Cały paryski wielki świat, a także półświatek, naj­pierw się zdziwił, potem nie uwierzył, a wreszcie pogodził się z tą osobliwą odmianą...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Mimo tych problemów oraz mimo braku zgodności między własno­ściami cząstek przewidywanych w teoriach supergrawitacji a własnościami cząstek...
»
zanosi³o siê na to, ¿e wp³yw jego stanie siê powszech­nym; ale Bóg wypuœci³ ze swego oœrodka b³yskawicê mocy, b³yskawicê gniewu potê¿niejsz¹ od...
»
Wyjątek z tajnych instrukcji Wysokiej Wenty17„Papież, jaki by nie był, nie zbliży się nigdy do tajnych stowa­rzyszeń; to tajne stowarzyszenia powinny...
»
W ciągu kilku następnych sesji Cletus pracował wraz z całą grupą nad tym, by wszyscy potrafili osiągnąć uczucie unosze­nia się, nie zapadając przy tym w sen...
»
Durnik spojrzał na postrzępione kontury kilu o powierz­chni dwóch stóp kwadratowych, które tarły ściany, gdy rufa okrętu kołysała się leniwie na...
»
Z drugiej strony - albo raczej właśnie z powodu te­go kompletnego braku uczuć - madame Gaillard miała bezlitosny zmysł porządku i sprawiedliwości...
»
Jeszcze raz powracam do zanalizowania tej paskalowskiej konkluzji: Prawdziwa wiara znajdzie się dokładnie w poło­wie drogi między przesądem a libertynizmem...
»
Doktor William Abrahams z Instytutu Badań Motywacji Ludzkich w Seattle wyraził w telewizji przekonanie, że Ame­rykanie osiągnęli “nieodwołalnie ten stan,...
»
Jednak zanim jeszcze komisja kontrolna (kierowa­na przez Paula Volckera) zdołała się zebrać, „przedsiębiorstwo holokaust" zaczęło nalegać na zawarcie...
»
- Jeśli to są Drogi, Rand - wolno powiedział Loial - to czy każdy błędnie postawiony krok również tutaj mo­że nas zabić? Czy są tu rzeczy, jak dotąd...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Poszła fama, że wicehrabia musi się bogato ożenić i stąd nagły zwrot ku moralności, cho­ciaż liczne młodsze i starsze damy chętnie by go zaakceptowały nawet bez żadnych dodatkowych cnót.
Dwadzieścia lat wcześniej ośmioletni wówczas wi­cehrabia został przedstawiony młodemu hrabiemu Dębskiemu przez własnego ojca, który wprowadzał w życie paryskie polskiego arystokratę, i teraz odno­wienie znajomości przyszło bez trudu. Dostęp do Klementyny był otwarty.
Klementyna, wychowana w kraju o skomplikowa­nej sytuacji politycznej, z jednej strony pełna surowych zasad, podbudowanych nieugiętym patriotyz­mem, z drugiej tryskała życiem i energią, chciwa wra­żeń, wytchnienia po rozmaitych okropnościach, bez­troski i zabawy. Nie miała zadatków na matronę i cierpiętnicę, wręcz przeciwnie. Fakt, że osobiście, przekradając się konno i pieszo wśród lasów i ugo­rów, donosiła powstańcom pożywienie i nawet opat­rywała rany, wcale nie dobił jej nieodwracalnie, a upadek powstania nie pozbawił optymizmu. Wszy­stko to razem stanowiło acz dość ponurą, to jednak wspaniałą przygodę i nauczyło ją korzystać z każdej chwili radości i ulgi, regenerować siły dla zniesienia następnych nieszczęść i wierzyć niezłomnie w tak zwane lepsze jutro. Należała do kobiet, stanowiących czyste błogosławieństwo dla całego rodzaju męskie­go, wewnętrznie zaś była starsza niż wskazywał jej wiek. Świeżo minione wydarzenia historyczne obda­rzyły ją dojrzałością umysłu i charakteru.
