- Jeśli nawet, to zostanie na noc w Portimao...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
traci! czas procesora na zbyt cz(ste testy; zbyt d!ugi czas u$pienia b(dzie oznacza!, "e w'tek b(dzie przebywa! w tym stanie nawet po zako&czeniu zadania, na...
»
a) relatywizm - dopuszczajcy prawdy czstkowe,b) pluralizm - dopuszczajcy wielo definicji prawdy,c) sceptycyzm - dopuszczajcy nawet klasyczne...
»
Psychologia fizjologiczna miala w zasadzie byc tylko jednym ze specjalnych dzialów psychologii, czy nawet tylko dyscyplina pomocnicza dla psychologii: ale ze wzgledu...
»
Jednak nawet wtedy rabusie mieli do wasnych zmartwie, poniewa nieznany sprzymierzeniec w ciemnoci wypuszcza starannie wycelowan strza za strza, trafiajc...
»
Morgiana nie mogła powstrzymać śmiechu:– Urok? Na ciebie? A to po co? Avallochu, gdyby nawet wszyscy mężczyźni oprócz ciebie zniknęli z powierzchni...
»
Jedna z trudności, jakie wiążą się ze stosowaniem terapii awersyjnej, polega na skłonieniu danej osoby, aby poddała się dobrowolnie tej terapii (a nawet...
»
— czyż nie śmiano się z mitycznych bogów? Nawet zjawiska pełne powagi, ba — tragiczne, bywają przedmiotem żartów...
»
36ble wewntrzne stanowi zwykle sygna mniej lub bardziej powanej choroby, grocej utrat sprawnoci yciowej, a nawet mierci, std nie tylko "bol", ale te...
»
Dwukrotnie otwierał jeszcze usta, żeby się do mnie odezwać, zanim się oddaliłem, i nawet zrobił krok za mną, lecz zatrzymał się i uderzając biczem po nogach...
»
Dlatego też unikano bombardowania, a nawet bezładnego używania ciężkiej broni w pobliżu terenów zabudowanych oraz - jako że samoloty były równie kosztowne,...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


- Uważasz, że utknęłam tutaj do rana?
- Jeżeli każesz mi odejść, to odpłynę bez ciebie i wtedy
rzeczywiście zostaniesz tu do rana. - Co on mówi? Przecież miał
zostać w Portimao przez kilka dni. Dlaczego nie odchodzi? Honey
stać na wynajęcie hotelu.
- W takim razie siadaj! - odparła, wskazując sąsiednie krzesło.
Zaczęła szybko naciskać klawisze. Do jej skrzynki napłynęło
wiele e-maili, ale wolała ich przy nim nie otwierać. Diabli wiedzą, co
by tam wyczytał. Przeszukując menu, kliknęła nazwisko Jake'a
Ingrama.
alous
- Powiedziałaś, że nie chodzi o Ingrama - wypomniał Max.
Udała, że nie słyszy. Przeglądała linki, głównie do różnych gazet
i periodyków.
- Szukasz czegoś na Tarę, żeby złapać Jake'a dla siebie? - spytał
Max drwiącym tonem.
scand
Honey groźnie zmarszczyła brwi.
- Nawet go nie znam.
- Panienka z bogatego domu szuka wpływowego męża?
- Nic podobnego. - Ale jej rodzice faktycznie o niczym innym
nie marzą. Wyobraziła sobie, jak z zachwyconymi minami prowadzą
swoją córeczkę do ołtarza. Nagle jej uwagę przyciągnął tekst na
ekranie. - Jake i Zach! - wykrzyknęła. - Popatrz! Zach i Jake!
92
Anula
Odsunęła się z krzesłem, żeby mógł sam przeczytać.
- „Profesor Zachary Ingram, znany ekonomista z Uniwersytetu
Greenlaurel, zniknął bez wieści. Jest on bratem innego znanego
ekonomisty, Jake'a Ingrama, który z ramienia władz federalnych
prowadzi śledztwo w sprawie głośnej afery Banku Światowego". -
Honey odchyliła się w krześle, by nabrać powietrza. - Mam nadzieję,
że szybko ją wyjaśni, żebym zdążyła wykorzystać mój portfel akcji,
nim się zestarzeję.
- Ale to jest wiadomość sprzed kilku miesięcy -zauważył Joe. -
Sam mogłem ci o tym powiedzieć.
- Masz na myśli Zacha Ingrama czy to, że moje akcje falują w
górę i w dół, jak rośliny na wietrze?
- Rośliny pochylają się na boki, a nie falują w górę i w dół.
alous
- Moje falują.
Omal się nie roześmiał.
- Jeśli chcesz mojej rady, to najlepiej przeczekaj.
- Kto to mówi? Biedny włóczęga, którego cały majątek stanowi
stara żaglówka po zmarłym wujku?
scand
Twarz dziwnie mu drgnęła, jakby z jakiegoś powodu był z siebie
niezadowolony. Potem odezwał się z udaną obojętnością:
- Według oficjalnych komunikatów Zachary Ingram miał
wypadek samochodowy. Potem zapadła cisza, a jeszcze potem
okazało się, że przebywa w prowincjonalnym szpitalu w Teksasie,
pod opieką M.J. Dalton.
