- Uważasz, że utknęłam tutaj do rana? - Jeżeli każesz mi odejść, to odpłynę bez ciebie i wtedy rzeczywiście zostaniesz tu do rana. - Co on mówi? Przecież miał zostać w Portimao przez kilka dni. Dlaczego nie odchodzi? Honey stać na wynajęcie hotelu. - W takim razie siadaj! - odparła, wskazując sąsiednie krzesło. Zaczęła szybko naciskać klawisze. Do jej skrzynki napłynęło wiele e-maili, ale wolała ich przy nim nie otwierać. Diabli wiedzą, co by tam wyczytał. Przeszukując menu, kliknęła nazwisko Jake'a Ingrama. alous - Powiedziałaś, że nie chodzi o Ingrama - wypomniał Max. Udała, że nie słyszy. Przeglądała linki, głównie do różnych gazet i periodyków. - Szukasz czegoś na Tarę, żeby złapać Jake'a dla siebie? - spytał Max drwiącym tonem. scand Honey groźnie zmarszczyła brwi. - Nawet go nie znam. - Panienka z bogatego domu szuka wpływowego męża? - Nic podobnego. - Ale jej rodzice faktycznie o niczym innym nie marzą. Wyobraziła sobie, jak z zachwyconymi minami prowadzą swoją córeczkę do ołtarza. Nagle jej uwagę przyciągnął tekst na ekranie. - Jake i Zach! - wykrzyknęła. - Popatrz! Zach i Jake! 92 Anula Odsunęła się z krzesłem, żeby mógł sam przeczytać. - „Profesor Zachary Ingram, znany ekonomista z Uniwersytetu Greenlaurel, zniknął bez wieści. Jest on bratem innego znanego ekonomisty, Jake'a Ingrama, który z ramienia władz federalnych prowadzi śledztwo w sprawie głośnej afery Banku Światowego". - Honey odchyliła się w krześle, by nabrać powietrza. - Mam nadzieję, że szybko ją wyjaśni, żebym zdążyła wykorzystać mój portfel akcji, nim się zestarzeję. - Ale to jest wiadomość sprzed kilku miesięcy -zauważył Joe. - Sam mogłem ci o tym powiedzieć. - Masz na myśli Zacha Ingrama czy to, że moje akcje falują w górę i w dół, jak rośliny na wietrze? - Rośliny pochylają się na boki, a nie falują w górę i w dół. alous - Moje falują. Omal się nie roześmiał. - Jeśli chcesz mojej rady, to najlepiej przeczekaj. - Kto to mówi? Biedny włóczęga, którego cały majątek stanowi stara żaglówka po zmarłym wujku? scand Twarz dziwnie mu drgnęła, jakby z jakiegoś powodu był z siebie niezadowolony. Potem odezwał się z udaną obojętnością: - Według oficjalnych komunikatów Zachary Ingram miał wypadek samochodowy. Potem zapadła cisza, a jeszcze potem okazało się, że przebywa w prowincjonalnym szpitalu w Teksasie, pod opieką M.J. Dalton. - Tej pisarki? 93 Anula - Która jest również psychoanalitykiem. Sprawę starano się wyciszyć, choć trudno było ukryć fakt, że od tamtej pory Jake'owi przydzielono specjalną ochronę. Bracia są do siebie uderzająco podobni. Chodziła plotka, że wypadek był zaplanowany, a jego ofiarą miał paść nie Zach, tylko Jake. Wszystkie gazety rozpisywały się na ten temat. Dziennikarze snuli najdziksze domysły. Najwyraźniej umknęło jej więcej, niż myślała. - Czy może w tych historiach występowały osoby o sile Herculesa? - Jakie? - Mniejsza z tym. - Honey zgasiła komputer, po czym wstała z krzesła. - Chodź, w zamian za odwiezienie na wyspę zafunduję ci kolację. alous Spojrzał na nią z niedowierzaniem. - Robiłaś tyle szumu tylko po to, żeby przeczytać jedną notatkę o zaginięciu Zacha? Tak naprawdę, to nie chciała w jego obecności wgłębiać się zbytnio w tajemnice genetycznie zmutowanych dzieci. Nie z powodu scand braku zaufania, ale żeby nie zasłużyć kolejny raz na miano osoby nieodpowiedzialnej. - Powiedziałeś mi wszystko, co chciałam wiedzieć - odparła, kierując się ku schodom. Dogonił ją dopiero po chwili, bo najpierw długo drapał się w głowę. - Jesteś postrzelona - mruknął, zrównując się z nią na schodach. 94 Anula - Ładne określenie - pochwaliła go łaskawie. W myślach jednak porównywała to, co usłyszała od Kurta, z tym, co powiedział jej Joe. Pomyłka co do osoby jednego z dwóch bliźniaczo podobnych braci? Zamachowcy dopadli niewłaściwą osobę? Facetom z Koalicji chodziło nie o niego, tylko o Jake'a? Czy Koalicja ścigą również Marcusa i Gretchen? Kurt wspomniał o niebezpieczeństwie, jakie groziło Gretchen. Czy dlatego tylu różnych ludzi, mogących utworzyć istną radę mędrców, zjechało się na odludną wyspę pod pozorem udziału w weselu Marcusa? - Akurat! - mruknęła pod nosem. - Co mówisz? - spytał Max. Byli już na ulicy. - Nic ważnego. - Honey uśmiechnęła się. Co ją obchodzą genetyczne mutanty wobec tego, że jest na dobrej drodze do pozbycia alous się uciążliwego dziewictwa! - No więc gdzie zjemy kolację? - Jeżeli jesteś głodna, to zapraszam na łódź. - Jestem głodna jak wilk - odparła, kładąc mu rękę na ramieniu. Max otrząsnął się. - Daj spokój! scand - Dlaczego tak się przede mną bronisz? - Bo mężczyźni wolą kobiety, które trzeba zdobywać. - To dlaczego mnie pocałowałeś? - Dla świętego spokoju. Bo nie miałem wyjścia. - Dobry żart! - Zaniosła się głośnym śmiechem. Wyglądała przy tym czarująco. - Wiesz co? Kupimy ostrygi i szampana i w połowie drogi na wyspę zrobimy sobie ucztę. A potem będziemy się całować. 95 Anula - Wolałbym nie. - Kiedy jednak na niego zerknęła, miał na ustach wesoły uśmiech. Dotarli do pomostu przystani. Max pierwszy wskoczył do motorówki i wyciągnął do Honey rękę. Zawahała się. - To jak będzie, po mojemu czy po twojemu? -spytała. - Po mojemu. Jak chcesz dostać się na wyspę, to wsiadaj. Bez żadnego szampana. - Przyznaj się, że będzie ci smutno, kiedy wyjadę. - A kiedy wyjeżdżasz? Honey znowu się roześmiała i ująwszy podaną rękę, wskoczyła do szalupy. Joe zaczynał ją intrygować. Zwłaszcza w chwilach, kiedy zapominał trzymać ją na dystans. Usadowiła się na dziobie. Przypatrywała się z upodobaniem alous smagłej twarzy siedzącego naprzeciw niej Joego. Niedługo będą się całować. Na samą myśl o tym poczuła miły dreszczyk, który w niczym nie przypominał dawnych nieprzyjemnych doznań. Odetchnęła pełną piersią. Jednakże w tej samej chwili przypomniała sobie o zebranej na scand wyspie rodzinie i poczuła się nieswojo. Do diabła z nimi! Na razie jest wolna. Puściła spódniczkę, którą dotąd przytrzymywała, by nie podwiewał jej wiatr, i wstała z ławki.
|