I do tego była naprawdę piękna.
Wicehrabia na jej punkcie oszalał do tego stopnia, że prawie zapomniał o diamencie. Klementyna, w nieco wolniejszym tempie, odpowiedziała mu wza­jemnością. Na oko podobał jej się od razu, rozejrzaw­szy się zaś wokół siebie, doceniła zdumiewająco mo­ralny tryb życia młodego człowieka, o którym krążyły obecnie kąśliwe opinie, jakoby pokutował za wcześniejsze grzechy. Skoro pokutował, to już nie­źle, szczególnie że poddał się tej pokucie sam z sie­bie, dobrowolnie, bez niczyjego nacisku. Jedną miał tylko wadę nieuleczalną, mianowicie nie był bogaty. Pochodził ze zrujnowanej rodziny, nie posiadał pra­wie żadnego dochodu i nie czekał na niego żaden spadek. Pod tym względem prezentował się bezna­dziejnie.
Ubóstwem wielbiciela Klementyna nie przejęła się zbytnio. Co oznacza, wiedziała dokładnie, dość się naoglądała w kraju rodzin zrujnowanych. Znała ta­kich, którzy poddali się rezygnacji i podupadli do­szczętnie, i takich, którzy umieli się podźwignąć, sama nie zagrożona żadną nędzą wyłącznie dzięki gdańskiej babce. Wpadły jej nawet w ucho jakieś rozmowy o funduszach lokowanych w Anglii, zabez­pieczonych przed wszelkimi kataklizmami.
Na wszelki wypadek jednakże odbyła rozmowę z ojcem.
— Mój tatku — rzekła przy śniadaniu, spożywa­nym sam na sam, we dwoje. — Czy my jesteśmy bogaci?
Hrabia Dębski, po wydarzeniach powstańczych pełen uznania, a nawet szacunku, dla własnej córki, zastanowił się.
— To zależy — odparł. — Ogólnie, jako rodzina, raczej tak. Ale pozostał nam tylko majątek babci, bo moje przepadło. No i ty masz Zarzecze po matce. Dałoby się z tego wyżyć.
— A gdyby nagle potrzebne nam były pieniądze, dużo pieniędzy, to co?
— A cóż ty, moje dziecko, nagle zrobiłaś się taką finansistką?
— Zaraz tatce powiem, ale najpierw niech tatko odpowie. Gdyby nam były potrzebne...
— Dużo pieniędzy to ile, według ciebie?
— Nie wiem. Milion franków. Albo dwa miliony.
— Dwa miliony franków, chciałabyś, żeby ci tu położyć na stole? To nie dzisiaj. Najprędzej jutro, a może nawet pojutrze. Musiałyby nadejść przez Gdańsk i Londyn. Nadwerężyłoby nas nieco, ale rzecz jest możliwa. Dlaczego pytasz?
— Powiem tatce prawdę...
Hrabia łypnął okiem na córkę, nieco zaskoczony.
— No, ja myślę! Jakżeby inaczej? Dotychczas kłamstw żadnych od ciebie nie słyszałem!
— I nie usłyszy tatko — zapewniła Klementyna, przyzwyczajona do bezwzględnej szczerości własnej i wielkiej tolerancji ojca. — Ciągle tu wszyscy trąbią o pieniądzach, spadkach, kredytach, posagach... Po­sagach szczególnie. Chciałabym wiedzieć, co by by­ło, gdyby mi się oświadczył ktoś ubogi. Czy ja mu­szę sobie szukać bogatego męża?
— Żadnego nie musisz, sami cię znajdą. Możesz, dziecko, poślubić i ubogiego, jeśli ci do serca przy­padnie, byle dobrej krwi. I nie jakiegoś szaławiłę, co wszystko przetrwoni. Ale ja wierzę, że rozumu ci nie zabraknie, tylko nic nie czyń w tajemnicy przede mną.
— Nie uczynię, tatku...

Powered by MyScript