jakby przekorną repliką opozycji „ludzie–nieludzie”, uzmysławia znany każdemu badaczowi kultury ludowej paradoks, że oto w dychotomii...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
– Pozwól mi zaciągnąć przynajmniej sto razy po stu oszczepników i łuczników i sto wozów bojowych, a odzyskam dla ciebie całą Syrię, bo zaprawdę, gdy i...
»
Jednakże gdy opuścił swe zakrwawione ręce – gdy od trucizny dotyku Foula jego usta poczerniały i napuchły tak, że nie mógł dłużej wytrzymać dotyku...
»
Morgiana nie mogła powstrzymać śmiechu:– Urok? Na ciebie? A to po co? Avallochu, gdyby nawet wszyscy mężczyźni oprócz ciebie zniknęli z powierzchni...
»
– Proszę mi wierzyć, poruczniku, kiedy zobaczyłem, jaki efekt wywołała ta kaseta na pani Marshall i kiedy sam jej wysłuchałem, próbowałem dowiedzieć...
»
Przyjdźcie! Pójdźmy do Pana! Ja na przedzie, wy – za Mną! Chodźmy do wód zbawczych, na święte pastwiska, chodźmy na ziemie Boże...
»
przykładów, żeby uzasadnić tezę, iż tworzenie modeli różnych systemów oraz ich badanie przy użyciu technik komputerowej symulacji – to ważny...
»
-- Nie wiem -– Kosti zrobił krok naprzód; przerażony kierowca krzyknął: To najprawdziwsza prawda! Tylko ludzie Salzara wiedzą, gdzie jest i jak działa...
»
Gałkin, nauczyciel geografii, uwziął się na mnie i zobaczycie, że dziś nie zdam u niego egzaminu – mówił, nerwowo zacierając potniejące ręce,...
»
Zawezwawszy go więc na rozmowę rzekł mu ze zmartwioną wielce twarzą: – Trudno! każdy sam najlepiej rozumie, co mu czynić przystoi, nie będę ja cię...
»
– Ja to robiê dla panów dobra, no bo teraz to oni siê wstydz¹ piæ herbatê, ich gryzie sumienie, ¿e to na moim gazie, a jak ka¿dy zap³aci gaz, to on bêdzie...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Zresztą – czy jest to wyłączną właściwością kultury ludo-
wej? Gdy na jednej z głównych ulic warszawskich, dostatnio i modnie odziana kobieta zwraca
ostro uwagę parze kolorowo ubranych młodych, w imię czego, jakich norm, to czyni? Zapytana
powie zapewne o nieprzyzwoitości i ekstrawagancji. Ale znów: nieprzyzwoitość zakłada jakiś
określony model przyzwoitości, zaś ekstrawagancja (łacińskie: extra vagans, gdzie vagans po-
chodne od vagor 1. = wałęsać się, błąkać) – tutejszy obyczaj, swojskość. Poczucie swojskości
jest już jednak przeważnie czymś tak oczywistym i „instynktownym”, że nie wymaga refleksji.
Dalsza indagacja oburzonej obywatelki staje się po prostu bezprzedmiotowa – prowadzi do ni-

