­trzebÄ™ przenikniÄ™cia samotnoÅ›ci promieniem czÅ‚owieczeÅ„stwa, który nadaje jej znaczenie i...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Ale teraz będziemy mieli dużo czasu. Cały dzień będziemy sobie tylko opowiadać. Jutro. Nie można tak od razu.
Przytaknęła.
- Tak, opowiemy sobie wszystko. Wtedy cały czas rozstania przestanie w ogóle być czasem, który nas dzielił. Będziemy wiedzieć o sobie wszystko, tak jakbyśmy cały czas byli razem.
- Bo też tak było.
Uśmiechnęła się.
- Nie. Nie dla mnie. Nie mam tyle siły. Mnie było ciężej. Kiedy jestem sama, nie mogę pocieszać się rozmyślaniem. Jestem wtedy po prostu sama i nic więcej.
Znacznie łatwiej znieść człowiekowi samotność, jeżeli nikogo nie kocha.
Uśmiechała się ciągle. Był to jakiś dziwny, szklisty uśmiech, który przywarł
do jej twarzy, ale można go było przejrzeć.
- Pat, stary, dzielny Å‚obuzie.
- Tak dawno nie słyszałam tych słów - rzekła z oczyma pełnymi łez.
Zszedłem na dół do Köstera. Walizki były już wyładowane z wozu. Dano nam dwa pokoje obok w dependence.
- Spójrz tylko - rzekłem do Köstera pokazując mu wykres gorączki. - Jak to skacze w górę i w dół.
Przeszliśmy po trzeszczącym śniegu do sąsiedniego budynku.
- Spytaj jutro lekarza. Z samego wykresu gorączki niewiele można zmiarkować.
- Mnie to wystarcza - odparłem mnąc wykres i wsadzając go do kieszeni.
Umyliśmy się. Potem Köster przyszedł do mego pokoju. Wyglądał tak świeżo, jakby dopiero co wstał.
- Musisz się przebrać, Robby.
- Tak.
Ocknąłem się z rozmyślań i zacząłem wypakowywać walizkę. Wróciliśmy do sanatorium. Karl stał jeszcze na dworze. Köster okrył chłodnicę kocem.
- Kiedy pojedziemy z powrotem, Otto?
PrzystanÄ…Å‚.
- Myślę, że pojadę jutro wieczorem albo pojutrze rano. Ty chyba zostaniesz tutaj...
- Ale jak to zrobić? - zagadnąłem zrozpaczony. - Forsy starczy mi najwyżej na dziesięć dni. A za pobyt Pat w sanatorium zapłacone jest zaledwie do piętnastego. Nie sądzę, żeby potrzebowano tutaj takiego rzępoły jak ja.
Köster pochylił się nad Karlem i uniósł koc.
- Postaram się o pieniądze - rzekł prostując się. - Możesz więc spokojnie zostać.
- Otto, przecież ja wiem, ile ci zostało z licytacji. Nawet niecałe trzysta marek.
- Ja też nie myślę o tych pieniądzach. Zdobędę więcej. Nie trap się tym. Za tydzień dostaniesz forsę.
- Czyżbyś liczył na spadek? - spytałem z ponurą ironią.
- Coś w tym guście. Licz na mnie. Przecież nie możesz teraz odjechać stąd.
- Nie. Nie umiałbym jej nawet tego powiedzieć. Köster okrył z powrotem kocem chłodnicę Karla. Pogłaskał go lekko po masce. Potem poszliśmy do hallu i
usiedliśmy przy kominku.
- Która to właściwie godzina? - spytałem.
Köster spojrzał na zegarek.
- Wpół do siódmej.
- Zabawne. Byłem przekonany, że jest znacznie później.
Pat zeszła z góry. Miała na sobie futrzaną kurtkę. Przesunęła się szybko przez hall, żeby przywitać się z Kösterem. Teraz dopiero zauważyłem, jak bardzo jest opalona. Skóra jej miała odcień czerwonawego brązu. Wyglądała jak młoda Indianka o jasnej cerze. Ale twarz jej zeszczuplała, a oczy błyszczały nadmiernie.
- Masz gorÄ…czkÄ™?
- Troszeczkę - odpowiedziała szybko i niechętnie. - Wieczorem wszyscy tutaj mają podniesioną temperaturę. To dlatego, że przyjechaliście. Czy jesteście zmęczeni?
- Czym?
- W takim razie chodźmy do baru, dobrze? Przecież pierwszy raz mam tutaj gości.
- Macie tu naprawdÄ™ bar?
- Owszem, taki malutki. W każdym razie kącik, który pozuje na bar.
To należy do kuracji. Unika się wszystkiego, co przypomina chorobę. Zresztą nie podają tam nic, co jest wzbronione.
W barze było pełno. Pat przywitała się z paru ludźmi. Zwróciłem uwagę na jakiegoś Włocha. Zajęliśmy stolik, który właśnie zwolniono.
- Czego siÄ™ napijesz?
- Cocktailu z rumem. Takiego, jaki pijałam zawsze w naszym barze. Znasz przepis?

Powered by MyScript