- Tej pisarki?
93
Anula
- Która jest również psychoanalitykiem. Sprawę starano się wyciszyć, choć trudno było ukryć fakt, że od tamtej pory Jake'owi
przydzielono specjalną ochronę. Bracia są do siebie uderzająco
podobni. Chodziła plotka, że wypadek był zaplanowany, a jego ofiarą
miał paść nie Zach, tylko Jake. Wszystkie gazety rozpisywały się na
ten temat. Dziennikarze snuli najdziksze domysły.
Najwyraźniej umknęło jej więcej, niż myślała.
- Czy może w tych historiach występowały osoby o sile
Herculesa?
- Jakie?
- Mniejsza z tym. - Honey zgasiła komputer, po czym wstała z
krzesła. - Chodź, w zamian za odwiezienie na wyspę zafunduję ci
kolację.
alous
Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Robiłaś tyle szumu tylko po to, żeby przeczytać jedną notatkę o
zaginięciu Zacha?
Tak naprawdę, to nie chciała w jego obecności wgłębiać się
zbytnio w tajemnice genetycznie zmutowanych dzieci. Nie z powodu
scand
braku zaufania, ale żeby nie zasłużyć kolejny raz na miano osoby
nieodpowiedzialnej.
- Powiedziałeś mi wszystko, co chciałam wiedzieć - odparła,
kierując się ku schodom.
Dogonił ją dopiero po chwili, bo najpierw długo drapał się w
głowę.
- Jesteś postrzelona - mruknął, zrównując się z nią na schodach.
94
Anula
- Ładne określenie - pochwaliła go łaskawie.
W myślach jednak porównywała to, co usłyszała
od Kurta, z tym, co powiedział jej Joe. Pomyłka co do osoby
jednego z dwóch bliźniaczo podobnych braci? Zamachowcy dopadli
niewłaściwą osobę? Facetom z Koalicji chodziło nie o niego, tylko o
Jake'a? Czy Koalicja ścigą również Marcusa i Gretchen? Kurt
wspomniał o niebezpieczeństwie, jakie groziło Gretchen. Czy dlatego
tylu różnych ludzi, mogących utworzyć istną radę mędrców, zjechało
się na odludną wyspę pod pozorem udziału w weselu Marcusa?
- Akurat! - mruknęła pod nosem.
- Co mówisz? - spytał Max. Byli już na ulicy.
- Nic ważnego. - Honey uśmiechnęła się. Co ją obchodzą
genetyczne mutanty wobec tego, że jest na dobrej drodze do pozbycia
alous
się uciążliwego dziewictwa! - No więc gdzie zjemy kolację?
- Jeżeli jesteś głodna, to zapraszam na łódź.
- Jestem głodna jak wilk - odparła, kładąc mu rękę na ramieniu.
Max otrząsnął się.
- Daj spokój!
scand
- Dlaczego tak się przede mną bronisz?
- Bo mężczyźni wolą kobiety, które trzeba zdobywać.
- To dlaczego mnie pocałowałeś?
- Dla świętego spokoju. Bo nie miałem wyjścia.
- Dobry żart! - Zaniosła się głośnym śmiechem. Wyglądała przy
tym czarująco. - Wiesz co? Kupimy ostrygi i szampana i w połowie
drogi na wyspę zrobimy sobie ucztę. A potem będziemy się całować.
95
Anula
- Wolałbym nie. - Kiedy jednak na niego zerknęła, miał na ustach wesoły uśmiech.
Dotarli do pomostu przystani. Max pierwszy wskoczył do
motorówki i wyciągnął do Honey rękę. Zawahała się.
- To jak będzie, po mojemu czy po twojemu? -spytała.
- Po mojemu. Jak chcesz dostać się na wyspę, to wsiadaj. Bez
żadnego szampana.
- Przyznaj się, że będzie ci smutno, kiedy wyjadę.
- A kiedy wyjeżdżasz?
Honey znowu się roześmiała i ująwszy podaną rękę, wskoczyła
do szalupy. Joe zaczynał ją intrygować. Zwłaszcza w chwilach, kiedy
zapominał trzymać ją na dystans.
Usadowiła się na dziobie. Przypatrywała się z upodobaniem
alous
smagłej twarzy siedzącego naprzeciw niej Joego. Niedługo będą się
całować. Na samą myśl o tym poczuła miły dreszczyk, który w
niczym nie przypominał dawnych nieprzyjemnych doznań.
Odetchnęła pełną piersią.
Jednakże w tej samej chwili przypomniała sobie o zebranej na
scand
wyspie rodzinie i poczuła się nieswojo.
Do diabła z nimi! Na razie jest wolna. Puściła spódniczkę, którą
dotąd przytrzymywała, by nie podwiewał jej wiatr, i wstała z ławki.

Powered by MyScript