59 S. Ciszewski Prace etnologiczne, Warszawa 1936, t. IV, s. 75.
60 Benedyktowicz, Markowska O niektórych problemach... , s. 212.
61 Vercors Zwierzęta niezwierzęta, Warszawa 1956, s. 182.
16
kąd, a co najwyżej do garści wtórnych racjonalizacji lub kolejnych mgławicowych określeń jak
„my”, „tutaj”, „naturalnie”...
Własna grupa, pisał Józef Obrębski,
...to ta ekstensja jednorodności własnego otoczenia, z którą jednostka może się nigdy nie zetknąć, lecz w której
pewna jest, że zastanie takie same warunki, do której dostosowane są jej wszystkie lub przynajmniej wszystkie
społecznie ważne wzory osobiste. Jest to najszersza sfera adekwatności kulturalnej, w której czynności społeczne
jednostki natrafiają na ten sam oddźwięk, w której nie doznaje ona inhibicji kulturalnych; grupa etniczna dla jej członka to ten krąg potencjalny lub rzeczywisty, w którym jego sposób mówienia, bycia i działania nie razi, gdzie
oceniany jest pozytywnie i gdzie [...] wszystko, co się dzieje w otoczeniu, jest pozbawione cech obcości i dziwacz-
ności.62
A Margaret Mead dodaje:
...identyfikacja nie stanowiła najmniejszego problemu dla prymitywnego człowieka nie znającego kultury słowa
pisanego. Był tym, czym był – jednym ze swojego ludu [...] Był tym, kim był – nie podlegającą wyobcowaniu jed-
nostką, bezpiecznie ukrytą i podtrzymywaną przy życiu w kokonie zwyczajów od urodzenia aż do śmierci.63
Swojska, własna grupa jest tu więc środowiskiem, w którym nic nie razi, nic się jaskrawo nie
wyróżnia i nie zmusza do wyjścia poza rutynę, poza zestaw „samych przez się zrozumiałych od-
ruchów”, nie skłania do zastanowienia. Sformułować by się wręcz chciało paradoks, że ten gru-
powy „kokon” z intelektualnego punktu widzenia właściwie nie istnieje... Byłby to jednak para-
doks częściowo tylko usprawiedliwiony, podobnie jak tylko częściowo trafna jest myśl Margaret
Mead, iż „identyfikacja nie stanowiła najmniejszego problemu”. W rzeczywistości bowiem wy-
znaczniki swojskości, identyfikacji nie są tylko wyrażane explicite – „to, co jest podkreślane, to
nie własne cechy, ale cechy grup sąsiednich, obcych'' – stwierdza Zbigniew Benedyktowicz.64
Napisaliśmy wcześniej, że „wyobrażenia danej grupy o obcych są przeciwstawieniem, swoistym
negatywem wyobrażeń tej grupy o sobie”. Uściślijmy teraz to zdanie: to wyobrażenia danej gru-
py o sobie są przeciwstawieniem, swoistym negatywem wyobrażeń tej grupy o obcych. Nie
zmienia to jednak faktu, że choć przejawiają się poprzez wyobrażenia o obcych, choć w pod-
świadomości, zapomnieniu czy pominięciu, te wyobrażenia o sobie jednak i u „prymitywnego
człowieka, nie znającego kultury słowa pisanego” istnieją, wystarczy nieraz najbardziej nie-
oczekiwany zbieg okoliczności politycznych, społecznych czy ekonomicznych, by wydobyły się
one na powierzchnię, stając się niejednokrotnie ważkim i dynamicznym bodźcem uświadamia-
nych już działań. Historia niejeden raz zweryfikowała tę perspektywę i już to powinno wystar-
czyć, by rekonstrukcja owych zapoznanych, zakodowanych w mitach o obcych, wyznaczników
tożsamości tzw. „nieelitarnych” grup społecznych stała się ważnym i pilnym zadaniem badaw-
czym. A przecież – co dla etnologa jest bodaj najważniejsze – byłaby to również rekonstrukcja
swoistej hierarchii wartości społecznych; klucz do zrozumienia utajonych struktur świadomości
danej grupy i sił na nie oddziaływających.
Spróbujmy więc, korzystając z obfitych materiałów retrospektywnych, zgromadzonych przez
młodych etnologów polskich, jak i wzmianek w wydawnictwach ludoznawczych XIX w.,65 po-
kusić się o przekształcenie negatywu w pozytyw, odtworzenie konterfektu chłopa ziem pol-
skich,66 połowy XIX w., w oczach własnych. Zacznijmy od negatywu.

62 J. Obrębski Problem etniczny Polesia, „Sprawy Narodowościowe” T. X: 1936, nr 1-2, s. 3.
63 M. Mead Kultura i tożsamość. Studium dystansu międzypokoleniowego, Warszawa 1978, s. 3-4.
64 Benedyktowicz, Markowska O niektórych problemach... , s. 207.
65 Wykorzystane zostały przede wszystkim wydawnictwa ciągłe: „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Et-
nograficzne” („MAAE”), „Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej” („ZWdAK”), „Wisła” i „Lud”.
66 Z braku interesujących nas materiałów, dalsze rozważania dotyczyć będą tylko polskojęzycznej ludności zabo-
rów: austriackiego i rosyjskiego, z pominięciem zaboru pruskiego.
17
Rozdział drugi
WIERZENIA O OBCYCH
Wstępna już analiza zebranych materiałów przekonuje, iż w ludowych wyobrażeniach obcy
odmalowani zostali z frapującą wielostronnością. Spotykamy tu więc wierzenia, przysłowia, po-
rzekadła i opowieści, dotyczące ich:
1 antropologii fizycznej
2 języka
3 pochodzenia geograficznego (miejsc, z których pochodzą)
4 religii (czy szerzej: relacji z mocami nadprzyrodzonymi)
5 walorów intelektualnych i duchowych (w tym: moralności i obyczajowości)
6 wyposażenia materialnego
7 pochodzenia i pozycji społecznej
8 wykonywanych zajęć.
Nie leży w naszych ambicjach ani możliwościach nie tylko wyczerpanie nieprzebranego
zbioru wyobrażeń, ale nawet takie ich zreferowanie, które od strony bogactwa źródłowego za-
dowolić by mogło szkiełko i oko znawców problematyki. Pomimo to wydaje się, że warto
przedstawić niektóre chociaż elementy ludowej, dziewiętnastowiecznej wiedzy o ludziach „nie
takich samych”. Tytułem przykładu.
Ad 1. Same już narodziny obcych odbywają się często w sposób wynaturzony. „Może my-
ślisz, że Mazurzy są od nas lepszymi? – Jednamy się tak jak oni, nie rodzim ślepymi” – śpiewa-

Powered by MyScript